sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 6

-Słucham Panią- zwróciłam się do starszej kobiety stojącej przy szklanej szybie spoglądając na ciasta.
-Dziecinko, ja poproszę to ciasto z brzoskwinkami w środku. - Przylepiła swój palec do szyby, którą będę musiała przez to zaraz umyć. Nic nie mówiąc z uśmiechem na ustach wyciągnęłam talerzyk i nałożyłam kawałek ciasta podając kobiecie. Siwa staruszka zapłaciła i trzęsącymi się dłońmi odebrała z lady swój deser kierując się ku wolnemu stolikowi. Błagającymi oczyma popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie marząc już o wyjściu do domu. Może i nie miałam nic ciekawego do roboty, ale najnormalniej w świecie chciałam już stąd iść. Pozostało piętnaście minut, które mam nadzieję, że zlecą szybciej niż myślę.Postanowiłam podejść do szyby i umyć ją po spotkaniu z dłonią starszej kobiety. Stałam właśnie polerując brudną powierzchnię, kiedy usłyszałam jakiś krzyk z ulicy. Z zaciekawieniem wyjrzałam przez okno i zauważyłam masę piszczących nastolatek, które właśnie przebiegały przez ulicę, zaśmiałam się pod nosem i wróciłam do wcześniejszej pracy. W między czasie chwilę rozmawiałam ze swoja zmienniczką, dzięki której byłam wolna i poszłam na zaplecze spakować wszystkie rzeczy. Do torby wrzuciłam dwie książki, które obecnie czytam, ubrania, które powinnam wyprać i kierowałam się wyjścia. Pożegnałam się z koleżanką i klientami a kiedy stałam w drzwiach stało się coś czego się nie spodziewałam. Zostałam prawie zabita drzwiami i chłopakiem, który przez nie wbiegał.
-Proszę Lena pomóż mi.- sprawcą mojego nie doszłego upadku był ten sam chłopak, który wczoraj starał się mnie obmacać. Harry Styles stoi przede mną i prosi o pomoc. Tego jeszcze nie było.
-Co się stało? -Zapytałam z lekkim poirytowaniem.
-Schowaj mnie, one mnie gonią, uciekam jakieś dziesięć minut i nie wiem gdzie mogę pobiec. Teraz nikt mi nie pomorze poza Tobą.- a więc szał dziewcząt na ulicy jest spowodowany jego osobą, no ale czego ja się mogłam spodziewać? Widziałam jak dziewczyny zbliżają się coraz bardziej w tą stronę zastanawiając się gdzie ich idol pobiegł. Złapałam bruneta za dłoń i pociągnęłam na zaplecze po drodze mówiąc do osób w kawiarni, że nas nie widzieli. Zamknęłam za nami drzwi i szybko puściłam dłoń chłopaka.
-Jej mogłaś mówić, że zabierzesz mnie do ciemnego pomieszczenia na tyły budynku-poruszał charakterystycznie brwiami i przeczesał grzywkę.
-Możesz stąd wyjść, ale mam wrażenie, że twoje fanki sobie nie odpuszczą.- powiedziałam już prawie otwierając drzwi.
-Nie, nie. Dziękuję - podbiegł do mnie ściągając mi dłoń z klamki. Szybko wyswobodziwszy się z jego dotyku i świdrujących oczu usiadłam na fotelu. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie miałam ochoty na spędzanie z nim czasu, nie po wczorajszym wieczorze. Wyciągnęłam z torby książkę, którą dopiero co tam zapakowałam i otworzyłam na miejscu gdzie skończyłam. Najmniejszej uwagi nie zwracałam na to co robi brunet, nie obchodziło mnie to. Jednak czułam jego obecność przez co ciężko mi się było skupić. Jego zapach jego ruchy i cichy płytki oddech nie pozwalały skupić się na książce. Spojrzałam na niego i to był błąd, widziałam jak mi się przygląda. Stał przy ścianie która dodawała mu uroku czekał na jakiś mój ruch, nie doczeka się. Z trudem powróciłam do czytania lektury.
-Lena...- usłyszałam jego głos z charakterystyczna chrypka przeszywający powietrze między nami.- Ja Cię przepraszam za wczoraj, tłumaczyłbym się alkoholem, ale to byłoby głupie z mojej strony. Po prostu sądziłem, że jesteś taka jak wszystkie. Przepraszam.- nie wierzyłam w to co słyszę a rzadko to się zdarza. Nie wiedziałam co powiedzieć ani jak zareagować na słowa chłopaka. Może to jakaś gra w którą ze mną pogrywa, jednak czy ja jestem warta zachodu dla kogoś takiego jak on? Wystarczająco wiele razy udowadniał mi, że jestem dla niego nikim. Teraz pewnie jest miły ponieważ musi ze mną spędzić trochę czasu.
