poniedziałek, 14 października 2013

Pamiętacie o mnie ?

Powrót !
 
Po długiej przerwie postanowiłam wrócić do was z drugą częścią. Przerwa była spowodowana sprawami prywatnymi ale teraz mogę do was wrócić. Cieszycie się ? Jednak nie wiem co ze zwiastunem ponieważ sama nie umiem go zrobić, ale coś wymyślę :)

sobota, 3 sierpnia 2013

Rodział 20

Pamiętam jakby te wszystkie niesamowite i smutne rzeczy w moim życiu wydarzyły się wczoraj. Czuje się co najmniej tak jakbym zaraz miała zejść do kuchni w  moim dużym domku w Holmes Chapel, gdzie mama czeka na mnie ze śniadaniem i nowymi plotkami. Za kilka chwil będę musiała wyjść na poranny trening a później na spotkanie ze znajomymi, ale nie. To już się nie wydarzy, nie wróci nigdy. Moich rodziców nie ma tak samo jak i domu w Homles jak i tamtejszych znajomych, nie ma nic. Przeprowadzka. Nowy dom, nowa rodzina, nowe miasto, nowa praca, nowa drużyna. Wszystko spadło na mnie tak nagle, szybko wcześniej niczego nie sygnalizując. Pierwszy dzień w Londynie pamiętam doskonale. Potok łez, który nie kończył się przez kilka dni. Nie chciałam tam mieszkać, nie mógł do mnie dojść fakt, że trzeba zaczynać wszystko na nowo, powolutku wdrapując się po schodkach życia.Jak się okazało nie było tak strasznie. W szybki jak na siebie sposób zaaklimatyzowałam się w nowym domu a przede wszystkim pokoju, ale nie mogłam znaleźć swojego miejsca w tym wielkim mieście. Nie jestem typem człowieka lubiącego mieszkać w wielkich metropoliach w której w tamtej chwili niestety się znalazłam. Jestem pewna, że gdyby wujek nie załatwił mi pracy w kawiarni nawet nie wychodziłabym z domu dalej niż do hali treningowej. No właśnie treningi. Nowa drużyna z można by powiedzieć idealnymi dziewczynami. Wysokie, szczupłe z zadatkami na siatkarkę, ale bez tego czegoś, bez błysku w oku, który w sporcie jest niezbędny. Bez błysku, i chęci, które ja na pewno miałam w sobie, szczególnie w tamtym okresie życia, gdzie robiłam wszystko aby zapomnieć o niemiłych wspomnieniach. Może i przez ten zapał nie zostałam polubiona, nie wiem, ale rozumiem. Przyszła jakaś nowa dziewczyna, która od razu stała się gwiazdką trenera...nie fajnie. Moje dni wtedy wyglądały tak jak by mi je ktoś od górnie zaprogramował. Pobudka,śniadanie, trening, praca,spanie i tak w kółko i kółko. No właśnie...praca. Coś tak prostego co wywróciło moje życie do góry nogami. Co spowodowało, że chciałam żyć i cieszyć się każdą codzienną czynnością.To właśnie w tej głupiej kawiarni poznałam Harrego. Ale jakby mi ktoś dwa miesiące temu powiedział, że zwiążę się z tym zarozumiałym, bezczelnym, pewnym siebie dupkiem to bym chyba była przykładem śmierci poprzez śmiech. Cóż, nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej. Kłótnie, awantury, krzyki, łzy. Już na początku ten chłopak budził we mnie emocje, których dawno nie czułam. Ale były też dobre chwile pełne śmiechu i wszechobecnego szczęścia. Ktoś by pomyślał idealna para. Ja myślałam dupek w którym chyba się zakochuję, nie mając jeszcze pojęcia, że taki podrywacz może odwzajemniać uczucia do tak dziwnej postaci, która jestem. Nie pijąca, nie mająca doświadczenia w imprezowaniu i relacjach damsko męskich nałogowo czytając książki marząc o księciu z bajki, nie wiedząc, że to właśnie swojemu księciu podaję właśnie kawę. Te wszystkie zdarzenia, powolne zbliżanie się do siebie sprawiało, że nasze uczucie rosło w siłę której jak się okazuje nasze dominujące charaktery nie umiały w żaden sposób zniszczyć. W końcu po jakimś czasie, stało się zostaliśmy parą. Zdecydowanie nie zaliczamy się do idealnych związków, ale sie staramy, a teraz przed nami największe wyznanie. Próba na którą jesteśmy wystawieni my sami, nasze uczucie, praca, wybuchowość i psychika z którą w tym momencie może być najgorzej. Siedzę w samolocie spoglądając przez okno już prawie widzę kraj ku któremu zmierzam. Italia, coś o czym każdy sportowiec marzy trawiło się właśnie mnie. Pewne chińskie przysłowie mówi "uważaj na marzenia bo jeszcze się spełnią". Powinnam zacząć uważać. Marzyłam o miłości dostałam ją, marzyłam o najlepszej drużynie, właśnie ją dostaję, ale nigdy nie marzyłam o wyborze pomiędzy tą dwójką. Dziś zaczynam nowy rozdział z niezamkniętym poprzednim, którego nie chcę zamykać. Sześć miesięcy bez niego ale z inną miłością. Bez Harrego z siatkówką. Czy damy radę przebrnąć tą próbę i nasza miłość wygra? Tego jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że nie długo się dowiem i sądzę, że znam odpowiedź na to pytanie, ale czy prawidłową?

____________________________________________

No i wróciłam z pięknej Hiszpanii z której bym nie wyjeżdżała..
Taki krótki rozdział, który pewnie już wam wyklarował, że jest to ostatni rozdział tej serii, przed nami zwiastun kolejnej i troche przerwy ponieważ w ogóle nie mam chęci pisać mimo, że mam pomysł.
Jak wam się podoba nowy szablon? Bo mi bardzo i cieszę się, że w końcu jakoś ten blog wygląda. 
Im więcej będzie komentarzy tym szybciej nowy rozdział się pojawi<3

Buziaki.

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 19

Pod apartamentowcem, w którym ulokowane było mieszkanie Hazzy dość długo żegnałam się z Louisem. Jak się okazało był on na prawdę sympatycznym gościem, któremu nie wiadomo co odbiło do głowy aby pałac do mnie jakąś nienawiścią. Oczywiście nie obyło się bez moich milionowych zapewnień, że już się nie gniewam i wszystko jest w porządku. Kiedy przemówiłam mu do tej jego makówki zaprosił mnie na grilla, którego urządzają niestety jutro. Musiałam grzecznie podziękować za ofertę ponieważ już jutro gram prawdopodobnie najważniejszy mecz sezonu, który będzie decydował o wszystkim. Grill co prawda zogrywany jest w godzinach rannych, ale jestem pewna, że później jakiś trening i tak się odbędzie.Brunet zapewnił mnie, że coś jeszcze w tej sprawie wymyśli, ale nie chciał mówić nic więcej. W końcu się pożegnaliśmy i mogłam pójść przywitać się z chłopakiem.Stojąc przed ciemnymi drzwiami mieszkania zaczęły mną targać niepewności co do poważnej rozmowy z Harrym na temat mojego ewentualnego transferu do Włoch. Na szczęście szłam tam bym tylko na certyfikat i tak na prawdę w każdej chwili bym mogła wrócić, ale mimo wszystko czułam jak wszystko w moim żołądku wariuje. Dłużej się nie zastanawiając po prostu weszłam do środka czekając na rozwój wydarzeń. W pomieszczeniu poczułam charakterystyczny zapach perfum Harrego, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że na pewno gdzieś tu jest. Miałam zamiar zrobić mu niespodziankę i jak najciszej zamknęłam za sobą drzwi aby tylko nie słyszał, że ktoś jest w domu. Torbę odłożyłam na bok i swoje kroki skierowałam w stronę salonu, gdzie niestety nikogo nie zastałam. Później sprawdziłam kuchnię, łazienkę też nic. A więc została sypialnia. Weszłam powoli do środka i stanęłam na środku pokoju zastając pustkę.
-Gdzie on może być-powiedziałam na głos kiedy ktoś nagle podbiegł do mnie od tyłu, złapał w pasie i mocno do siebie przytulił.
-Hej mała-mocno pocałował mnie w szyję na co ja się zaśmiałam i odwróciłam w jego stronę.
-Tęskniłam-powiedziałam i wbiłam się w jego rozgrzane usta. Długo nie musiałam czekać na odwzajemnienie pocałunku,ba! Ja w ogóle nie musiałam czekać. Śmiałam się pomiędzy pocałunkami ponieważ Harry cały czas mnie gilgotał, widzę, że dobry humor mu dzisiaj sprzyja. Oderwałam się od niego i z jakiejś przyczyny pogłaskałam go po policzku. Tym razem to on się uśmiechnął pokazując te swoje zniewalające dołeczki.-Jestem po wykańczającym treningu, pewnie cała śmierdzę, a ty mnie jeszcze przytulasz-powiedziałam na co chłopak wybuchł śmiechem.- No o co Ci chodzi?-starałam się dopytać.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jaka słodka minkę przy tym zrobiłaś. Jestem w stanie przytulić Cie w każdej postaci.
-no dobrze, dobrze. Już się tak nie podlizuj. Ja się idę wykąpać i później będziemy musieli porozmawiać Hazza, to ważne.
-w takim razie czekam

**

Prysznic ukoił moje splatane nerwami ciało, ale trwało to niewyobrażalnie krótką chwilę gdyż wiedziałam, że nie mogę stać pod tym prysznicem wieki i rozmowa w końcu musi się odbyć. Szybko ubrałam na siebie bieliznę krótkie spodenki i męską koszulkę, jedna z tych w których mam w zwyczaju trenować. Mokre włosy tylko rozczesałam i pozostawiłam sobie samym. Gotowa do rozmowy wyszłam z łazienki i poszłam do salonu gdzie na kanapie rozłożony był Harry. Od razu mnie zauważył, jakby miał jakiś czujnik wyczuwający moja obecność. Uśmiechnął się szeroko gestem ręki wołając mnie do siebie. Usiadłam tuż przy nim mocno go do siebie przytulając. Chciałabym aby ta chwila trwała wiecznie, zero kłótni, zero przeszkód. Cisza, spokój i miłość. Chłopak gładził mnie po plecach co chwila całując w szyję nie odzywając się przy tym ponieważ był bardzo zainteresowany jakimś programem bądź filmem. Ja natomiast nie mówiąc nic zamknęłam się w sobie myśląc. Myśląc nad najważniejszą decyzją w moim życiu, decyzją, którą będę musiała podjąć prawdopodobnie już jutro. Mecz planowo ma się zacząć o 11 a tak jak mówił trener przed dziesiąta mamy być na hali a ja jeszcze muszę porozmawiać z An i Mattem. Mimo naszej chwilowej sprzeczki nie podejmę tak trudnej, życiowej decyzji bez nich.Z samego rana muszę do nich pojechać, nie wiem jak tam się dostanę, nie wiem jak zareagują na moje przybycie. Po prostu muszę tam być. Chwyciłam po telefon aby napisać wiadomość do An o tym, że mam zamiar ich jutro odwiedzić w bardzo ważnej sprawie. Jeszcze raz spojrzałam na lokowate włosy chłopaka, nabrałam powietrza w usta i zaczęłam mówić.
-Harry, my na prawdę musimy porozmawiać- zaczęłam. Drżącymi palcami zaczęłam się bawić jego włosami gdyż niesamowicie mnie to uspakajało.Chłopak szybkim ruchem wyłączył telewizor i spojrzał na mnie wyczekująco. To właśnie jedna z milionów rzeczy, które w nim kocham, dla rozmowy ze mną skończy robić totalnie wszystko.Gdy był teraz przez dwa dni w wirze wywiadów również znajdywał dla mnie czas, nawet podczas rozmowy z dziennikarzem.
-no mów o co chodzi, widzę, że Cie to męczy.
-nie wiem czy wiesz, ale gram jutro na prawdę bardzo ważny mecz sezonu
-tak wiem o tym kochanie-chłopak przerwał mi zapewniając, że jest tego świadomy-zrobię wszystko aby tam być.
-wiem, wiem, że zrobisz wszystko, ale daj mi wyjaśnić. Chodzi o to, że będzie tam bardzo ważny mężczyzna, który jak zobaczy, że gram na prawdę dobrze, może mnie powołać do najlepszej drużyny, jaką znam.
-no to świetnie- wybuchł Harry oczywiście nie pozwalając mi dokończyć.- to może jakiś szampanik?Dobrze wiemy, że Cię wezmą, bo jesteś najlepsza, w końcu jesteś moja. Musisz tam iść- chłopak pełen energii wstał i prawie w skowronkach pobiegł do kuchni, moje czyste wkurwienie na jego reakcję. Słyszałam jak czegoś szuka po szufladach a ja już nie wytrzymałam.
-Harry do cholery, to jest we Włoszech! Rozumiesz na drugim końcu Europy a ty otwierasz jakiegoś posranego szampana!-wykrzyczałam a reakcja na moje słowa był odgłos tuczonego szkła. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam za odgłose. Zobaczyłam rozbite kieliszki na podłodze i Harrego wlepiającego wzrok za okno.
-nic Ci nie jest?-zapytałam przerażona.
-Kiedy miałąś zamiar mi powiedzieć, że to jest w Italii?
-Czy ty siebie słyszysz? Właśnie próbowałam Ci to powiedzieć.
-Jestem pewien, że dowiedziałeś się o tym o wiele wcześniej, ale tak. Ja się muszę dowiadywać ostatni.-odwrócił się twarzą do mnie a w jego tęczówkach widziałam zdenerwowanie z odrobiną poirytowania.
-Dowiedziałam się dzisiaj na treningu, tak to jest w życiu sportowca. Zmieniamy kluby aby się uczyć, poznawać inne metody, style gry. To moja praca, jak twoją jest śpiewanie-starałam się to wszystko na spokojnie wyjaśnić.
-ale ja nie muszę wyjeżdżać do jakiś pieprzonych Włoch!
-ale ja jeszcze do cholery nigdzie nie wyjechałam ! Nie wiem czy dostanę propozycję, nie wiem co zrobię! rozumiesz? Nie wiem. Chciałam tą decyzję podjąć z Tobą, a ty zamiast ze mną porozmawiasz, krzyczysz na mnie, jakbym była człowiekiem wyprutym z uczuć!-po moich policzkach pociekły pierwsze łzy, jednak zdołałam mówić dalej.-twoje trasy będą trwać po kilka miesięcy, ale ja słowa nie powiedziałam ! Teraz zamiast tam stać powinieneś mnie do cholery przytulić-po tych słowach juz całkowicie się rozpłakałam. Na szczęście chłopak oprzytomniał, podbiegł do mnie. Objął mnie swoimi dużymi ramionami i zaczął głaskać po głowie.
-Masz rację przepraszam, jutro na ten temat porozmawiamy. Kocham Cię, wiesz o tym prawda? Nawet jak będziesz na drugim końcu świata to uczucie nie zgaśnie. Jednak musisz mi coś wybaczyć. Nie przyjdę jutro na twój mecz, nie będę w stanie patrzeć jak moja dziewczyna gra rewelacyjnie, dostaje ofertę życia... a ja będę musiał pozwolić jej odejść.-tylko pokiwałam głowa, ale niewyobrażalnie bolało mnie serce na myśl, że go tam nie będzie.

