-Lenka, wstawaj- usłyszałam krzyk mojej cioci z dołu.
-już wstałam Ana, ubieram się- Dlaczego mówię do cioci po imieniu? Ponieważ moja ciocia Ana w ogóle nie przypomina stereotypowej cioci. Między innymi ze względu a swój młody wiek. Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać ubrań adekwatnych do dzisiejszej okazji. Zakończenie roku szkolnego jest jedną z takich okazji, na które trzeba się wystroić i wybrać najlepsze ubrania. Nie zaliczam się do tego rodzaju dziewczyn. Wygrzebałam z szafy najzwyklejszą w świecie czarną ołówkową spódnicę, białą koszulę i żakiet. Na stopy założyłam baleriny, zastanawiałam się nad trampkami, ale moja mama z domu by mnie w trampkach do spódnicy nie wypuściła. Mimo, że jej nie ma cały czas żyję według jej zasad ustalonych jak jeszcze byłam małą dziewczynką. Moje ciemne włosy rozpuściłam aby spokojnie falowały po plecach. Co do makijażu nie założyłam tony tapety, nie doczepiłam sobie rzęs jak to w zwyczaju ma wiele tutejszych dziewczyn. Tylko pomalowałam rzęsy po czym zbiegłam na dół. Przywitałam An -tak zdrobniale mówiłam o mojej cioci- buziakiem w policzek jak to miałam w zwyczaju już robić. Podeszłam do blatu w kuchni i zrobiłam sobie poranną kawę. Nie lubiłam jeść rano, ogólnie nie lubię jeść. Jem bo muszę. I nie, nie jestem anorektyczką, wyglądam normalnie po prostu jedzenie nie jest moją życiową misją.
-o której idziesz dzisiaj do pracy?-zagadał Matt, który jest moim wujkiem. Tak, do niego również mówię po imieniu.
-od razu po rozpoczęciu. Zaczynają się wakacje, więc będę tam spędzała więcej czasu. Później idę na trening.- odpowiedziałam siadając na przeciwko mężczyzny przy stole popijając kawę- a wy o której wrócicie?
-wiesz, że nie musisz pracować? Jakoś sobie damy radę. Ja planuję wrócić około 20, An tak samo, może później.
-owszem muszę, nie chcę abyście brali nadgodziny z mojego powodu. Muszę już się zbierać, do zobaczenia.
Wstałam od stołu i wyszłam z domu zahaczając o łazienkę i wieszak z torebkami z której ściągnęłam swoją poręczną torbę w której zmieści się na prawdę wszystko.
Zakończenie roku nie różniło się specjalnie od innych zakończeń w moim życiu. Wszyscy zgromadziliśmy się na wielkim placu który co po niektórzy nazywają dziedzińcem i czekaliśmy na wszelkie moim zdaniem nie potrzebne mowy. Dyrektorka gadała i gadała coraz bardziej oddalając się od powodu dla którego się tu znaleźliśmy. Nie mam nic do długich interesujących przemówień, ale kiedy ktoś zaczyna mówić nie na temat to mnie zaczyna delikatnie irytować.Następnie wyczytywano wzorowych uczniów po odbiór nagrody, nie było tych uczniów wiele a wśród nich byłam ja. Nie uczę się nie wiadomo jak dobrze, ale staram się na koniec wszystko poprawiać i wyciągać na pasek ponieważ dzięki temu mogę liczyć na stypendium. Może nie są one wielkie, ale pieniądze zawsze się przydają. Odebrałam swoją nagrodę jak zawsze bo jakże by inaczej książkową i wróciłam do rzędu swojej klasy. Po apelu na dworze rozporządzono rozejście się do klas. Nie było to proste ponieważ zbyt duża ilość uczniów i zbyt wąskie drzwi to nie jest dobre połączenie. Po kilku minutach stania w niekończącym się tłumie ludzi doszłam do swojej klasy. Tam jak to miałam w zwyczaju usiadłam w ostatniej ławce. Zamieniłam tylko kilka słów z dziewczyną z drużyny ponieważ pytała się o której godzinie mamy trening a później ponownie mogłam zamknąć się w swojej mydlanej bańce i nie rozmawiać z innymi zatracając się w myślach. Nauczycielka wygłosiła krótką zwięzłą mowę po czym rozdała nam świadectwa oraz życzyła udanych wakacji. Tak, moje na pewno będą udane.- pomyślała z ironią- Nie wyobrażam sobie wakacji, mile spędzonych wakacji w tym mieście. Po symbolicznym ostatnim dzwonku wszyscy wyszli przed budynek szkoły, kumulując się w mniejsze grupki i ustalając gdzie się dzisiaj wybiorą aby uczcić pierwszy dzień przysłowiowej wolności. Ja natomiast swoje kroki pokierowałam w stronę samego centrum Londynu do kawiarni w której teraz pracuję.