-Dlaczego tu jesteś?-zapytałam udając, że nie słyszałam jego słów, całkowicie zmieniając temat. 
-Nie mogłem wysiedzieć w mieszkaniu i postanowiłem się przejść, jednak tego do końca nie przemyślałem- zaśmiałam się po tych słowach. Jak to brzmi " Nie przemyślałem wyjścia na spacer". Głupia przechadzka ulicami miasta a takim ludziom sprawia takie problemy. Mnie nie nie zauważa, jego rozpoznaje po sposobie chodu lub dłoniach wystających z rękawach. 
-to dlaczego jakiś ochroniarz nie może teraz po ciebie przyjść ?
-Niall poszedł do Nando's i zabrał ze sobą jednego a pozostała trójka pojechała do centrum handlowego zabierając pozostałych dwóch. Ja nie miałem ochoty na zakupy ani jedzenie więc postanowiłem zostać w domu.
-Nic dziwnego, że nie miałeś ochoty na jedzenie, widzę jak wyglądasz.- powiedziałam i zmierzyłam chłopaka od góry do dołu. Miał na sobie chyba swój standardowy wyjściowy strój, koszulka na krótki rękawek rurki a do tego bardziej eleganckie buty. Wyglądał świetnie w takim zestawieniu, ale nie ma co się dziwić, pewnie cały sztab stara się zapewnić im idealny wygląd nawet jak idą do łazienki.
-Jak wyglądam ? -zapytał podchodząc bliżej kucając przede mną, opierając się jedna dłonią o ramię fotela.
-chudo, pewnie nie dałbyś rady z kawałkiem cista, które bym Ci dała.
Ten się zaśmiał po moich słowach i powiedział, że przyjmuje wyzwanie. Wstałam z fotela i poszłam do środka kawiarni aby wziąć dla nas do kawałku jakiegoś ciasta. Doznałam minimalny szok, ponieważ w środku stoliki były pozajmowane przez fanki lokowatego siedzącego kilka metrów od nich, aż się boję pomyśleć co by sie stało gdyby one wiedziały, że on tam siedzi. W tempie ekstremalnym nakroiłam dwa kawałki szarlotki, oczywiście dla niego większy i wróciłam na zaplecze, zamykając drzwi. Ujrzałam chłopaka czytającego moja książkę leżącą na fotelu. Pięknie, teraz sobie pomyśli nie tylko, że jestem dziwna ale jeszcze , że jestem nienormalna czytając takie książki. Chłopakom może nie spodobać się opowieść o dziewczynie, która w wypadku samochodowym straciła najbliższych po czym stała się medium. Świat nadprzyrodzonych mnie kręci a jego pewnie nie. Odłożyłam talerze i podbiegłam do chłopaka zabierając mu książkę.
-Kto Ci pozwolił to czytać?!- krzyknęłam do chłopaka, który był nieco zdziwiony.
-Spokojnie, nie wiedziałem, że nie mogę. 
-To teraz już wiesz. Możesz się śmiać, proszę bardzo.- Podałam mu ciasto i usiadłam na podłodze przy ścianie gdzie ten wcześniej stał. 
-Nie ma powodu do śmiechu, fajnie, że czytasz. Wyróżnia Cię to od szarych ludzi naszego pokolenia.- nie spodziewałam się usłyszeć od niego takich słów. Czy on na prawdę potrafi myśleć? Nie no, może przesadzam, każdy umie myśleć, ale nie każdy umie to wykorzystać. A Harry nie był skłonny do okazywania  swojej wiedzy.- Dzięki za ciasto, uwielbiam szarlotkę.
-Ja tak samo. Ale i tak nie wierzę, że ty to zjesz.
-To patrz.
Tak jak kazał tak uczyniłam i przypatrywałam się jak chłopak pochłania swój kawałek ciasta, którego już o chwili nie było. Jak to możliwe, że on tyle je a cały czas jest aż taki chudy. Mogę się założyć, że żebra mu wystają i inne kości również. Ten po spałaszowaniu całego "dania" uśmiechnął się niczym dzieciak ukazując swoje dwa boskie dołeczki. Wolałam tego nie komentować, tylko się uśmiechnęłam i wróciłam do czytania. 
Po kilku chwilach poczułam jak ktoś siada obok mnie i zagląda mi przez ramię. Zagadką nie było to, że był to Harry. Gdyby mógł to położył by mi swoją głowę na ramieniu. Czułam jego oddech na karku i całkowicie wybiło mnie to z rytmu.
-Przeczytasz mi kawałek?
-Jak ty chcesz wiedzieć o co chodzi, jeżeli przeczytam ci fragment wyrwany z kontekstu z czwartej części powieści?
-Nie muszę wiedzieć o co chodzi, po prostu chcę abyś coś przeczytała.
-Nie ma takiej opcji. Nie lubię czytać na głos.
-A jeżeli ja Ci coś przeczytam?
-Zastanowię się.
Harry wstał podchodząc do mojej torby wyciągając inną książkę i usiadł ponownie przy mnie. Otworzył na jakiejś środkowej stronie i zaczął czytać. A jego śliczna barwa wypełniła pomieszczenie.