**

-dziewczyno i ty się pytasz czy masz jechać? Oczywiście!-ciocia An dzisiaj rano zareagowała prawie tak jak Harry wczoraj wieczorem, nie wiedząc jeszcze dokąd pojadę, tylko, że ona wiedziała. Siedzę u nich już od 7:30 a za parę chwil muszę się zbierać gdyż dochodzi 9.
-An, mówiłam Ci..
-wiem, Harry. Ale on zrozumie kochanie, nawet mężczyzna jest w stanie takie cos zrozumieć-powiedziała i zaśmiała się widząc minę mojego wujka.
-wiesz, że za nim nie przepadam, ale z tego co mówisz wierzę, że dacie radę-pierwszy raz dzisiaj na ten temat wypowiedział się wujek.-mam nadzieję, że nie zachowa się jak dupek i Cię nie zostawi. A ty.. co tu dużo mówić Lenka, dasz radę. Zawsze dajesz.
-dziękuję.Na prawdę teraz przekonaliście mnie, że jest to dobre wyjście. Teraz muszę się zbierać ponieważ jak juz mówiłam, mecz.. szkoda, że nie możecie przyjść. Wychodzi na to, że nikogo ze mną nie będzie.
-kochanie, jesteśmy zawsze z Tobą, nawet jak tego nie widzisz, a powiedz nam kiedy wrócisz do domu?
-nie wiem wujku. Teraz chcę spędzać czas z Harrym Przepraszam.
-rozumiem. To może chociaż przyjdziecie na jakiś obiad czy coś. Chyba będę musiał go przeprosić.
-jejku dziękuję- rzuciłam się mężczyźnie w ramiona- nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-wiem, wiem. Czego się nie robi dla mojej księżniczki. A teraz uciekaj na mecz.-ucałowałam ich jeszcze w policzki i w wyśmienitym humorze ruszyłam w stronę hali.

**

Nastawienie w drużynie było bojowe. Każda z nas nastrajała się w inny sposób, ja w swój standardowy. Ubrana w rozgrzewkową koszulkę, spodenki oraz dres klubowy ze słuchawkami w uszach biegałam po boisku robiąc kółka wokół całej jego szerokości. Wolałam odseparować się od świata i zając się poszczególną partią mięśni w swoim ciele. Po indywidualnej rozgrzewce zaczęłyśmy rozgrzewać się całą dwunastka wykonując sprinty do siatki i z powrotem. Kilka padów, przewrotów i zaczęły się skoki do bloków. Po normalniej rozgrzewce zabrałyśmy się za piłki. Rzuty, plasy-podstawa. Jeszcze nie czułam bólu w nadgarstku, ale gdy zaczęłam odbijać górą poczułam lekkie szczypanie, jeszcze zdatne do zniesienia. Jednak gdy koleżanka mi spasowała pod same nogi aby wyłapać piłkę musiałam się rzucić na parkiet. Piłkę obroniłam, ale słyszałam jednocześnie, że coś w nadgarstku gruchnęło.
-Nie, to nie możliwe, nie teraz, nie dzisiaj- nie umiałam dopuścić do siebie informacji, że mogłam skręć lub nie daj boże złamać nadgarstek. Szybko pobiegłam do pielęgniarki, która jak na każdym meczu siedziała w wyznaczonym miejscu. Po prostu pokazałam jej nadgarstek i pozwoliłam się nim zająć nic nie mówiąc. Słyszałam jak spiker mówi "gwieździe gospodarzy Lenie Devine zostaje udzielana pomoc lekarska, czy dziewczyna zagra w pierwszym składzie?".
-oczywiście, że zagram-powiedziałam na głos nie zwracając na pielęgniarkę.Czułam jak na moim nadgarstku rośnie ilość plastrów i ściągaczy, które swoją obecnością tylko mnie irytowały. Jestem typem osoby, która leczy się sama, jednak dzisiejsza ranga meczu nie pozwoliła mi na prywatna klinikę we własnej kuchni. Starsza kobieta dała mi jeszcze dwie tabletki przeciwbólowe, zamroziła mięśnie sąsiednie z nadgarstkiem  i pozwoliła mi powrócić do rozgrzewki. Kiedy weszłyśmy na siatkę, czyli mówiąc w zrozumiałym języku zaczęłyśmy atakować, zauważyłam, wielkie zamieszanie na trybunach. Nagle w jednym sektorze pojawili się wszyscy a bynajmniej tak mi się wydawało. Pierwszy wszedł Louis a zaraz za ni El, Zayn, Pezz,Liam, Dan oraz Niall ze swoja miłością życia czyli żelkami. Nigdzie nie widziałam Hazzy, tak jak mówił, nie przyjdzie. Zauważyłam, że zawzięcie szukali czegoś w swoich torbach i nagle powyciągali różne plakaty z napisami "dawaj nasza gwiazdko" "Lena dzisiaj czadu da bo Horana na trybunach ma" i wiele wiele innych haseł. Nagle kamera najechała na ich uśmiechnięte twarze a mi w oczach pojawiły się łzy. No nic, musiałam dalej się rozgrzewać. Po Lewym ataku weszłyśmy na moje skrzydło, później środek i zagrywka. Koniec.
Od tej pory jesteśmy robotami. Podbiegłyśmy niczym zaprogramowane do ławek i przebrałyśmy koszulki, gwizdy na trybunach były teraz tak ciche jakbyśmy były same, totalnie wyłączone od rzeczywistości. Szybka narada z trenerem, ustalona wyjściowa szóstka. Zaczynamy.

Pierwsza akcja. Dość szybka ponieważ zakończona błędem przeciwniczek, dobry początek. Nasza zagrywka. Przebita na drugą stronę, odpowiedź lekkim plasem, podbicie piłki i wystawa do mnie. Wycofanie zapamiętany w  głowie układ nóg lewa, prawa,lewa, wyskok, wygięcie w łuk, wyprowadzenie rąk, skręt nadgarstka, uderzenie. Wylądowanie. Aut. Nie wierzę, mój pierwszy tam poważny błąd w uderzeniu a za czym idzie strata punktu.Szybkie otrząśnięcie się i pozycja do odbioru. Zagrywka idzie w moją stronę, nie przyjęłam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Spojrzałam wymownie na koleżanki dając do zrozumienia, że jestem atakującą i nie przyjmuję. Powinny mnie kryć. Jednak wiem, że mnie o to chodzi. Gram dalej, kolejny atak 2 metry w aut, zagrywka w siatkę. Ból nadgarstka, niepokój w głowie. Nie umiem się wyłączyć, coś się we mnie, w moich mechanizmie zepsuło. Nagle słyszę "czas na żądanie naszego trenera" Cała w stresie zeszłam z boiska chwytając za bidon z wodą.
-Lena jak zaraz tam nie wejdziesz i nie zagrasz tak jak potrafisz zmieniam Cię, jasne?-powiedział trener na krótkiej trzydziestu sekundowej przerwie. Wytarłam twarz ręcznikiem i wróciłam na parkiet. Zagrywka przeciwników dobry odbiór piłka, już nie posłana do mnie a koleżanka zdobywa punkt. Radość, ale wiem, że normalnie ta piłka poszła by do mnie. Spojrzałam wymownie na mój "obóz" na trybunach i bezgłośnie wymówiłam "gdzie on jest" widziałam, że El mnie zrozumiała i szeptała coś Louisowi na ucho. Teraz tylko czekać na jego przyjście. Przerwa techniczna, przegrywamy 5:8, jeszcze nie jest tragicznie. Chwila oddechu i ponowny powrót na boisko. Poprosiłam rozgrywającą, aby nie wystawiała mi do póki jej nie powiem, zgodziła się i najbliższe punkty grałam jako asekuracja.Nagle na boisku wybuchło kolejne zamieszanie i pisk kilku dziewczyn. Wiedziałam, wiedziałam, że to on. Spojrzałam w tamta stronę i się szeroko uśmiechnęłam a chłopak zrobił tą swoją głupkowata minę siedząc już na trybunach. Zaśmiałam się i krzyknęłam do
rozgrywającej, że już jestem. Kolejna piłka, ja w pełni gotowa do ataku ale piłki nie dostałam a druga dziewczyna nacięła się na blok. Pięknie, jak teraz się nie pozbieramy to pierwszy set w plecy. Nie dostałam równiez kolejnej piłki.
-Podaj do Leny! Słyszysz? Do Leny!-krzyczał trener, ale nawet jego krzyki niczego nie wnosiły-idiotko podaj do Leny!
W końcu gdy nasza skrzydłowa po raz kolejny dostała buty(ściana z bloku) nie wytrzymałam i podeszłam do naszej szumnej rozgrywającej.
-czego nie rozumiesz w słowach podaj do Leny?-wykrzyczałam jej w twarz.
-Odwal sie dobra?-o nie, do mnie na boisku tylko trener może takie teksty sypać.
-O co ci kurwa chodzi?-nie wytrzymałam.
-o to, że nie będę każdej piłki wystawiac do nieskutecznego zawodnika!
-ale właśnie to robisz, spójrz na wynik zaraz będzie set w plecy, drugi i kolejny. Ogarnij się wreszcie.-nawet nie zauważyłam kiedy publika ucichła, a kamera była nakierowana na naszą dwójkę.
-jebnij jej Lena-wykrzyczał Nialler, czym spowodował głośny śmiech na całej hali. Jednak odpoczynek nie mógł trwać długo ponieważ sędzia nakazał powrót do gry. Kolejna akcja, już moja i od początku Wycofanie zapamiętany w  głowie układ nóg lewa, prawa,lewa, wyskok, wygięcie w łuk, wyprowadzenie rąk, skręt nadgarstka, uderzenie. Wylądowanie. Atak po prostej, punkt.
Reszta tego seta skończyła się dla nas pomyślenie. A ja w końcu weszłam na odpowiednie obroty. Ostatnia akcja w trzecim secie przy stanie 2:0 dla nas była początkiem i końcem czegoś pięknego.  Wygrałyśmy, ale jakim kosztem, moim kosztem. Przeciwniczki odebrały zagrywkę, piłka była w górze, a ja stałam wycofana w pierwszej strefie do obrony, niespodziewana kiwka, moja obrona i nagle trach. Po nadgarstku. Wiedziałam już, że jest złamany, jednak szybko się pozbierałam i grałam dalej. Punkt, set, mecz. Euforia. Czyste szaleństwo na trybunach.
Na płytę boiska chcieli wbiec wszyscy ale nagle wyłoniła się ochrona. Podbiegłam do mundurowych i poprosiłam aby przepuścili moich znajomych. Jako pierwsze wyściskały mnie dziewczyny, gratulując i obcałowywując. Kolejny był Liam, mimo, że ledwo go znałam wpadłam w jego objęcia po to aby później znaleźć się w objęciach Zayna i Louis'a.
-Mówiłem, że dasz radę?Jestes najlepsza-wyszeptał mi pasiasty do ucha.-idź do Hazzy, chyba musi Ci cos powiedzieć.
Przepchałam się przez tłum ludzi gratulujących mi wspaniałego meczu i wzrokiem starałam się go odnaleźć. Siedział na płycie boiska zbierając konfetti z parkietu. Przysiadłam się do niego i oparłam głowe o jego ramię.
-dziękuję, że przyszedłeś.
-i tak oglądałem mecz w telewizji.
-Harry, jeżeli nie chcesz, to ja nie pojadę, mogę tutaj zostać, też jest mi dobrze. Razem z Tobą.
-nie to ty posłuchaj. Jeżeli ten facet zaproponuje Ci wyjazd, to jedź. Nie zastanawiaj się. Jedź i spełniaj swoje marzenia. Zawsze będę po twojej stronie. Nie odkładaj tego tylko z mojego powodu.
-jesteś pewien?
-dla Ciebie wszystko-wbił się w moje usta a ja odwzajemniłam pocałunek, który był przepełniony miłością. Nie interesowało mnie to, że paparazzi, którzy nagle sie tu znaleźli robili niezliczona ilość zdjęć.  Ta chwila była nasza.. do czasu.
-przepraszam, że przerywam. Lena, trener Cię woła. Mnie wzięli, mam nadzieję, że Ciebie również.-przerwała nam tą wspaniałą chwilę koleżanka z druzyny, która razem ze mną miała wyjechać do Włoch.
-dobrze, juz idę. A i poznaj mojego chłopaka.To jest Harry
-Hazz to jest Maddie.
Zostawiłam tę dwójkę i pobiegłam do trenera.Starszy mężczyzna stał niedaleko ławki rezerwowych rozmawiając z wysokim brunetem w garniturze, od razu wiedziałam kim on jest.
-o jest i nasza gwiazda- trener objął mnie ramieniem-Lena to jest Marco, jest prezesem klubu Trentino i zaoferowali Tobie oraz Maddie miejsce w drużynie, mam nadzieję, że twoja odpowiedź jest prosta.-przedstawiłam się mężczyźnie, który wyglądał mniej więcej na 40 lat. Chwilkę porozmawialiśmy a ja bez dłuższego zastanowienia zgodziłam się na wyjazd do słonecznej Italii. Podziękowałam za ofertę oraz zapewniłam, że nie mogę się doczekać wspólnej pracy i odeszłam od mężczyzn. Nie wiedząc co ze sobą zrobić pobiegłam do Harrego, który teraz stał razem z resztą moich przyjaciół. Wbiegłam w kółko i wykrzyczałam
-jadę do Włoch-rzuciłam się chłopakowi w ramiona i mocno pocałowałam dookoła zabrzmiały oklaski i gwizdy a ja nie miałam ochoty się od chłopaka odrywać.
-to co, jedziemy do nas na grilla!-zarządził Louis