W kawiarni byłam po mniej więcej dwudziestu minutach a do swojej zmiany zostało mi trzydzieści minut. Poszłam na zaplecze i ubrałam się w firmowe ubrania. Nie jest tego za dużo, przede wszystkim zmieniłam strój galowy na coś wygodniejszego co wcześniej zabrałam z domu. Były to czarne rurki,różowa koszulka i stare trampki. Do tego na wierzch musiałam ubrać biały fartuch z logo firmy. Włosy aby mi nie przeszkadzały z czepiłam w luźnego koczka z tyłu głowy i byłam gotowa do pracy. Jednak musiałam czekać na swoją kolej, ponieważ dzisiaj rano za ladą był szef i on nie pozwalał mi pracować więcej niż powinnam. Swoje kroki pokierowałam do pokoju dla pracowników gdzie usiadłam na fotelu i zagłębiłam się w książkę. Maskarada- druga część powieści " Błękitnokrwiści" całkowicie odrywała mnie od rzeczywistości. Zatracałam się cała w książce nie wiedząc co się dookoła mnie dzieje. Czytam tą część może i piąty raz, ale nigdy nie mam dość. Zapadł mi w głowie jeden mądry cytat " Tak często przybieramy maski wobec innych, że zaczynami przybierać maski wobec samych siebie." Tyle prawdziwości jest w tych słowach. Bo ileż to osób chodzi po tym świecie udając całkowicie inne postacie niż jest się na prawdę. Każdy chce być zauważany, doceniany, modny. Przez to ludzie zaczynają udawać zatracając się w tym tak, że nie można go z tego wyciągnąć.
-Lena, jesteś tam? - nagle usłyszałam głos szefa, który jak się okazało stał nade mną.
-tak, przepraszam, już idę. -Szybko wstałam z fotela i odłożyłam książkę.
-Nie masz za co przepraszać, a teraz już biegnij, klienci czekają.
Nic nie odpowiedziawszy po prostu się uśmiechnęłam i pobiegłam za ladę. Z racji, że dzisiaj zakończenie roku szkolnego dużo młodzieży przychodziło tutaj na kawę i ciastko. Po woli nie nadążałam z zamówieniami, ludzie dwoili się i troili stojąc w kolejkach, a ja wydawałam kawę jedną za drugą z prędkością światła. Ludzie w kolejce się denerwowali, że to tak długo trwa sądząc, że to moja wina, ale co ja poradzę na to, że ludzie zamawiający są tak niezdecydowani. Jedni wiedzą czego chcą a inni stoją i się mnie wypytują o to co polecam, czego nie. Co jadłam i mi smakowało a co było nie dobre. Nie lubię rozmawiać z obcymi ludźmi, stresuję się, że powiem coś nie tak, nie na miejscu, ale muszę być miła dla klientów. Zawsze się uśmiechnę odpowiem na pytania. Mimo, że mnie to męczy jest to część mojej pracy i nie mogę wybrzydzać.