**

-Lena! pierś z kurczaka a'la Louis zjesz?-krzyczał pasiasty przy grillu podczas kiedy ja razem z dziewczynami siedziałam nad basenem mocząc nogi i sie opalając.
-A'la Louis jeszcze nie jadłam więc poproszę !
-To co Lena, niedługo się rozstajemy-powiedziała Dan sącząc drinka.
-kto by pomyślał, że ta dwójka idiotów doprowadzi do naszego poznania-zaśmiała się El-zawsze byłam tylko ja Dan i Pezz oraz oczywiście miliony hejtów, bardzo się cieszę, że ktoś do nas dołączył
-nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że do was dołączyłam. A co do hejtów, na prawdę was podziwiam, często w telewizji widzę jak fanki chłopców na was reagują, chyba nie dałabym rady a na szczęście jeszcze nie spotkałam się z nienawiścią z ich strony.
-wchodziłaś na portale społecznościowe?-zapytała Perrie.
-nie, nigdy to nie było moim uzależnieniem a teraz już całkowicie zaprzestałam odwiedzania twittera.
-i bardzo dobrze-zaśmiała się Dan.
Nagle do basenu na bombę wskoczył Harry Zayn i Niall całe nas oblewając wodą.Nie obyło się bez pisków i krzyków. Wyławiający się spod wody Harry i jego słodkość zaraz po tym powodowała, że chciałam go pocałować. Podpłynął do mnie i swoimi umięśnionymi ramionami wydostał się z basenu siadając obok mnie.
-wiesz mam nie pochamowaną chęć zrobienia czegoś-wymruczał mi do ucha kładąc rękę na udo. Dobrze, że Perrie weszła do basenu z Zaynem i teraz się chlapali a Dan i El o czymś zawzięcie plotkowali, bo jestem pewna, że na mojej twarzy pojawił się rumieniec-chciałbym zobaczyć Cię całkiem nagą u siebie w łóżku, całą tylko dla mnie-mówił dalej coraz wyżej podjeżdżając swoją dłonią.
-Jedzenie-wykrzyczał Louis, teraz jestem mu za to niewyobrażalnie wdzięczna.
-mmm ale jestem głodna-powiedziałam i szybko podbiegłam do chłopaka zostawiając Hazzę samego nad basenem. Każdy nałożył sobie na talerz wszystko na co tylko miał ochotę i wszyscy razem usiedliśmy przy ogromnym stole zajadając się przysmakami, śmiejąc się i fantastycznie spędzając czas z przyjaciółmi. Po około czterech godzinach Harry wstał złapał mnie za rękę i zakomunikował.
-no to my już się będziemy się zbierać-powiedział poruszając charakterystycznie brwiami czym rozbawił całe towarzystwo.
-tylko tam za bardzo nie baraszkujcie dzieci-powiedziała Dan czym juz całkowicie rozbawiła towarzystwo. Horan śmiał się do tego stopnia, że cała zawartość jego ust wylądowała na stole.
-cała dzielnica będzie znała moje imię-powiedział Harry patrząc na mnie a ja chciałam w tym momencie zapaść się pod ziemię.
-Harry..-powiedziałam wtapiając się w jego bok.Chłopak się zaśmiał pomachał wszystkim i zaprowadził mnie do samochodu.

**
-Nie wyobrażam sobie sześciu miesięcy bez Ciebie, wiesz? Uzależniłem się od Ciebie, ale oboje mnie znamy-powiedział Hazz gdy leżeliśmy na łóżku mocno się do siebie przytulając. Chłopak gładził moje włosy a ja wysłuchiwałam jego równy oddech.
-damy radę, wiesz, że damy.
-wiem, że ty dasz radę. Jesteś tak niesamowita i jestem pewien, że tam we Włoszech będziesz miała samych adoratorów, ale wiem, że dasz radę. Kocham Cię-pocałował mnie w głowę.
-ja cie kocham mocniej i wiem, że zrobisz to samo.Czuję, że największy łamacz serc i babiarz nie złamie mi serca-pocałował go w usta.
-nigdy cie nie zawiodę, obiecuję-przekręcił się tak, że teraz leżał już na mnie-a teraz chodź tu do mnie-wbił się w moje usta z taką zachłannością miłością i pożądaniem jakiego dawno nie czułam.Jego ręce zawędrowały pod moja koszulkę, której już po chwili nie miałam na sobie...

___________________________________________

dam, dam, dam.Jest to przed ostatni rozdział tej serii. Jeszcze 20  i koniec pierwszej części. 
W sobotę wyjeżdżam i nowy rozdział ani na tym ani na pierwszym blogu sie nie pojawi.
Mam nadzieje, że dacie radę zostawić 25 komentarzy.
Dziękuję za ostatnie komentarze i bardzo się cieszę, że zostawiacie takie długie opinie.
Do usłyszenia <3



czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 18

Nareszcie wychodzę z tego mieszkania w którym pustka przeszywa mnie na wskroś. Z jakiego mieszkania? Od powrotu z Chomles Hapel mieszkam u Harrego. Sam mi to zaproponował dobrze wiedząc, że wolę jeszcze nie wracać do Any i Matta. Jednak nie przestałam utrzymywać z nimi kontaktu, a raczej z An bo najwyraźniej tylko ona mnie rozumie. Pewnego wieczoru podczas rozmowy powiedziała mi nawet, że ona to samo zrobiłaby dla Matta gdyby rodzice zabronili jej się z nim spotykać, aż miło mi na sercu się zrobiło gdy nazwała siebie tak jakby rodzicem, dając do zrozumienia, że zawsze mogę na nią liczyć. Co do mojej pracy...  na szczęście nie została mi ona odebrana, ale szef zmniejszył mi ilości godzin odbierając nocki ponieważ po tej całej aferze bał się o mnie. Z Hazzą układa nam się się wyśmienicie, ale doradził mi abym nie wchodziła na żadne portale społecznościowe typu twitter, ponieważ ich fanki mogą być dla mnie bezlitosne, więc najlepiej jak całkowicie odetnę się od tego świata. Następnego dnia po tej całej imprezie gdzie sie pobiłam, napiłam i pogrążyłam miałam kaca morderce i mój kochany chłopak nie szczędził mi uszczypliwych komentarzy dając wszystkim mieszkańcom do zrozumienia, że się źle czuje jak gdyby mój wygląda tamtego dnia nie wystarczał do takich wniosków. Kiedy  wyjeżdżaliśmy Annie z ledwością nas z domu wypuszczała płacząc przy tym niemiłosiernie. Musieliśmy więc obiecać, że nie długo ponownie ich odwiedzimy. Niestety Harry musiał wczoraj rano wyjechać i dopiero dzisiaj wieczorem wraca, więc całkiem sama siedziałam w naszych czterech ścianach.A teraz? Teraz mijam ulicę Londynu, które nie są juz mi tak straszne i znienawidzone jak na początku. Z  uśmiechem na ustach i torbą zawieszoną na ramieniu wchodziłam właśnie do wielkiej hali sportowej na której nie byłam od kilku dni. Przywitawszy się ze wszystkimi poszłam do szatni w której dziewczyny podobno już są więc nie pozostało mi nic jak pokonać kilka pięter schodów i kierować się do szatni. Bez stresu weszłam do środka i się przywitałam się z kilkoma dziewczynami, te coś tam wybąkały w moim kierunku i miałam wrażenie, że o mnie rozmawiają, ale raczej nic na to nie poradzę a już na pewno nie będę się przejmować.  Usiadłam przy swojej szafce i zaczęłam się przebierać mając nadzieję, że nikt nie zwraca na mnie uwagi.
-Jej Lena, co Ci się stało?-podbiegła do mnie najsympatyczniejsza dziewczyna z drużyny wskazując moje jeszcze widoczne siniaki na brzuchu.-czy ten cały Harry Cie bije?-zapytała a mi o mało oczy nie wyszły z orbit.
-nie no coś ty.-zaśmiałam się na same wspomnienie tamtej bijatyki- on by na mnie ręki w życiu nie podniósł, a to- wskazałam na siniaki- to na prawdę długa historia. Opowiem Ci może po treningu a teraz chodź bo się spóźnimy- chwytając za bidon z wodą wyszłyśmy z szatni i zbiegłyśmy po schodach do hali. Trenerzy już byli i o czymś zawzięcie rozmawiali. Nie zwróciwszy na nich większej uwagi poszłam za zaplecze po apteczkę aby zabandażować jeszcze obolały nadgarstek. Usiadłam na ławce z reszta dziewczyn i czekałam na przybycie trenerów, w końcu udało im się przyjść więc ucichły rozmowy i czekałyśmy na to co maja nam do powiedzenia.
-Więc witam was po kilku dniowej przerwie. Mam nadzieje, że wypoczęłyście ponieważ jutrzejszy mecz został przeniesiony na jedenastą więc przed dziesiątą chcę tutaj gotową do rozgrzewki widzieć już każdą z was. Lena-spojrzał na mnie tak samo jak i cała reszta co lekko prze speszyło- ty wraz z Maddie dostałyście możliwość grania w Trento, jutro na meczu mają się pokazać przedstawiciele tamtejszego klubu, mam nadzieje, że dacie z siebie wszystko-spojrzałam na dziewczynę,z którą rozmawiałam kilka minut temu w szatni. Widziałam w jej oczach lekkie przerażenie, które teraz również gościło na mojej twarzy. Trento to jeden z najlepszych klubów w Europie na granicy Włoch z Niemcami. No właśnie Włoch!Przecież ja ani nie znam języka, ani nic. Nie wiem czy mogę teraz tak wszystkich zostawić, Harrego, An, Matta. Będę musiała  z nimi na ten temat porozmawiać.- Coś ty zrobiła z tym nadgarstkiem ?!-zdałam sobie sprawę, że te słowa sa skierowane w moją stronę.
-Ja, to przez przypadek.
-Przypadek, nie przypadek, jutro masz grać na najwyższych obrotach, zrozumiano?
-tak trenerze.
-no to teraz rozgrzewać się raz, raz.
Dzisiaj na treningu robiłam wszystko jak robot, nastawiona maszyna do biegania, skakania i odbijania piłki. Nie miałam kontroli nad własnym ciałem ponieważ to ono przejęło teraz władzę nad moim umysłem. Nie czułam piekielnego bólu wydobywającego się z mojego najwyraźniej zwichniętego nadgarstka. Nie czułam zmęczenia w nogach robiąc kolejną serię stacyjek, nie czułam nic poza strachem, który znalazł się w mojej głowie z powody irracjonalnego strachu na myśl wyjazdu tak daleko.Wiem, że jeszcze nic nie jest pewne, ale od dziecka marzyłam aby grać gdzieś zagranicą, a dzisiaj gdy jest to na wyciągnięcie ręki dopadają mnie wątpliwości. Kto by pomyślał, że to właśnie Harry będzie moim największym dylematem i powodem, dla którego chciałbym tu zostać. Jeszcze kilka tygodni jedyną myślą był wyjazd z Londynu poznania kogoś, a tutaj takie zwroty akcji w moim życiu. Z mojego transu wyrwał mnie znajomy głos i fakt, że wszyscy przestali biegać. Rozejrzałam się dookoła hali i zauważyłam, że woźny Edward, który pozwala mówić na siebie po prostu Ed szarpie się ze znajomą mi postacią, jednak od tyłu owego mężczyzny nie rozpoznałam.
-Lena, powiedź mu coś, bo będę musiał zadzwonić po ochroniarza-zakapturzona postać wywołała moje imię i w końcu odwróciła się w moja stronę. Gdy zobaczyłam kto tam stoi o mało się nie przewróciłam, a oczy wszystkich zgromadzonych osób ponownie były skierowane w moja stronę.
-Lenka czy znasz tego mężczyznę?-zapytał coraz bardziej poddenerwowany trener.
-tak trenerze znam, ale nie chcę aby tu zostawał.-powiedziałam i odwróciwszy sie do chłopaka plecami wróciłam do treningu.
-I tak musimy porozmawiać!-krzyknął i wyszedł z hali, obawiałam się tego co on chce mi powiedzieć a przede wszystkim tego, że jak skończę trening on gdzieś tam będzie stał.

**
-możemy teraz porozmawiać? Nie zajmę ci wiele czasu tylko kawa- zostałam zaczepiona kiedy schodziłam po schodach po treningu.
-mało namieszałeś w moim życiu?
-za dużo dlatego chcę Cię teraz przeprosić i wszystko naprawić. Jedna kawa, zrób to dla siebie, mnie i Harrego.
-No dobrze, chodźmy.-zgodziłam się ponieważ wiedziałam, że chłopak tak szybko nie odpuści i będzie drążył dziurę dopóki nie wypiję z nim tej cholernej kawy. Weszliśmy do jego sportowego samochodu i ruszyliśmy w bliżej nieokreślone miejsce.

**

-tutaj kawa dla państwa, jeżeli jeszcze czegoś będą państwo sobie życzyć proszę wołać-do naszego stolika podeszła niewysoka kelnerka o komicznych tęczowych włosach, po których pewnie wszyscy ją zapamiętuję. Postawiła przed nami dwie kawy i wróciła do pracy. Upiłam pierwszy łyk i wyczekująco spojrzałam na chłopaka, jednak ten patrzył się w jeden bliżej nie określony punkt gdzieś za oknem.
-Louis, powiesz mi o co chodzi? Bo za bardzo nie rozumiem.
-no to już Ci wszystko tłumaczę.Od kiedy jesteś z Harrym, mój kontakt z nim zmalał do zera, ale nie. Nie chcę Cię za to winić ponieważ wiem, że on odciął sie ode mnie przeze mnie. Jednak ja juz tak nie mogę. Pokochali Cię wszyscy. El, Dan i Perrie morały prawiły mi od dawna, Hazza wolał się po prostu nie odzywać a chłopaki patrzyli na mnie z politowaniem i postanowiłem Cię przeprosić za swoje zachowanie.
-Wiesz, nie chcę abyś mnie przepraszał dlatego, że inni Cię o to proszą. Wolę aby ludzie lubili mnie za to jaka jestem a nie z ledwością akceptowali  tylko dlatego, że jestem z ich przyjacielem.
-ale ja nie chcę Cię tylko akceptować, chcę Cie poznać i być ponownie przyjacielem dla Hazzy i może również dla Ciebie. To ja zaprosiłem wtedy Caroline, to ja byłem powodem waszych kłótni, ale kiedy zobaczyłem wasze wspólne zdjęcie, które dodał Hazza i ten wasz uśmiech, to sobie pomyślałem "Louis ty kretynie o co Ci chodzi?" i wiesz co? Dalej nie wiem dlaczego byłem tak uprzedzony do Ciebie. Przepraszam- nie wiem dlaczego ale całkowicie wierzyłam w jego słowa. Czułam,że są szczerze i, że nikt go do tego nie zmusza.
-wybaczam Ci  Louis. Ale na szczęście już nie długo nie będziesz musiał mnie znosić-powiedziałam i dopiero później ugryzłam się w język.
-co masz na myśli?
-nie, nic.
-oj no przestań, nikomu nie powiem, Chillout Lena, nie jestem ostatnim dupkiem.
-no ostatnim dupkiem może i nie-zaśmiałam się widząc minę chłopaka po tych słowach-dzisiaj na treningu dowiedziałam się, że chcą mnie wziąć do drużyny w jednym z najlepszych zespołów w Europie.
-i co w tym złego?
-no wszystko fajnie, ale ten zespół jest we Włoszech, Louis, we Włoszech.  Przez to, że wtedy przyszliście do mnie do pracy mam tak wielki mętlik w głowie, że szok. Bo co ja mam powiedzieć Harremu?
-no nie wiem, ale wiem, że musisz z nim na ten temat porozmawiać.
-wrócił już?
-jakoś godzinę temu.
-obrazisz sie jak Cie poproszę o odwiezienie do domu?
-no coś ty, jedźmy w takim razie.

____________________________________
tak jak obiecałam po minimum 20 komentarzach pojawił się kolejny rozdział, jak wam się podoba?
Za jakieś 2 lub trzy rozdziały będzie już koniec pierwszej części. Chcecie kolejną? 
Jeżeli tak to czekam na wasze opinie w komentarzach ;)
I teraz również proszę o minimum 20 ;)
do usłyszenia <3

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 17

-Lena, widziałaś gdzieś moja koszulę?!Zaraz goście przyjdą a ja nie wiem gdzie ją położyłem.-Harry biegał po całym domu wrzeszcząc, że nie może znaleźć wierzchniego ubrania mimo tego iż mówiłam mu już, że jest w pralni, gdzie ją wyprasowałam. Lokowaty wpadł do pokoju jak burza setny raz sprawdzając w ogromnej szafie prawie rozwalając jedną z półek. Nie mogłam patrzeć jak się biedaczek męczy, ale widok jego umięśnionej klatki utrzymywał mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam przetrzymując go odrobinę w niepewności. Widziałam jak spogląda na mnie tymi swoimi zielonymi paczadłami proszącymi o zlitowanie się nad nim.
-Pralnia, ciołku juz Ci mówiłam. Leży na desce do prasowania.
-jesteś najlepsza!-prze szczęśliwy ucałował mnie w policzek i wybiegł do pomieszczenia do którego go pokierowałam. Ja natomiast zaczęłam się ubierać. Z początku w ogóle nie miałam pomysłu ponieważ w mojej torbie do której wrzucałam wszystko co się dało tak na prawdę nic do siebie nie pasowało. Poszłam z problemem do mamy chłopaka, która pomogła mi szybciej niż sądziłam. Chwilę postała przy mojej torbie z której wyciągnęła białą koszulkę z kwiatowym wzorem i do tego walające się po kieszeniach kolczyki, których nie miałam w zwyczaju nosić. Kobieta stwierdziła, że ta koszulka będzie pasowała, ponieważ ta kolacja ma nie być bardzo elegancka i ona sama ubiera się tylko troszkę bardziej odświętnie. A biorąc pod uwagę, że później mamy w planach iść z Lexi na imprezę to nie mogę się  wyróżniać. Sama chciałam ubrać czarne spodnie ale zostało mi to zabronione w jednym prostym zdaniu mówiącym, że mam odkrywać swoje śliczne nogi. Dostałam od Annie czarną spódnicę z podwyższonym stanem i czarne buty. Nie wiedziałam jak jej dziękować. Całośc teraz nałożyłam na siebie i powiem, że wyglądałam na prawdę dobrze. Tylko obawiam się, że Hazza już nie będzie ode mnie wyższy.  Włosy zostawiłam rozpuszczone natomiast oczy wytuszowałam oraz pomalowałam usta.Gotowa zeszłam na dół gdzie pomogłam do końca przyszykować stół.
-dziękuję Ci kochanie za pomoc, a możesz przynieść sztućce z kuchni, na śmierć o nich zapomniałam.
-oczywiście, cos jeszcze przynieść?
-nie, sądzę, że to wszystko.-tak jak poprosiła kobieta poszłam do kuchni, gdzie o blat opierał się mój chłopak pisząc coś zaciekle na telefonie.
-wow, wyglądasz...bosko-podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta.-ale tych butów to chyba się będziemy musieli pozbyć.Jestem ledwo od Ciebie wyższy.
-oj nie marudź.A trampkach przecież nie pójdę-wyminęłam chłopaka i skierowałam się do szuflady, z której wyciągnęłam przedmioty po które tu przyszłam i razem z loczkiem poszliśmy do jadalni. Porozkładałam wszystkie sztućce kiedy to po upływie kilku sekund rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Gospodarz domu czyli w tym przypadku Robin poszedł otworzyć drzwi a nasza pozostała trójka rozsiadła się w salonie. Usłyszałam dwa nowe głosy przeplatające się z głosem Robin'a. Kiedy weszli w głąb mieszkania moim oczom ukazała się para ludzi mniej więcej w wieku Annie. Kobieta była nie wysoką blondynką ubraną w wysokie czarne szpilki długą spódnicę oraz modną ostatnimi czasy zwiewną koszulkę. Cały wygląd z pomocą makijażu odejmował jej lat. Zaraz za nią stał wysoki mężczyzna ubrany w jasne spodnie i czarną marynarkę, a jego twarz przyozdabiał lekki zarost.
-Kochani, goście już są-powiedział Robin zwracając się do nas. Annie przywitała się ze znajomymi a my czekaliśmy aż ktoś nas sobie przedstawi. Na szczęście nie musiałam czekać długo ponieważ kobieta przypomniała sobie o naszym istnieniu.
-Kate, Mark, to mój syn Harry-zaczęła brunetka na co Hazza podał dłoń wysokiemu mężczyznę i ucałował kruchą dłoń blondynki.-a to Lena jego dziewczyna.
-bardzo mi miło-powiedziałam i padałam dłonie mężczyźnie.
-no to może przejdźmy do jadalni, kolacja już jest gotowa.
Zajęliśmy miejsca przy stole gdzie siedziałam obok loczka. Na przeciwko nas usiedli goście a po bokach Robin oraz Annie. Na początku rozmowa przybrała wyraz bardzo oficjalnej ponieważ mężczyźni musieli omówić pewne sprawy biurowe. Nie do końca wiedziałam o co chodzi ponieważ nie wiedziałam czym obydwoje się zajmują więc w ciszy siedziałam i przysłuchiwałam się konwersacji. Kiedy na stół "przywędrowało" główne danie rozmowa o pracy zeszła na dalszy plan a panie zaczęły rozmawiać na mniej ważne tematy.
-No to Harry czym się zajmujesz?-zagadała blondynka, na co ja się uśmiechnęłam i zastanawiałam się co chłopak odpowie.
-cóż..-zaczął z uśmiechem- dziwnie mi odpowiadać na takie pytanie.
-co sądzisz , że wszyscy Cię znają?-powiedziałam na co rodzina chłopaka zareagowała głośnym śmiechem. Widziałam na twarzach gości lekkie zdezorientowanie.
-nie wcale tak nie sądzę...dobra, tak myślałem.-powiedział chłopak, czym spowodował kolejną falę śmiechu.-wracając do odpowiedzi. Zajmuję się muzyką, a tak właściwie to śpiewam w zespole One Direction, zajęliśmy trzecie miejsce w X-factorze- powiedział a ja dopiero teraz słyszałam jak o kimś o tym opowiadał, ponieważ większość ludzi, których spotkaliśmy wiedziało kim chłopak jest.
-no to gratuluję, i przepraszam, że jestem tak niedoinformowana.
-nie ma za co przepraszać. Miło jest czasami powiedzieć co się robi.
-a Ty Lena, dobrze pamiętam? Co robisz w życiu?
-tak dobrze pani pamięta. Ja poszłam w stronę sportu. Od kilku lat gram w siatkówkę a od niedawna w klubie Londyńskim.
-jest najlepsza-wtrącił Harry.Przez co na mojej twarzy pojawił się jak mniemam burak.
-nie przesadzaj.
-powinnaś sie cieszyć, że twój chłopak tak w Ciebie wierzy. A co planujesz dalej? -temat drążył tym razem Mark.
-ależ ja się bardzo cieszę. Wiem, że zawsze mam w nim wsparcie. A co do dalszej, jakby to nazwać kariery. Mam kilka propozycji z kilku fajnych miejsc, ale jeszcze nic nie postanowiłam, mam dużo czasu. Wiem, jedno, że przede wszystkich chcę się rozwijać.-wydaje mi się, że wyszłam dzielnie z podbramkowej sytuacji. Wolałam nie wyjawiać możliwości wyjazdu za granicę nie omawiając tego wcześniej z Harrym.
-piękne słowa, a ile wy się właściwie już znacie?-popatrzyłam na Hazzę aby to on odpowiedział na to pytanie.
-my to sie chyba znamy całe życie. Razem chodziliśmy do przedszkola i do szkoły. Później nasze drogi się rozeszły. A teraz bardzo was przepraszam, ale my musimy już iść. Niestety jesteśmy umówieni.-powiedział po czym zaczął wstawać od stołu.
-miło było państwa poznać.
-nie wróćcie za późno.
-mamo, jestem dorosły, wrócę kiedy będę chciał, ale spokojnie rano jak do nas do pokoju przyjdziesz to będziemy, ale nie przychodź przed 10, bo dzisiaj przesadziłaś.-te słowa wywołały kolejną falę śmiechu, po której na dobre opuściliśmy dom kierując się do samochodu.
-jesteś pewien, że jazda samochodem tam jest dobrym pomysłem? Jak wrócimy?
-kolejny raz dzisiaj nie dam Ci się przekonać do spaceru. Wrócimy taksówką, a teraz nie marudź, tylko wchodź

**

-Lana, Harry!!-usłyszeliśmy nawoływanie naszych imion gdy wyszliśmy z samochodu. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam Lexi z chłopakiem przy drzwiach klubu, dopiero teraz pożałowałam, że się na to zgodziłam. Osoba nie pijąca nie czuje tej "magii" tego rodzaju miejsc i mam wrażenie, że to będzie długa ciężka noc.
-Chodźmy-chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę znajomych. Dziewczyna przedstawiła nam swojego chłopaka po czym ruszyliśmy do środka. Juz na wstępie otępiła mnie zbyt głośna jak na mój gust muzyka, zresztą nigdy nie przepadałam za takiego rodzaju nutą. Pierwszy minus dzisiejszej nocy ale stop. Nie mogę się od razu negatywnie nastawiać. Ciągnięta dalej przez Styles'a omijałam roznegliżowane dziewczyny wijące się w tych całych erotycznych tańcach przed swoimi partnerami ocierając się o ich krocza. Nie wiem na ile musiałabym być zdesperowana aby zrobić coś tak upokarzającego dla dziewczyny. Zostałam popchnięta przez kilka z nich ale nie zwracałam na to większej uwagi i dalej szłam za chłopakiem. Doszliśmy do wielkiego baru przy którym kłębiło się wiele osób. Chłopak nakazał mi usiąść na taborecie a sam stał przy mnie cały czas mnie obejmując, a Lexi z David'em poszli zająć jakieś miejsce do siedzenia.
-co dla Ciebie?
-Hazza, ja nie piję. Wy sobie coś weźcie, a ja się napiję wody.
-hej, mała. Spójrz na mnie- złapał mnie za pod brudek patrząc w oczy, chowając jeden z moich kosmyków za ucho.- jesteś dorosła, jesteś tutaj z chłopakiem i znajomymi, nic się nie stanie jak wreszcie trochę się zrelaksujesz i zabawisz. Proszę?
-ale jutro będziesz miał mnie na sumieniu.
-jesteś najlepsza- pocałował mnie w usta i zamówił cos dla każdego.
Szczerze powiedziawszy bardzo posmakowało mi coś co zamówił mi chłopak. Nie była to czysta wódka, której pewnie bym nawet nie powąchała a coś niebieskiego z kawałkami lodu i owocami. Nim się obejrzałam Lexi z David'em szaleli już na parkiecie co chwila wypijając po kieliszku czystej ze śmiechem przyglądałam się jak po kolejnej upływającej minucie dziewczyna coraz bardziej słania się na nogach.
-idziemy zatańczyć?
pewnie.-podałam rękę chłopakowi i weszliśmy na parkiet gdzie o dziwo również bawiłam się świetnie, jest drugi plus dla dzisiejszej nocy. Nie musiałam odprawiać jakiś żałosnych tańców przed chłopakiem aby się dobrze bawić a Hazzie humor dzisiaj dopisywał niewyobrażalny.Śpiewał, skakał, dopadła go tak zwana głupawka. Nagle obok nas pojawiły się jakieś dwie dziewczyny wywijające swoimi sztucznymi cyckami przy moim chłopaku, starałam się nie zwracać uwagi, ale jak miałam nie zwracać uwagi na kogoś kto tańczy tuż obok mnie starając się mnie pozbyć. A najgorsze w całej sytuacji było to, że mojemu juz podpitemu chłopakowi to w ogóle nie przeszkadzało, a nawet jego mina zdradzała zadowolenie takim obrotem sprawy. Nie zauważał tego, że co chwila byłam popychana, przez owe dziewczyny. Cały czas rzucały jakieś głupie uwagi w moją stronę sprawiając, że ta impreza została już przeze mnie skreślona.W końcu nie wytrzymałam i odeszłam od chłopaka pozostawiając go z dziewczynami. Poszłam do siedzącej przy barze Lexi, która chyba zauważyła, moje poddenerwowanie.
-co jest?-zapytała  a ja tylko pokazałam jej dłonią Harrego z dwiema wywłokami, które jakby mogły to by się tak, teraz przed nim rozebrały.-szczerze powiedziawszy jakby ktoś się dobierał do mojego chłopaka dostał by po mordzie, ale pewnie ty nie preferujesz takich metod.-zaśmiałam się na słowa dziewczyny, ma rację, raczej wolę nie wdawać się w bójki, ale ta perspektywa w tej sytuacji była na prawdę interesująca.-to może się chociaż napijesz?
-a wiesz, nie mam nic do stracenia, ale daj mi coś mocniejszego. - dziewczyna zawołała barmana, który nie odchodził od nas o krok.
-czego potrzebujecie szlicznotki?
-gdyby nie fakt, ze mam chłopaka to Ciebie- zaczęła bajerować Lexi przez co na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Chłopak podstawił nam pod nos szklanki z jakąś cieczą w środku. Nie zastanawiałam się co to jest i na jednym tchu wszystko wypiłam.
-widzę, że mamy tutaj jakiś problem, mogę jakoś pomóc- nachylił się w moja stronę ukazując przepakowana klatę i białe zęby.
-tak, jedyne co możesz zrobić to mi dolać- odpowiedziałam obojętnie patrząc w stronę mojego chłopaka, który całkowicie zapomniał o moim istnieniu. Jednak nie było go na parkiecie, całkowicie zniknął mi z pola widzenia, rozglądałam się dookoła, ale nie mogłam go namierzyć.
-co szukasz, swojego chłopaka? Chyba Cię zostawił-nie wiem skąd ale na taborecie obok znalazła się jedna z blondynek, z którymi zostawiłam chłopaka.
-nie twoja sprawa-powiedziałam i ponownie jednym łykiem wypiłam całą zawartość szklanki. Poczułam jak nadmiar alkoholu rozchodzi się po całym moim ciele dodając mi odwagi i ochoty do życia.W głowie przyjemnie mi szumiało a ciało robiło co chciało.
-uu, ostra. Nie moja wina, że wolał nas od Ciebie, zresztą jak ty wyglądasz? Spod mostu się wyciągnęłaś ? Widać, że jakaś suka z Ciebie, pewnie dupy mu od razu dałaś to się zainteresował.
-co ty powiedziałaś?-zapytałam i czułam jak się we mnie gotuje jakbym zaraz miała wybuchnąć.
-przeliterować? Jesteś S-U-K-Ą. Wiesz to taka dziewczyna...- nie dałam jej skończyć ponieważ po prostu ją uderzyłam w twarz.