Godziny mijały w niewiarygodnie szybkim tempie i nim się obejrzałam już wybiła osiemnasta. Posprzątałam po sobie i pobiegłam na przystanek nie daleko. O osiemnastej zero trzy miałam autobus do domu skąd musiałam wziąć torbę i biec na trening . Tak jak zaplanowałam tak też zrobiłam. Wpadłam do pustego domu i pobiegłam do pokoju aby zabrać torbę. Następnie zajrzałam do lodówki i skonstruowałam sobie szybko dwie kanapki. Tyle było z mojego siedzenia w domu i szybkim ruchem zamykając drzwi pobiegłam w kierunku sali sportowej.
Jak ogromny był mój szok, kiedy zastałam całkowite pustki w szatni, po głowie zaczęły mi krążyć myśli dotyczące tego, że może dzisiaj nie ma tego treningu, ale wątpię aby trener się na to zgodził. Szybko przebrałam się w za dużą na mnie koszulkę mojego wujka-uwielbiam grać w takich ubraniach- do tego krótkie czarne spodenki i tego samego koloru nakolanniki. Zanim założyłam buty usztywniłam moje kostki dwoma stabilizatorami. Zawiązałam sznurówki i byłam prawie gotowa. Zbiegając po schodach w kierunku głównej sali szybko zrobiłam kitkę na czubku głowy i byłam gotowa. Otwierając drzwi od razu poczułam charakterystyczny zapach sali, piłek, i potu , który jest świadectwem dobrego treningu.
-Nie jestem zszokowany widząc tu moją najlepszą zawodniczkę- usłyszałam za sobą głos trenera.Do którego się odwróciłam i uśmiechnęłam.
-trener nie przesadza bo się zaczerwienię gdzie reszta?- Zapytałam trenera, który był jednym z niewielu z którymi rozmawiałam.
-reszty nie będzie, pisały, że nie mogą- zrobił minę typu " uważaj bo im kurwa uwierzę"- jeżeli chcą się opieprzać nie moja sprawa, ale na następnym treningu piłki nie zobaczą.
-super.-tak zareagowałam ponieważ wiedziałam co to znaczy. Nie dotknięcie piłek, czyli siłka. Stacyjki i te sprawy.
-Spokojnie, ty dzisiaj przyszłaś i możesz zrobić sobie w ten dzień wolne. Wiem, że sobie nie zrobisz wolnego więc jak przyjdziesz będziesz miała indywidualny trening z drugim trenerem.
-no dobrze, to co robimy dzisiaj?
-ty się rozgrzej a ja za chwilę przyjdę.
Po tych słowach zniknął w swoim gabinecie. Zaczęłam powoli truchtać coraz to bardziej z każdym okrążeniem przyśpieszając. Następnie podeszłam do drabinek rozgrzewając poszczególne partie mięśni. Zazwyczaj podczas treningu nie myślę o błahostkach, jednak zastanawiam się co będę robiła z drugim trenerem. Naszym drugim trenerem jest syn pierwszego. Chłopak ma nie wiem... dwadzieścia lat. Zna się na rzeczy i trochę obawiałam się treningu z nim, ale zmartwienia pozostawię na później. Po rozgrzaniu się zawołałam trenera, który przyszedł poodbijać ze mną piłkę. Standardowa rozgrzewka, rzucanie piłkami, plasy później odbijanie. Uwielbiałam rozgrzewkę z trenerem ponieważ zawsze dawał wycisk, którego pragnęłam.
-Dobra to teraz ustaw się w szóstej strefie, ja będę stać w zerowej i na sygnał robisz pad odbierając piłkę. Jasne?
-jasne.
Pokierowałam swoje kroki na wyznaczone miejsce i zaczął się trening.
Po półtoragodzinnym treningu usłyszałam gwizdek oznaczający zakończenie dzisiejszego spotkania.
-Znakomicie się spisałaś Lena, cieszę się, że mam taka zawodniczkę. Mam do Ciebie pytanie.
-O co chodzi?
-Jestem w trakcie załatwiania Ci kontraktu siatkarskiego z jednym z najlepszych klubów w Europie. Będziesz mogła się stąd wyrwać tak jak marzysz, co ty na to?