**Harry

-Ty gdzie zgubiłeś Lenę?-zapytał David gdy obydwoje siedzieliśmy na kanapie a ja kończyłem kolejnego drinka.
-Właściwie to nie wiem. Zostałem nagle z jakimis dziewczynami a ona mi zniknęła, nie wiem co się stało.
-stary! jakieś laski do Ciebie podbijały a ty tak po prostu pozwoliłeś im na to? Co ta dziewczyna w tobie widzi, że dalej z tobą jest?
-szczerze to nie wiem, ale wiem, że teraz nie dałbym bez niej sobie rady.-odpowiedziałem szczerze ponieważ Lena stała się dla mnie niczym tlen, bez którego człowiek jak dobrze wiemy nie przeżyje. Przez te kilka dni od kiedy budzę się obok niej, czuję zapach jej skóry, głos, śmiech to wszystko jest takie..cudowne. Uzależniłem się od przebywania z nią i wiem, że chcę spędzić z nią resztę życia, ale takim zachowaniem jak dzisiaj oddalam swój własny plan o miliony, miliony kilometrów. Nagle zauważyłem, że obok baru powstało jakieś zamieszanie. Jakoś mnie to nie interesowało ponieważ jakieś awantury w klubie to normalnie, teraz martwiłem sie tylko o to, gdzie jest Lena, bałem się , że wyszła z klubu i jutro będę musiał na prawdę mocno się starać o jej wybaczenie.
-chłopaki pomocy, one bija Lenę. Chodźcie, szybko!-nagle przybiegła Lexi i powiedziała coś co strasznie mną wstrząsnęło, a słowa "one bija Lenę" odbijały się echem po mojej głowie. Szybko poderwałem się z miejsca i ruszyłem do miejsca zamieszania. Zauważyłem leżącą na ziemi Lenę, która zasłaniała twarz a dobrze znane mi  dwie dziewczyny ją biły jak gdyby była zwykłym śmieciem, a ludzie dookoła mieli z tego niezły ubaw. Lexi jak ponownie dobiegła do miejsca rzuciła się na jedną z dziewczyn bijąc ją prosto w brzuch przez co dziewczyna zgięła się w pół. Ja odrzuciłem na bok druga dziewczynę, która upadła na ziemię parę metrów dalej.
-jeszcze raz ja tkniesz, to przysięgam Ci, że tego nie przeżyjesz!-wydarłem się w stronę dziewczyny.Zauważyłem, że gdy pojawiłem się w centrum zamieszania pojawiły sie jakieś szmery. Wiedziałem co to znaczy zostałem rozpoznany. Pomogłem mojej dziewczynie wstać z ziemi, jednak ta odepchnęła mnie od siebie patrząc na mnie zapłakanymi oczyma. Widziałem strach i ból w tych dwóch tęczówkach za które jestem w stanie oddać życie.  Patrzyliśmy an siebie tak przez krótką chwilę, próbowałem ja przytulić ale mi to uniemożliwiła.
-Lena, ja Ciebie
-co, przepraszasz? To ci powiem, że masz za co, a teraz mnie po prostu zostaw.-dziewczyna zaczęła wychodzić z klubu, zostawiając mnie totalnie samego i z irytowanego.
-palancie biegnij za nia- powiedział jeden uczestnik "pokazówki"
-tak, racja- ocknąłem się i wybiegłem na ulicę.Widziałem jej postać przemierzającą chodnik.Podbiegłem do niej łapiąc na nadgarstek, ale ta syknęła z bólu więc szybko ja puściłem.
-proszę Cie poczekaj.
-Na co mam czekać Harry? Na kolejne dziewczyny, które będą mnie wyzywać bo mój własny chłopak nie będzie umiał im odmówić, wiesz? Nie dziękuję. Nie mam siły.
-Po co się  z nimi biłaś?
-No nie wiem, może dlatego, że mnie wyzywały. Zarywały do Ciebie.
-i to jest powód?
-tak zwal teraz wszystko na mnie. To ja jestem ta zła. A nie pomyślałeś... a wiesz co nie ważne. Proszę zostaw mnie teraz. Daj mi odpocząć. Zobaczymy się w domu. Nie idź za mną. Idź się dalej bawić z jakimiś barbie. Zostaw mnie, tylko tyle.-powiedziała nawet na mnie nie patrząc i poszła przed siebie. Wiedziałem, że muszę jej teraz pozwolić odejść, jakbym teraz tego nie zrobił to chyba by mnie zabiła. Wróciłem zatem do klubu aby powiedzieć Lexi i Davidowi, że muszę iść.

**Lena

Szłam otoczonymi mrokiem ulicami zmierzając ku domu chłopaka. Wszystko mnie bolało. Głowa za pewnie bolała mnie od nadmiaru alkoholu, którego wcześniej nie potrzebowałam pić. A cała reszta od poturbowania przez dwie idiotki. Dobrze, że zakrywałam twarz bo inaczej nie wiem jakbym pokazała się Annie. Czułam jak na brzuchu i plecach robią mi się siniaki, które ciężko będzie zakryć. Mam nadzieję, że na treningach nie będzie tego wszystkiego widać. A najgorsza w tej całej sytuacji jest postawa Harrego. Najpierw wolał tańczyć z jakimiś sztucznymi biustami nawet nie zauważając mojej nieobecności. Później gdy mnie wyzywały tez nie było go przy mnie. Gdybym biła się tylko z jedna dziewczyną to bym ją załatwiła i to w minute. Uprawiając takie sporty jak siatkówka, tenis, koszykówka nabawiasz się mięśni, które w takich sytuacjach sa na prawdę przydatne. Gdyby ta druga typiarka nie zwaliła mnie od tyłu z krzesła ta cała szopka nie miałaby miejsca, ale teraz to już nie jest ważne. Nie mogę zbytnio ruszyć nadgarstkiem, a we wtorek gramy mecz, nie wiem jak dam radę, ale muszę. Kiedy doszłam do posesji Annie weszłam przez furtkę i swoje kroki skierowałam nad basen. Ściągnęłam z siebie buty, które obdarły mi stopy u usiadłam przy basenie zanurzając obolałe stopy do wody. Przypomniał mi się dzisiejszy poranek, który tak wspaniale spędziliśmy, szkoda, że dzisiejszy dzień musiał zakończyć w taki sposób. Oparłam głowę o murek stojący za mną i przymknęłam oczy. Powoli alkohol przestawał działać a ja fizycznie czułam się coraz gorzej. Nagle ktoś obok mnie usiadł, nie otwierałam oczu wiedziałam kim jest ten ktoś.
-Przepraszam, wiem, że to nie twoja wina, nie powinienem tak sie zachowywać. Zjebałem sprawę, wybacz mi, wiesz, że bez Ciebie długo nie pociągnę. Proszę Lenka spójrz na mnie.-nie zareagowałam, nie miałam siły na rozmowę z nim, a już na pewno na patrzenie na niego.-rozumiem, jeżeli chcesz ze mną zerwać czy coś, rozumiem. Chcę żebyś wiedziała, że jesteś pierwszą dziewczyną, która pobiła się chociaż w połowie z mojego powodu, wiem, że mnie kochasz i ja Ciebie też kocham. Lena, jeżeli ty sie nie odezwiesz to będę tak gadać całą noc. Wiesz, że jestem w stanie to zrobić.. ba, to nic dla nie trudnego. Ogólnie to dzisiejszy dzień był najpiękniejszy i najgorszy jak dla mnie. Widziałaś co się dzieje na portalach społecznościowych ? Fanki wymyśliły dla nas nazwę Hana. Wiem, babsko, ale spójrz na inne pary, maja gorzej. Z Toba u boku mogą mówić na mnie jak tylko chcą.
-boże Styles, idioto zamknij sie już. Głowa mnie napieprza, wszystko mnie boli a ty pieprzysz od rzeczy. Po prostu mnie przytul- powiedziałam i delikatnie wtuliłam się w chłopaka.

_____________________________________________________
Jest i 17 :) Padaja pytania czy będę pisać bloga w wakacje, oczywiście, że będę zarówno tego jak i tego pierwszego. Jak wam się podoba rozdział? Piszcie wszystkie swoje opinie, to dla mnie ważne.
To co 20 komentarzy, i następny ? ^^
Jeszcze raz wesołych wakacje ludzie ! <3

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 16

-no dobrze dzieciaczki, widzę, że słodko wam się razem śpi, zresztą nie od dzisiaj.- obudził nas głośny i dość donośny głos mamy Harrego. Nie wiedziałam za bardzo co się dzieję, więc przekręciłam się w stronę swojego chłopaka i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Poczułam, że on również się przebudza.- No wstajemy, raz, raz- Annie chyba podeszła do okna i odsłoniła rolety ponieważ nagle ścieżka jasnego światła zaatakowała prosto w nasze twarze. Wiedziałam, że muszę wstawać, im szybciej tym lepiej. Tym bardziej, że jestem tutaj gościem.
-już wstaję, wstaję- powiedziałam siadając na łóżku przecierając zaspane oczy dłonią, widziałam jak kobieta uśmiecha się gdy jej syn gdy tylko się podniosłam położył się na moim miejscu rozpościerając szerokie ramiona i długie nogi na całą szerokość.
-na dole czeka na was śniadanie. Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów i zechciałabyś mi troszkę pomóc w kuchni?
-oczywiście. Nie mam planów, ponieważ przyjazd tutaj był całkowicie nie zaplanowany. Już schodzimy i jestem do twojej dyspozycji. Teraz trzeba tylko jakoś tego śpiocha obudzić- wskazałam głową dalej o dziwo śpiącego Harrego.
-ja z tym walczyłam przez 19 lat, teraz twoja kolej. Czekam na was na dole- powiedziała brunetka i z uśmiechem na twarzy wyszła z pokoju. Z zaciekawieniem wyciągnęłam się sięgając do torby po telefon aby zobaczyć, którą mamy godzinę. O mało nie spadłam z małego skrawka łóżka z którego i tak prawie spadałam gdy zegar wykazywał siódmą trzydzieści. Z całym szacunkiem dla mamy Hazzy, ale teraz to chyba oszalała. No, ale cóż, trzeba wstawać.
-Harry, wstawaj, bo inaczej twoja mam nas zabije- powiedziałam, jednocześnie klepiąc chłopaka w plecy. Uznałam, że żadne powolne, ciche a nie daj boże romantyczne budzenie na nic się w takiej sytuacji nie zda, więc trzeba podjąć się radykalnych środków. Kucnęłam przy nie rozpakowanej jeszcze walizce, szukając odpowiednich na dzisiaj ubrań, chociaż o tak wcześniej porze w Anglii ciężko zgadnąć co będzie dalej. Uznałam, że uniwersalne i wygodne będą czarne leginsy za kolano oraz jakaś dłuższa koszulka na ramiączka. Nagle coś, a raczej ktoś na łóżku zaczął się wiercić.
-Harry wstawaj, ja mówię poważnie. Idę się ogarnąć do łazienki a jak wrócę masz już być na nogach, w innym przypadku pogadamy inaczej.
-uwielbiam jak jesteś taka stanowcza- powiedział tym swoim zachrypniętym głosem i przewrócił na drugi blog. No zabić to mało. Poirytowana wyszłam z pokoju z kosmetyczka pod ręką kierując się korytarzem w stronę łazienki wpadłam na Robin'a.
-przepraszam, z rana jestem z lekka skołowana- powiedziałam sympatycznie uśmiechając się do mężczyzny.
-nie ma sprawy kochanie. Moja kobieta obudziła was tak z rana, więc Ci wybaczam- zaśmiał się sympatycznie a mi się zrobiło miło na sercu gdy usłyszałam takie słowa od tego mężczyzny, który mnie praktycznie nie znał.-a czy ten śpioch już wstał?
-nie, jakoś mu się nie śpieszy, ale może to dlatego, że wie co mama dla niego szykuje.
-tak, to może być powód, ale ja wiem jak go obudzić. -nie wiedziałam na co się szykować. Mężczyzna podszedł do ściany wyłożonej panelami obok drzwi pokoju chłopaka i palcami po nich przejechał tak, że wydobył się głośny irytujący odgłos, który w pokoju musiał wydawać się jeszcze gorszy.
-wstaję Robin, juz wstaję!-wydarł się straszliwie Harry.
-robię tak od kiedy pamiętam. Nienawidzi tego. -szepnął mężczyzna i puścił mi oczko po czym zszedł po schodach.- pośpieszcie się póki śniadanie jest ciepłe.
Po tych słowach weszłam do łazienki w której starałam się wszystko zrobić jak najsprawniej. Jako pierwsze umyłam zęby a następnie chłodzącą wodą obmyłam całą twarz. Zero makijażu ani niczego takiego, dzisiaj jest całkowicie nie potrzebny. Włosy splotłam w szybkiego kłosa, a na koniec popryskałam się mgiełką do ciała o zapachu malin z cynamonem, moją ulubioną. Wyszłam z łazienki i swoje kroki skierowałam z powrotem do pokoju, gdzie zastałam Harrego leżącego w łóżku. No teraz to mnie zdenerwował. Chwyciłam szklankę stojącą na biurku i poszłam do łazienki aby napełnić ją lodowatą wodą. Chłodny prysznic z rana jeszcze nikomu krzywdy nie zrobił. Wróciłam do pokoju i podeszłam do łóżka. Spał tak słodko, w normalnych okolicznościach nie mogłabym mu tego zrobić, ale dzisiaj musiał na prawdę wcześnie wstać, zaraz ósma, a ja nie chcę zawieść jego mamy. No nic raz się żyje. Całą zawartość szklanki wylałam prosto na loczka, który niczym z petardy wyskoczył z łóżka, w którym jeszcze przed chwila drzemał.
-Zamorduję Cię- powiedział patrząc mi głęboko w oczy i powiem, że na prawdę się przestraszyłam. Ruszyłam do drzwi i jak dziecko zbiegłam na dół aby mnie nie dorwał. Do kuchni wbiegłam cała w skowronkach jakbym  co najmniej pobiła swój rekord, którego nie posiadam w zbieganiu po schodach.
-co Cię tak cieszy Lenka, juz Ci daję gofry- zapytała mnie kobieta stawiając przede mną talerz z goframi, które przyozdobione zostały bita śmietaną i owocami.
-Po prostu musiałam użyć bardzo radykalnych środków aby obudzić twego syna- powiedziałam wkładając do ust pierwszy kawałek jak się okazało przepysznego śniadanie-mmm przepyszne -powiedziałam na co Annie szeroko się uśmiechnęła.
-gdzie ten Harry, ma on dzisiaj tyle na głowie a jeszcze nie zamierzał zejść na dół.
-już jestem mamo,niespodziewanie wziąłem szybki prysznic.-powiedział na co ja prawie udusiłam się kawałkiem gofra, które właśnie miałam w ustach. Chłopak popatrzył na mnie z pogardą przez co wzmocnił moje dławienie się ze śmiechu.
-Harry! Pomógłbyś się, widzisz, że się zadławiła- wykrzyczała do syna Annie. Jednak ja zaczęłam machać rękoma, że nie trzeba i po chwili uspokoiłam się, jednak byłam pewna, że kolor buraczkowy na mojej twarzy jeszcze pozostał. Hazza usiadł na krześle tuż obok mnie i w ciszy zajadaliśmy się śniadaniem, jednak widziałam, że co chwila spoglądał na mnie spod tej swojej rozczochranej grzywki.
-mamo, co to za misje dla nas miałaś na dzisiaj?-zaczął lokers, gdy w tempie wręcz ekspresowym pochłonął swoją porcję. Annie zaśmiała się pod nosem.
-wiesz synku, Robin pracuje a trawa sama się jednak nie skosi. Trzeba będzie jakieś zakupy zrobić, na obiad zarówno na dzisiaj i na jutro a po drodze coś się wymyśli. Ja z Lenką przygotuję obiad.
-czyli rozumiem skazujesz mnie na pracę fizyczną?
-oj nie marudź Harry-powiedziałam-podnoś swoje gwiazdorskie cztery litery i kierunek Tesco- klepnęłam go w ramię i wstałam od stołu.
-szkoda, że w nocy tak go nie nazywasz- odpowiedział Harry przez co chciałam zapaść się pod ziemie i bez słowa poszłam na górę. Zastanawiałam się, co sobie o nas pomyśli mama chłopaka. Gdy stałam w pokoju i szukałam okularów przeciwsłonecznych do pomieszczenia wpadł Hazza zamykając za sobą drzwi i przybliżając się do mnie z zadziornym spojrzeniem. Nie zwracałam na niego większej uwagi i dalej szukałam okularów. Chłopak podszedł do mnie i popchnął mnie w stronę ściany przy której stała tylko komoda.
-Harry musimy wychodzić- powiedziałam, gdy domyśliłam się jakie plany ma chłopak. Nic nie odpowiadając po prostu mnie pocałował. Jego zachłanne ruchy szybko spowodowały, że jego język odnalazł się z moim. Przywarł mnie do ściany obejmując w tali. Nie chciałam tego przerywać, ale wiem, że musiałam.
-Harry- ponowiłam próbę, ale to na nic się nie zdało. Chłopak zaczął całować moją szyję przez co musiałam odchylić głowę aby dać mu pełny dostęp do tego miejsca- Harry, przestań, musimy iść. Wrócimy do tego wieczorem- odsunęłam chłopaka od siebie na odległość ramion i szczerze powiedziawszy widziałam pożądanie w jego spojrzeniu.
- Trzymam Cię za słowo- ostatni raz skradł mi buziaka i w szybkim tempie zmienił koszulkę przez co nie mogłam się na niego napatrzeć tyle ile bym chciała.

**

Sądziłam, że chociaż tutaj w Holmes Chapel fanki dadzą mojemu chłopakowi trochę swobody, spędza czas z rodziną, jest na wakacjach. Jednak najwyraźniej się myliłam. Jednak mogłam posłuchać chłopaka i powinniśmy pojechać do tego sklepu. Ja oczywiście,zapominając o tym kto idzie ze mną wolałam iść na piechotę. Oczywiście nie wszystkie dziewczyny były tylko fankami, które chciało zdjęcia. O dziwo spotkaliśmy wielu znajomych, oni przede wszystkim rozpoznawali Hazzę, ale co po nie których i ja znałam. Miło jest tak czasami powspominać. Z jedną dziewczyną i jej chłopakiem umówiliśmy się dzisiaj do klubu, jakoś nie miałam wielkiej chęci aby tam iść, ale Harry był taki szczęśliwy gdy tylko o tym myślałam, więc dla niego mogę to zrobić. Kiedy to wreszcie doszliśmy do supermarketu z pospiechem złapaliśmy za koszyk i ruszyliśmy pomiędzy regałami.Annie dała nam na prawdę sporych rozmiarów kartkę i musieliśmy te wszystkie rzeczy jakoś tutaj odnaleźć. Kiedy po dobrej godzinie udało nam się prawie wszystko odnaleźć na naszej liście została jeszcze jedna rzecz.
-mleko. Gdzie w tym zasranym sklepie jest mleko?-powiedział Hazza i podrapał się po głowie trzymając biała kartkę w swoich wielkich dłoniach.
-no nie wiem, może przy nabiale?-powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem w głosie, którego nie dało się nie dosłyszeć. Lokers popatrzył na mnie kolejny raz popatrzył na mnie wzrokiem pogardy.
-ty się dzisiaj prosisz o mój gniew-wycedził przez zęby i poszliśmy w poszukiwanie mleka, które jak się okazało było na końcu ostatniego korytarza po lewej stronie. Znam te wszystkie sztuczki, które wykorzystują w sklepach. Dobrze wiedzą, że człowiek przychodzący po najprostsze artykuły takie jak chleb, ser, a nawet najgłupsza mąka skusi się na coś więcej. Przez to takie przedmioty są na samym końcu i tak nie zauważając kiedy twój koszyk jest pełen rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałeś.
-jest!-powiedziałam z trumfem podnosząc karton mleka, który następnie włożyłam do koszyka, dzielnie prowadzonego przez Loczka. - możemy iść do kasy- próbowałam wyminąć koszyk jednak chłopak kolejny raz mnie do siebie przyciągnął jedna dłonią do siebie. Drugą złapał mnie za policzek i mocno pocałował. Jego idealne odcieniu jasnego różu usta przywarły do moich  nie chcą ich puścić.
-wiesz, tak sobie pomyślałem-zaczął chowając kosmyki moich włosów za ucho-może powiemy światu, że jesteśmy razem co? Wolę aby dowiedzieli się tego od nas niż od brukowców czy innych.-znowu mnie pocałował, kiedy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam w głębie jego zielonego przeszywającego spojrzenia. Pokiwałam głową i ponownie wbiłam się w jego usta po czym skierowaliśmy się w stronę kas.