-Bardzo chętnie, ale nie wiem czy jestem wystarczająco dobra.
-Jesteś zajebista. Transfer odbyłby się w połowie września ewentualnie na początku października, poleciałabyś tak od razu na ligę.
-a mogę wiedzieć dokąd?
-tajemnica. Teraz zmykaj.
Moje marzenie może się spełnić, mogę stąd wyjechać i zapomnieć o Anglii, o Londynie i zacząć życie na nowo. Teraz tylko trzeba się postarać jeszcze bardziej na treningach i robić wszystko co w mocy aby mnie chcieli. Smutno mi będzie zostawiać ciocię i wujka, jednak mogę dostać szansę na nowe życie, której nie zamierzam zmarnować.
Do domu wróciłam w nadzwyczaj dobrym humorze. Nikogo nie zastałam, ponieważ tak jak planowała reszta domowników, za pewnie wrócą około dwudziestej pierwszej. Nie mogłam sobie pozwolić na długie siedzenie przy komputerze lub telewizorze więc wzięłam prysznic zjadłam kolację i położyłam się do łóżka. Jutro niestety mam ranną zmianę w pracy więc muszę wstać co najmniej o ósmej trzydzieści, jednak nawet to mi dziś humoru nie popsuje. Nie minęło dużo czasu a odpłynęłam do krainy morfeusza.
Godziny mijały w niewiarygodnie szybkim tempie i nim się obejrzałam już wybiła osiemnasta. Posprzątałam po sobie i pobiegłam na przystanek nie daleko. O osiemnastej zero trzy miałam autobus do domu skąd musiałam wziąć torbę i biec na trening . Tak jak zaplanowałam tak też zrobiłam. Wpadłam do pustego domu i pobiegłam do pokoju aby zabrać torbę. Następnie zajrzałam do lodówki i skonstruowałam sobie szybko dwie kanapki. Tyle było z mojego siedzenia w domu i szybkim ruchem zamykając drzwi pobiegłam w kierunku sali sportowej.
Jak ogromny był mój szok, kiedy zastałam całkowite pustki w szatni, po głowie zaczęły mi krążyć myśli dotyczące tego, że może dzisiaj nie ma tego treningu, ale wątpię aby trener się na to zgodził. Szybko przebrałam się w za dużą na mnie koszulkę mojego wujka-uwielbiam grać w takich ubraniach- do tego krótkie czarne spodenki i tego samego koloru nakolanniki. Zanim założyłam buty usztywniłam moje kostki dwoma stabilizatorami. Zawiązałam sznurówki i byłam prawie gotowa. Zbiegając po schodach w kierunku głównej sali szybko zrobiłam kitkę na czubku głowy i byłam gotowa. Otwierając drzwi od razu poczułam charakterystyczny zapach sali, piłek, i potu , który jest świadectwem dobrego treningu.
-Nie jestem zszokowany widząc tu moją najlepszą zawodniczkę- usłyszałam za sobą głos trenera.Do którego się odwróciłam i uśmiechnęłam.
-trener nie przesadza bo się zaczerwienię gdzie reszta?- Zapytałam trenera, który był jednym z niewielu z którymi rozmawiałam.
-reszty nie będzie, pisały, że nie mogą- zrobił minę typu " uważaj bo im kurwa uwierzę"- jeżeli chcą się opieprzać nie moja sprawa, ale na następnym treningu piłki nie zobaczą.
-super.-tak zareagowałam ponieważ wiedziałam co to znaczy. Nie dotknięcie piłek, czyli siłka. Stacyjki i te sprawy.
-Spokojnie, ty dzisiaj przyszłaś i możesz zrobić sobie w ten dzień wolne. Wiem, że sobie nie zrobisz wolnego więc jak przyjdziesz będziesz miała indywidualny trening z drugim trenerem.
-no dobrze, to co robimy dzisiaj?
-ty się rozgrzej a ja za chwilę przyjdę.