**

-jesteśmy!-wykrzyczał Harry gdy tylko minęliśmy próg domu.
-no nareszcie. Już miałam do Robina dzwonić aby was poszukał-Annie wyleciała z kuchni z fartuchem i ciastem w ręku.
-jejku, przecież miałam pomóc-powiedziałam i czym prędzej wniosłam razem z Harrym zakupy do kuchni i zaczęliśmy je wypakowywać.
-wiem, kochanie. Ja tylko zaczęłam przygotowywać ciasto na babeczki.
-Mamo, co Cię wzięło na takie gotowanie?
-Goście dzisiaj do nas na obiad przychodzą. Są to znajomi Robina z pracy, których bardzo lubimy. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
-oczywiście, że nie przeszkadza, ale wieczorem razem z Leną dostaliśmy zaproszenie do Lexi, pamiętasz ją? Chodziłem z nią w drugiej klasie gimnazjum do klasy, później się przeniosła.
-tak, tak. Pamiętam. Więc skoro chcecie wyjść. To ty lecisz kosić trawę a my do gotowania moja droga.
Hazza tak jak został poproszony poszedł na ogród a my zaczęłyśmy pichcić. Moim zadaniem było pokrojenie pieczarek, kiełbaski, papryki i kilku innych rzeczy do leczo a Annie kończyła ciasto na babeczki po czym zabrała się za krojenie niezbędnych artykułów razem ze mną. Jednak za bardzo nie mogłam się skupić na krojeniu ponieważ co chwilę zaglądałam przez okno patrząc na Harrego w samych spodenkach koszącego trawę. Wyglądał tak.. pociągająco. Kończyłam właśnie kroić paczkę pieczarek, kiedy Annie pierwszy raz podczas pracy sie do mnie odezwała.
-to opowiedz jak się odnaleźliście?
-pewnego dnia Harry wraz z Louisem przyszli do mnie do pracy, a pracuję w kawiarni i tak się zaczęło. Może nie przyjemnie na początku, ale teraz jest lepiej.-odpowiedziałam wlepiając wzrok w papryki aby tylko nie spoglądać na mamę chłopaka.
-dlaczego nie przyjemnie?-dopytywała się kobieta, a ja wolałam nie opowiadać wszystkich sytuacji z zakładem, którego byłam głównym celem, ani całej sytuacji z Caroline, więc postarałam sie odpowiedzieć zgodnie z prawdą omijając kilka szczegółów.
-na początku się nie rozpoznaliśmy. Wiele lat minęło od naszego pierwszego spotkania i dopiero nie dawno Gemma nam powiedziała, że się znamy. A Harry, jak to on. Z początku zapatrzony w siebie dupek, którego nikogo do siebie nie dopuszcza- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam i ugryzłam się w język.-przepraszam, nie powinnam tak mówić.
-nie masz za co mnie przepraszać złotko. Wiem, że mój syn się zmienił przez to wszystko, a ja niestety ma coraz mniejszy wpływ. Cieszę się, że jest z kimś kto nie ma takiego parcia na jego sławę.
-wiesz, że bym nie mogła.
-wiem, kochanie wiem.
Po tej krótkiej ale jak ważnej dla mnie rozmowy zdałam sobie sprawę, że Anie na prawdę mnie lubi i wiem, że mogę jej wszystko powiedzieć. Na kilka chwil  zapomniałam o wszystkim i dalej kroiłam produkty po czym nie zostało mi już nic i wszystko co pokrojone wrzuciłam do brytfanki aby można to wstawić do piekarnika. Podeszłam do zlewu z brudnymi naczyniami i zaczęłam je przepukiwać aby następnie schować je do zmywarki i niestety albo stety okno przed zlewem wychodziło na podwórko od tej strony gdzie Hazza kosił trawę i co chwilę mój wzrok wędrował w jego stronę. Przypatrywałam się jego wszystkim tatuażom, które robiły wielkie wrażenie, jednak wrażenie równie duże robiło jego umięśnione ciało. Chłopak po chwili zauważył, ż emu się przyglądał i słodko się do mnie uśmiechnął pokazując palcami basen obok którego wstał. Z jego obszernej gestykulacji wywnioskowałam, że chce on abym do niego przyszła abyśmy następnie  wskoczyli do wody. Kręciłam głową nie zgadzając się na to na co chłopak udawał, że zaraz wpadnie i będzie potrzebował mojej pomocy na co się zaśmiałam.
-no idź to niego. Ja juz wstawiam Leczo więc tylko zostało mi schowanie foremek z ciastem do lodówki ponieważ wstawię je chwilę przed przyjściem gości.
-jeżeli jestem jeszcze do czegoś potrzebna to proszę mi powiedzieć. Harry poczeka, nic mu się nie stanie.
-mi zostało nie wiele a ty idź do niego.
Odwiesiłam ścierkę na jej miejsce i z uśmiechem opuściłam kuchnię wychodząc do loczka, który z początku mnie nie zauważył ponieważ chował kosiarkę. Zastanawiałam się kiedy sie odwróci.
-wiem, że tam stoisz i się uśmiechasz.-powiedział i dopiero później się odwrócił, popatrzyłam na niego z na prawdę wielkim zdziwieniem. - co tak patrzysz? Wskakujemy do basenu.
-ja nie mam stroju- postawiłam na najprostszą wymówkę jaka tylko mogłam i w duszy miałam nadzieję, że chłopak to łyknie.Niestety się myliłam.
-rozbieraj się. Wchodzimy w bieliźnie, ale jak wolisz to możemy bez- charakterystycznie poruszał brwiami powodując u mnie kolejną falę śmiechu. Ten nie zwróciwszy na  mnie większej uwagi zaczął się rozbierać. Szczerze powiedziawszy za dużo do ściągania to on nie miał ponieważ stał w samych spodenkach, a po sekundzie już bez nich.-no Lenka, prooooszę, dla mnie chyba możesz to zrobić-popatrzył na mnie tymi swoimi proszącymi ślepiami, że nie miałam ochoty się przeciwstawiać. Tak jak stałam zaczęłam się rozbierać zaczynając od koszulki kończąc na leginsach. - i tak bardziej podobasz mi się bez tego- rękoma wskazał na moje pozostałości po ubraniach i szyderczo się uśmiechnął. Zatrzymaliśmy się tuż przed wodą- skaczemy na trzy. Raz, dwa- i wtedy wpadłam na genialny pomysł-trzy!-chłopak wystartował wpadając na bombę do wody a ja dalej suchutka stałam przed basenem zwijając się ze śmiechu. Gdy chłopak wyłonił się spod wody na początku starał się mnie znaleźć, jednak mu się nie udało i dopiero po chwili połączył wszystkie fakty-zabiję Cię.-powiedział i widziałam, że zmierza w stronę barierki. Teraz to sie bałam nie na żarty i zaczęłam się zastanawiać dokąd mam uciekać. Chłopak wychodził z basenu a ja w nogi byle jak najdalej. -i tak mi nie uciekniesz- wiedziałam, że jest już na powierzchni i teraz tylko marzy o zemście.
-Tylko się nie przelicz!-krzyknęłam biegnąc na drugi koniec podwórka od drugiej strony domu. Zatrzymałam się tuż przy samej bramie zastanawiając się z której strony chłopak mnie zaatakuje. Zaczęłam się po kilku chwilach zastanawiać gdzie jest i dlaczego wszędzie jest tak cicho, za cicho. Gdy sądziłam, że wszystko jest pod kontrolą nagle Hazza wybiegł przez główne drzwi domu wpadając prosto na mnie przerzucając mnie sobie przez ramię. Zaczęłam piszczeć i krzyczeć, że ma mnie w tej chwili postawić, jednak na nic się nie zdało. Lokers postanowił się przejść przez dom co najmniej jakbym była jakimś jego trofeum, które właśnie zdobył. Annie gdy nas zobaczyła zaczęła się śmiać w niebo głosy, ale nie dziwię się jej, jak to musi wyglądać? Jej syn paraduję po domu w samych bokserkach mając przerzuconą przez ramię dziewczynę w samej bieliźnie, która wali go po plecach aby ją puścił. Cyrk na kółkach. Doszliśmy do basenu i ja sobie wtedy zdałam sprawę z tego co właśnie robimy.
-widzisz, nie przeliczyłem się- klepnął mnie w pośladki za co normalnie zrobiłabym aferę ale teraz nie miałam czasu ponieważ chłopak właśnie wskakiwał do basenu.
-ja nie umiem pływać- wykrzyczałam gdy wskakiwaliśmy do środka. Wystarczyło kilka ułamków sekund i już oboje byliśmy pod chłodną wodą. Chłopak wynurzył się pierwszy z przerażeniem szukając mojej osoby, chwile później wynurzyłam się z pod wody z uśmiechem.
-czy ty chcesz abym ja na zawał padł? Gdy krzyczałaś te słowa na prawdę się przestraszyłem. Nie rób tak więcej proszę Cię.-mocno mnie do siebie przytulił i pocałował w usta, po czym ponownie zanurkował. Tak do końca nie kłamałam, może i umiem pływać, ale nie lubię tego robić, więc podpłynęłam do ściany i się o nią oparłam przyglądając sęe poczynaniom chłopaka w wodzie. Nie musiałam długo na niego czekać i po około trzech minutach płynął w moja stronę.
-nawet nie wiesz jaką mam ochotę Cię teraz pocałować-powiedział obejmując mnie mocno. Abyśmy mogli spokojnie się utrzymać na niewielkim podpórku, Hazza musiał mocno mnie przycisnąć do ściany. Stanął okrakiem pomiędzy moimi nogami tak aby jego również się zmieściły. Dawno nie byłam tak blisko niego. Jego głowa zawisła nad moją uważnie mi się przyglądając, a ja zaczęłam bawić się jego włosami, które przez wodę stały się całkiem proste.
-jesteś moim największym skarbem Lena. -powiedział kciukiem unosząc mój podbródek i delikatnie masując policzek-wiesz o tym prawda?-dawno nie czułam się tak przez kogoś kochana i z powodu uczuć i tego wszystkiego do moich oczu napłynęły łzy szczęścia, które owładnęły całym moim ciałem.Pokiwałam głową potwierdzająco tym samym odpowiadając na jego pytanie. Stanęłam na palcach i złożyłam na ustach chłopaka pocałunek. Nie był taki jak wszystkie był bardziej delikatny, pełen uczucia, którym go darzę.
-ślicznie razem wyglądacie- usłyszałam niedaleko głos Annie. Hazza uśmiechnął się podczas pocałunku i oderwał ode mnie spoglądając na swoja rodzicielką.
-mamo mam do Ciebie prośbę..-zaczął.
-wiem, już sobie idę.
-nie, nie. Obok moich spodni powinien leżeć mój telefon proszę zrób nam zdjęcie.-kobieta tak jak poprosił chłopak wygrzebała z kieszeni spodenek telefon-a teraz chodź tu do mnie-podniósł mój pod brudek i całując usta. Usłyszałam charakterystyczny dzwięk robionego zdjęcia.
-może jeszcze jedno? Ale takie bardziej jak widać nasze twarze?-zaproponowałam, na co Harry zaśmiał się tym swoim uroczym donośnym śmiechem. Przytuliliśmy się do siebie i popatrzeliśmy w aparat.
Po mini sesji wyszliśmy z basenu okrywając się ręcznikami i usiedliśmy na trawie.
-zaraz zmontuję to zdjęcie i dodam na twittera.- przyglądałam się jak chłopak wrzuca oby dwa zdjęcia do instagrama, łącząc je w jedno troszkę poprawiając światło. Po kilku kliknięciach zdjęcia przedstawiające nas w basenie było w internecie na portalach społecznościowych z dopiskiem " Wolałem wam powiedzieć, przed brukowcami, ale i tak jestem pewien, że wiedzieliście. To moja najukochańsza dziewczyna" oczywiście bez potrzeby zostałam oznaczona i teraz każdy będzie wiedział kto ja jestem.
-teraz wiedzą wszyscy, a my musimy iść się szykować zarówno na obiad jak i wieczorne wyjście do klubu.

____________________________________________
Jest i 16. Nie jest powalająca za co przepraszam, i ostatni widzę też wam się nie spodobał bo komentarzy malutko. Jeżeli wam się coś nie podoba, lub chcielibyście abym coś zmieniła to mi napiszcie, to wiele dla mnie znaczy.
No jedna dobra wiadomość, na reszcie mamy wyczekiwane wakacje :) Jakie macie plany na te cudne 2 miesiące?

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 15

Po śniadaniu wzięłam szybko prysznic a z braku jakichkolwiek kosmetyków jakie by mi przypasowały postawiłam na całkowitą naturalność. Ubrałam spodnie, które miałam wczoraj w pracy i najmniejsza koszulkę Styles'a jaką tylko znalazłam, ale mimo to była na mnie za duża.Kiedy wróciłam do kuchni wszystkie naczynia były pozmywane a Harry stał przy oknie sprawdzając coś w telefonie. Kiedy tylko mnie zauważył na jego twarzy zagościł uśmiech, który powalał na kolana.
-to jak, jedziemy? -zapytał, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że obok niego leży sporej wielkości torba, na której widok wybuchłam śmiechem.
-matko boska Harry na ile ty chcesz tam jechać? Ja mam wolny tylko weekend.
-no właśnie. Co za mało rzeczy wziąłem?
-miałam bardziej na myśli, że za dużo ty mój lovelasie. Wiesz, że na początek musimy pojechać do domu mojego wujka i wszystko im wyjaśnić? Telefon mi się wyładował i mam wrażenie, że w domu zastanę niezłą aferę.
-będę z Tobą, spokojnie- objął mnie w pasie całując w głowę. Gdyby on tylko wiedział, że to właśnie o niego się martwię. Mój wujek może nie zrozumieć, że to nie jest chłopaka wina, że zostałam tutaj na noc.. no właściwie jest. Ale to dzięki niemu natrętny koleś przestał się do mnie dobierać i spędziłam najlepszą noc mojego życia. Kiedy upewniliśmy się, że wszystko wzięliśmy zeszliśmy do podziemnego parkingu i ruszyliśmy przed siebie. Jechaliśmy w błogim stanie chill'u, który roznosił się w powietrzu dzięki lecącej w radiu muzyki i promieni słonecznych, które dzisiaj zawitały do Londynu, akurat kiedy wyjeżdżam-pomyślałam. Minęliśmy właśnie znajoma mi przecznicę, gdy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy już na prawdę blisko, a ja do końca nie wiem jak mam to wszystko im wyjaśnić. Poczułam jak faza chillout'u zamienia się w jeden wielki stres, który spowodował nasilone bóle brzucha. Pięknie, wiedziałam, że nabroiłam i to jest na prawdę źle. Zajechaliśmy na podjazd pod domem, na którym o dziwo stał samochód, szczerze w duszy liczyłam na to, że An z Mattem są najnormalniej w świecie w pracy.. miliłam się.
-iść z Tobą? -zapytał Harry gdy wyłączył silnik wielkiego czarnego samochodu. Bez większego zastanowienia szybko go pocałowałam i pokiwałam głową. Zamknęłam za sobą drzwi samochodu i podeszłam do chłopaka, aby spleść z nim palce naszych dłoni. Niepewnie weszłam na schodki werandy i przed otworzeniem drzwi wzięłam głęboki wdech.
W domu panowała cisza, która przerywał tylko odgłos wychodzący z telewizora. Za pewnie oglądają jakiś film i nawet nie zwrócą na mnie uwagi. Marzenia. Niestety tak się nie stało i gdy tylko Harry zamknął drzwi obok nas zmaterializowały się dwie postacie. Z mojej strony Ana a z Harrego niestety Matt.
-czy ty jesteś nie poważna, gdzie się szwędałaś całą noc?-naskoczyła na mnie ciocia, u której pierwszy raz widziałam taka złość. Starałam się zachować spokój i odpowiadać na zadawane mi pytania.
-Spokojnie, nigdzie się nie szlajałam. Byłam z Harrym.-poczułam jak chłopak mocniej ściska moją dłoń, dodając mi otuchy.
-a z tym Harrym, przez którego jeszcze dwa dni temu leżałaś zapłakana w łóżku, mylę się?-wypalił nagle wujek.
-Nie, nie mylisz się, we własnej osobie. -wycedziłam przez zęby.-ale to dzięki niemu jeszcze tutaj stoję-powiedziałam chcąc dalej kontynuować wyjaśnienia, jednak nie było mi to dane. Przez zagotowanego Matta.
-Nie obchodzą mnie twoje wyjaśnienia! Dzwonił twój szef, mówiąc , że macie do pogadania. Jeżeli stracisz ta pracę, to po tobie.- nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę od niego te słowa. To on powtarzał, że nie muszę pracować, że jakoś damy sobie radę, a teraz daje mi do zrozumienia, że bez tej pracy nie mam po co do domu wracać. Do moich oczu napłynęły łzy.- Nie wracasz do domu na noc, przez jakiegoś tam chłopaczka, nie informując nas o tym, co się z Tobą dzieje Lena? To wszystko jego wina.
-Po pierwsze nie jakiegoś tam chłopaka a mojego chłopaka Harrego. Będę z nim wychodziła kiedy tylko najdzie mnie na to ochota a wam nic do tego. Po drugie, nie stracę tej pracy a nawet jeśli to co? Nie dawał byś mi na chleb? Po trzecie jadę razem z Harry'm do domu i wrócę w niedzielę wieczorem. - odeszłam od całego zgromadzenia pozostawiając Oszołomionego chłopaka samego z moim oszalałym wujkiem. Wbiegałam na schodach kiedy głos odzyskała moja ciocia.
-Lena, wiesz, że nie o to Mattowi chodziło. Jesteś pod naszą opieką i tak pozostanie jeszcze długo. Nigdzie sie nie wybierasz masz szlaban.- zamroziło mnie na te słowa. Ostatni raz szlaban dawał mi mój tatuś, było to dwa dni przed ich wylotem. Pokłóciłam się wtedy z nim i dopiero gdy byli na lotnisku wszystko sobie wyjaśniliśmy. A ja do dzisiaj żałuje tych ostatnich dwóch dni na wojnie z nim.
-Nie jesteś moją matką, żeby dawać mi szlabany a co gorsza mi rozkazywać. Wiecie, chyba jednak wrócę później. Dziękuję wam bardzo, za takie zrozumienie dziewczyny, która straciła rodziców i dopiero teraz odnajduje szczęście. Wbiegłam do pokoju i cała zapłakana zaczęłam wrzucać ciuchy do dużej torby treningowej. Wzięłam tego zdecydowanie za dużo niż na dwa dni.Nie wiem co zrobię po weekendzie, zapytam się trenera czy nie załatwi mi jakiegoś akademika czy coś. Słyszałam jak na dole ciocia kłóci się z wujkiem a drzwi trzaskają tak głośno, że o mało szyby z okien nie wylatują. Zbiegłam na dół wtulając się w Harrego, który widział jaka jestem roztrzęsiona mocno objął mnie ramionami. Mieliśmy własnie wychodzić, kiedy podbiegła do nas ciocia.
-wujkowi przejdzie, a ty chłopcze dbaj o naszą Lenką- powiedziała i posłała nam ciepły uśmiech.
-o to się pani nie musi martwic- odpowiedział i już nas nie było .Szybko wrzuciłam torbę na tylne siedzenie i usiadłam na miejscu pasażera zapinając pasy. Już po dwudziestu minutach opuszczaliśmy granice Londynu i dopiero teraz dotarło do mnie to co zrobiłam. Pierwszy raz postawiłam sie komuś w taki sposób i można powiedzieć, że w jakims małym stopniu uciekłam z domu. Teraz jak kalejdoskop wspomnień powróciła do mnie rozmowa z Gemmą, starszą siostra mojego chłopaka, a moją przyjaciółką. Boję się spojrzeć jej teraz w oczy, a na pewno się dzisiaj zobaczymy.