Po tych słowach zniknął w swoim gabinecie. Zaczęłam powoli truchtać coraz to bardziej z każdym okrążeniem przyśpieszając. Następnie podeszłam do drabinek rozgrzewając poszczególne partie mięśni. Zazwyczaj podczas treningu nie myślę o błahostkach, jednak zastanawiam się co będę robiła z drugim trenerem. Naszym drugim trenerem jest syn pierwszego. Chłopak ma nie wiem... dwadzieścia lat. Zna się na rzeczy i trochę obawiałam się treningu z nim, ale zmartwienia pozostawię na później. Po rozgrzaniu się zawołałam trenera, który przyszedł poodbijać ze mną piłkę. Standardowa rozgrzewka, rzucanie piłkami, plasy później odbijanie. Uwielbiałam rozgrzewkę z trenerem ponieważ zawsze dawał wycisk, którego pragnęłam.
-Dobra to teraz ustaw się w szóstej strefie, ja będę stać w zerowej i na sygnał robisz pad odbierając piłkę. Jasne?
-jasne.
Pokierowałam swoje kroki na wyznaczone miejsce i zaczął się trening.
Po półtoragodzinnym treningu usłyszałam gwizdek oznaczający zakończenie dzisiejszego spotkania.
-Znakomicie się spisałaś Lena, cieszę się, że mam taka zawodniczkę. Mam do Ciebie pytanie.
-O co chodzi?
-Jestem w trakcie załatwiania Ci kontraktu siatkarskiego z jednym z najlepszych klubów w Europie. Będziesz mogła się stąd wyrwać tak jak marzysz, co ty na to?
-Bardzo chętnie, ale nie wiem czy jestem wystarczająco dobra.
-Jesteś zajebista. Transfer odbyłby się w połowie września ewentualnie na początku października, poleciałabyś tak od razu na ligę.
-a mogę wiedzieć dokąd?
-tajemnica. Teraz zmykaj.
Moje marzenie może się spełnić, mogę stąd wyjechać i zapomnieć o Anglii, o Londynie i zacząć życie na nowo. Teraz tylko trzeba się postarać jeszcze bardziej na treningach i robić wszystko co w mocy aby mnie chcieli. Smutno mi będzie zostawiać ciocię i wujka, jednak mogę dostać szansę na nowe życie, której nie zamierzam zmarnować.
Do domu wróciłam w nadzwyczaj dobrym humorze. Nikogo nie zastałam, ponieważ tak jak planowała reszta domowników, za pewnie wrócą około dwudziestej pierwszej. Nie mogłam sobie pozwolić na długie siedzenie przy komputerze lub telewizorze więc wzięłam prysznic zjadłam kolację i położyłam się do łóżka. Jutro niestety mam ranną zmianę w pracy więc muszę wstać co najmniej o ósmej trzydzieści, jednak nawet to mi dziś humoru nie popsuje. Nie minęło dużo czasu a odpłynęłam do krainy morfeusza.
_________________________________________
No i jest pierwszy rozdział. Podoba się?
Jeżeli tak, proszę o komentarze !
<3
jest suuper :D pisz szybko następny ;D ;*
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że to opowiadanie stanie się moim ulubionym :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się rozwinięcia wątku :)
Muah :*
Masz zajebiste blogi. :D kocham.
OdpowiedzUsuńBaardzo się podobało, już nie mogę się doczekać, co będzie daleej <3 I jak spotka w koncu Hazzę ;3
OdpowiedzUsuńKocham twoje blogi <33
Pozdrawiam i życzę weny
WIKA :D
super <3 nie mogę się doczekać następnego ;D pozdrawiam i zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńzajebisty rodział. coś mi się wydaje ze to bedzie moj ulubiony blog,poniewaz sama kocham siatke i bardzo pasuje i ten wątek...nie moge sie doczekac nexta ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny *.*
OdpowiedzUsuńzajebisty ;*** pisz kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńGenialny ;D
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego.
Pozdrawiam <3