 -i wydaje mi się, że Harry dalej ma na Ciebie zły wpływ-powiedziała z całkowitą powagą.
-wydaje Ci się.
-oj nie wydaje mi się. Zobacz co się z tobą dzieje. Stałaś się opryskliwa dla ludzi nawet w pracy.
-oj nie pieprz głupot- powiedziałam zirytowana.
-widzisz. Przeklinasz, nigdy wcześniej tego nie robiłaś, a na pewno nie przy mnie. Gdzie jest moja kochana szara myszka, która czyta książki i nie pozwala jakiemuś tam chłopakowi przewrócić sobie w głowie. Dziewczyno włamujesz się ludziom na konta. Co on  z Tobą zrobił- pierwszy raz ktoś od dawna powiedział mi tak okrutną prawdę. Teraz dopiero widzę co on ze mną zrobił i jak to negatywnie wpłynęło na całą moją osobę. - tylko nie mów mi, że on jest inny. Nic z nim nie zrobisz, on przez ten cały światek też się zmienił Lenka.

Czy ja się na prawdę zmieniam aż tak bardzo? Może Gemma miała rację, może nie powinnam tego robić. Powinnam wrócić, do bycia Leną przed Harrym a nie z Harrym. Ale czy to oby na pewno wina tylko i wyłącznie jego? Czy jakbym go nie poznała czy nigdy nie postawiłabym się opiekunom? Nie, na pewno bym to zrobiła bo wcześniej czy później znalazłabym sobie chłopaka, więc wina jest całkowicie po mojej stronie. Gemma może mówić, że to jej brat mnie zmienił, może i miał na to wpływ ale to ja decydowałam. To ja zdecydowałam wysłuchać loczka, to ja zdecydowałam się pójść z nim do łóżka to ja zdecydowałam postawić opór wujkowi. To nie były jego wybory, a moje.
-Harry, muszę Cię o coś zapytać-przerwałam ciszę pomiędzy nami, która ciągnęła się od domu moich wujków.
-już myślałem, że się do mnie nie odezwiesz, ale wolałem dać ci czas do namysłu.
-dziękuję. To mogę się o coś Ciebie zapytać?
-Nie pytaj mnie o pozwolenie, po prostu zadaj to pytanie.
-ale zjedź z drogi, bo muszę widzieć twoją twarz.- tak jak poprosiłam razem z chłopakiem staliśmy już na poboczu. Obróciłam się do Harrego i teraz widziałam w całej okazałości jego piękną twarz. -czy ty sądzisz, że się zmieniłam? Wiesz kiedy sie poznaliśmy byłam taka, inna. Nie kłóciłam się z rodziną, nie robiłam problemów w pracy, czytałam książki, nie przeklinałam i byłam zamknięta w sobie, a przez myśl mi nawet nie przeszło przespanie się z chłopakiem, którego na dobra sprawę ledwo znam. Czy to co się ze mną dzieje, przeszkadza Ci?
-cała sytuacja w pracy nie była twoją winą. Jesteś po prostu piękną kobietą, która pociąga mężczyzn. -czułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec.- nie znam Cie do końca takiej jaka byłaś kiedyś. Czytanie książek, lub ich nie czytanie jeszcze nie oznacza, że człowiek jest lepszy bądź gorszy, Jeśli chcesz, przeczytamy coś dzisiaj razem. Nie chcę abyś zmieniała siebie ze względu na mnie. Jeżeli wolisz być cichą myszą ja to akceptuje. Nie spodobała mi się wybuchowa dziewczyna, która ze wszystkiego robi aferę. Zamąciła mi w głowie dziewczyna, siedząca za ladą z powalającym uśmiechem, tą drugą połowę ciebie też uwielbiam- pochwycił moja twarz w swoje wielkie dłonie, przez co spojrzałam w głęboki zieleń jego oczu- a co do seksu, kiedyś i tak bys to zrobiła, prawda? Ja teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, że to właśnie ze mną spędziłaś swój pierwszy raz. Wiesz chce być ostatnim. Pozwól mi być twoim ostatnim pierwszym pocałunkiem - zanucił piosenkę i wbił się w moje usta. Nie protestowałam, bo po co? Odwzajemniłam pocałunek a swoje dłonie przerzuciłam na jego szyję. Po jego słowach w oczach pojawiły się szklanki wody. Łzy delikatnie spływały mi po policzkach podczas pocałunku, ale były to łzy szczęścia. Oderwałam się od chłopaka i popatrzyłam się w jego hipnotyzujące oczy.
-Największy kobieciarz Londynu chce być moim ostatnim pocałunkiem, uszczypnij mnie bo nie wierzę- wyciągnęłam do niego rękę na co ten zareagował głośnym śmiechem.- Może już jedźmy, nie jestem fanką błąkania się na cmentarzu wieczorami.
-jak sobie życzysz o Pani.

Kilka godzin później w Holmes Chapel..

-hej śpiochu, już jesteśmy- obudził mnie głos Harrego i delikatne smyranie po policzku. Z niechęcią otworzyłam oczy i przeciągnęłam się na fotelu niczym kotka.Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że usnęłam, ale nie ma co mi się dziwić, byłam padnięta. Jednak głupio mi się zrobiło, że zostawiłam Harrego "samego".
-jej przepraszam, nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.
-oj nie wygłupiaj się. Dobrze, że się zdrzemnęłaś. Gdzie chcesz jechać? Bo chyba od razu do moich rodziców nie chcesz.
-nie, nie. Wysadź mnie proszę przy centralnym cmentarzu. Jak wszystko załatwię to jakoś się skontaktujemy bo telefon mi się wyładował.
-pamiętasz gdzie mieszkam?
-o ile się nie przeprowadziłeś.
-to zrobimy tak, jest 17. Jeżeli do godziny 19 nie pojawisz się u mnie w domu wychodzę Cię szukać. -powiedział lokers gdy już wychodziłam z samochodu- a nie zapomniałaś o czymś?- totalnie nie wiedziałam o co mu chodzi dopiero jak pokazał na swoje usta zdałam sobie sprawę, co temu chłopakowi chodzi po głowie. Wróciłam do samochodu i cmoknęłam go w usta. Ten zrobił smutną minkę, ale nic na to nie poradzę. Śpieszyłam się. Zamknęłam drzwi a chłopak odjechał zostawiając mnie samą sobie. Rozejrzałam się po okolicy, która aż tak bardzo się nie zmieniła. Może urosło trochę więcej drzew i trochę więcej domów zostało wybudowanych ale po za tym, to cały czas to samo miasto..moje miasto. Uchyliłam skrzypiącą furtkę cmentarza i weszłam do miejsca, które zawsze wywołuje u mnie ciarki. Szłam przed siebie tą samą ścieżką co zawsze, mijając te same groby i te same stare drzewa. Grób moich rodziców znajdował się mniej więcej po środku obok pomnika, pod którym w zwyczaju miałam siadać i "rozmawiać" z bliskimi. Rodzina w pierwsze tygodni po wypadku strasznie się o mnie martwiła, wszelakie ciotki zjeżdżały się z całego świata aby wspierać sierotę. A ta sierota wolała siedzieć tutaj, opierając się o zimny kawałek betonu mówiąc do powietrza mając nadzieję, że jednak te słowa nie idą na marne. Z czasem rodzina wyjeżdżała a ja dalej tutaj siedziałam. Dopiero Ana z Mattem zdecydowali się mną zaopiekować, ale wydaje mi się, że zrobili to tylko dlatego, że Matt był bratem mojego ojca i czuł, że po prostu musi to zrobić. Jednak nigdy na ten temat z nim nie rozmawiałam, bałam się tego co mi powie i tego, że moje przypuszczenia są słuszne. Gdy doszłam  do grobu rodziców szczerze bardzo się zdziwiłam ponieważ przy tabliczce leżały świeże kwiaty, jakby dopiero co ktoś tutaj był. Usiadłam pod pomnikiem i zaczęłam swój monolog.
-Hej mamo, hej tato. To ja, Lena. Przepraszam, że dopiero teraz do was przyjechałam, ale tyle rzeczy się zmieniło gdy odeszliście ode mnie. Zamieszkałam z Ana i Mattem, ale to pewnie wiecie. Dalej gram w siatkówkę, i to ona pozwala mi być dalej tą samą osobą, i pozwala mi na odrobinę szaleństwa w życiu. Bo niestety bez was nie jestem już tą samą szczęśliwą dziewczyną, jednak staram się.Dla was staram się uśmiechać wszędzie i do każdego- przerwałam na moment a do oczu napłynęły mi łzy- ale wiecie, ten kto się najwięcej uśmiecha najbardziej cierpi. A mi ostatnio uśmiech z twarzy nie schodzi. Zastanawiacie się pewnie co mnie tutaj sprowadza.. szczerze? Potrzebuję rady. Znalazłam chłopaka, świetnego chłopaka, który jest dla mnie ważny. To Harry, znacie go.Spotkaliśmy się przypadkowo i tak wyszło, że jesteśmy razem, ale chodzi o to, że zaproponowano mi grę za granicą, jednak nie wyjadę tam. Nie zrobię tego. Nie zostawię go, boję się, że gdy wyjadę on o mnie zapomni, a nie chcę go stracić. Czy dobrze robię? -cisza, wiedziałam , że to mnie spotka, jednak czułam złość. Dlaczego nie mogę tak po prostu zapytać rodziców o radę, dlaczego to mi odebrano dwie najważniejsze osoby w życiu? Po raz kolejny dzisiejszego dnia wybuchnęłam płaczem. Skuliłam się w kłębek i naprawdę długo siedziałam pod tym pomnikiem myśląc nad swoim życiem i nad tym, co zrobię z tym wyjazdem. Ocknęłam się dopiero słysząc głośne bicie dzwonów, które wskazywały godzinę 19. Cholera, Harry pewnie się martwi. Szybko wstałam otrzepałam ubrania i wybiegłam z cmentarza. Dokładnie wiedziałam dokąd biegnę i nie patrzyłam specjalnie przed siebie. Nagle na kogoś wbiegłam, i jak sie okazało był to równie zmachany Harry.
-Jejku Lenka, przed kim uciekasz? -zapytał mocno mnie do siebie przytulając martwiłem się.
-Wiem, wiem. Przepraszam, zasiedziałam się. I dopiero dzwony kościoła poinformowały mnie, która godzina, więc zaczęłam biec i ..- musiałam przerwać, bo nie mogłam złapać oddechu.
-hej, spokojnie. Ale wiesz, chodźmy już. Fanki się dowiedziały, że tutaj jestem i bezpieczniej będzie jak już stąd pójdziemy, tym bardziej, że mam nie wie, że ze mną przyjechałaś. Powiedziałem tylko, że wychodzę po niespodziankę dzisiejszego wieczoru.
-Jak tak mówisz zaczynam się stresować.- nie kłamała. Na prawdę dawno nie widziałam się z Annie, i nie wiem jak na mnie zareaguje, o ile jeszcze mnie pamięta. Pod dom chłopaka zaszliśmy bardzo szybko ponieważ na prawdę duży kawałek pokonałam biegnąc jak szalona przede mną. Harry wszedł do środka, prawie siłą mnie tak zaciągając.
-Mamo, Robin ! Jesteśmy !- wydarł się na całe gardło a jego mama jak petarda wystrzeliła z kuchni.-Mamo, pamiętasz Lenę? Lenę Devine?- mina Annie na moje nazwisko diametralnie się zmieniła. Kobieta podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła szepcząc do ucha " Przykro mi z powodu twoich rodziców, wiedz, że zawsze jesteś tutaj mile widziana"
-Co się dzieje Harry, że tak krzyczysz?- zza drzwi wyłonił mi się nieznany mężczyzna, ale gdy przytulił się do mamy chłopaka mogłam wnioskować, że jest to jej nowy chłopak. Jezu jak to dziwne brzmi, że matka mojego chłopaka ma nowego chłopaka. -kogoż tu mamy?
-Kochanie to koleżanka Hazzy z dzieciństwa- mężczyzna podał mi dłoń, którą z chęcią uścisnęłam, wydawał się bardzo porządnym mężczyzną.- Kochanie jak wyście się znaleźli ? Tyl lat minęło. Zapraszam do salonu, nie będziecie tak tutaj stać. - Tak jak prosiła kobieta usiedliśmy w salonie. My z Harrym na jednej kanapie a Annie z Robinem, o ile dobrze pamiętam na drugiej. -wiesz synku, mogłeś mówić, że kogoś przywieziesz, ponieważ nie przyszykowałam pokoju.
-no mamo.. bo ten. My możemy spać razem- powiedział Harry przez co na mojej twarzy zagościł jeden wielki burak. A mina rodzicielki chłopaka sprawiło, że mi się śmiać zachciało.
-oh, no dobrze. Rozumiem, znaczy nie rozumiem, ale niech wam będzie. Czy wy ?
-tak mamo jesteśmy razem.-teraz to juz wybuchłam smiechem, bałam się, że zrażę tym do siebie Annie ale reszta domowników również podchwyciła mój śmiech.
-nie no Ann, ale miałąs wyraz twarzy- powiedział Robin o mało nie dławiąc się własna śliną.
-Cieszę się, że tak was rozbawiłam.

Reszta wieczoru minęłam nam w bardzo wesołych nastrojach, dużo musiałam opowiadać o sobie, ponieważ brunetka ciągle zasypywała mnie pytaniami typu "co robię" "gdzie mieszkam" co planuję robić w przyszłości" "jak się trzymam" i tak dalej. Zapewniła nas również, że zawsze wiedziała, że będziemy kiedyś razem.Udało mi się wtrącić pytanie gdzie Gemma, a jak się okazało ta jest na studiach i niestety w ten weekend nie mogła przyjechać. Po kolacji, którą przygotowała Annie, razem posprzątaliśmy i około 23 postanowiliśmy iść spać, ponieważ jutro czeka nas jak to powiedziała Annie " dużo misji" , o które aż sama się bałam zapytać. W łazience szybko sie ogarnęłam i weszłam do łóżka gdzie leżał już Harry. Łóżko to nie było za wielkie, zresztą jak cały pokój Lokersa.  Pokój ten, prawie nie zmienił się od czasów przedszkola. Z półek jedynie poznikały samochodziki, pojawił się komputer i kilka nagród chłopaka, w wielu dziedzinach. Położyłam się wygodnie obok niego wtulając się w jego ramiona.
-nie było tak źle prawda? -zapytał, gładząc mnie po włosach.
-było fantastycznie jedyne czego się boję to jutrzejszych misji u twojej mamy.
-powiem, Ci, że ja też.

_____________________________
Tak jak obiecałam rozdział pojawił się wcześniej :) 
Podoba się ? Mam nadzieje, że tak i pozostawicie jakiś komentarz, za które serdecznie dziękuję :)
+zapraszam na mojego pierwszego bloga ! <3