"Przedmioty nas nie określają. Nieważne są ubrania, które nosimy, samochody, którymi jeździmy, obrazy, które kupujemy, ani to, gdzie mieszkamy. Definiuje nas to, jak żyjemy. Tylko nasze uczynki zostają, kiedy nas już dawno nie ma."

Czytał dalej  a mi utkwił w pamięci ten moment, ten fragment. Znałam ten urywek bardzo dobrze, jednak teraz w przypadku chłopaka opisuje go całkowicie. Ludzie oceniają go po wyglądzie, nie liczy się to co zrobił a to jak wygląda. Nie liczni zwracają uwagę na jego muzykę, którą tworzy. Skończył czytać i popatrzył na mnie czekając na jakiś ruch, nie doczekał się go, kolejny raz się go nie doczekał. 
-Teraz twoja kolej-powiedział i przekręcił mi stronę, którą sama chciałam przewrócić. Nie pozostało mi nic innego jak przeczytać kilka pierwszych linijek  z nowej strony:

"Jesteś tylko pionkiem w jego chorej gierce. On dostrzega wszystkie twoje słabości i używa ich, by pociągać za sznurki, jakbyś była marionetką."

Nie widziałam sensu tych słów do naszej sytuacji, jednak czułam, że one znaczą coś dla bruneta, jednak nie wiedziałam co. I dzisiaj chyba się nie dowiem ponieważ zadzwonił telefon lokowatego.

Po krótkiej rozmowie telefoniczniej chłopak musiał już iść, smutno mi było z tego powodu, ale niestety nic na to nie poradzę. Wszystkie fanki opuściły lokal tak samo jak i ulicę Londynu rozchodząc się każda w swoja stronę. Ochroniarz z samochodem już czekał na swojego pasażera.
-Może Cie odwiozę?
-Nie trzeba, dojdę jakoś.
-ale ja nalegam , za to co dla mnie dzisiaj zrobiłaś daj mi się odwieść do domu.
-no dobrze.

Pokierowałam sie z brunetem do środka dużego czarnego samochodu, gdzie nasza rozmowa całkowicie się urwała. Najwidoczniej wrócił stary Harry, który jutro nie będzie pamiętał mojego imienia, jednak cieszę się z jednego. Wiem, że gdzieś tak jest inna strona tego chłopaka i jeżeli mi pozwoli będę chciała ja odkryć. Zatrzymaliśmy się przy moim domu podziękowałam za podwózkę i wyszłam nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi.

__________________________________________
Jest i szóstka ! Podoba wam sie taki zwrot akcji? Nie martwcie się chamski Harry nie zniknął ;)
Licze na komentarze, których jest coraz więcej za co bardzo mocno dziękuję ;)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 5

-Lena dzisiaj w klubie robimy spotkanie ze sponsorami w restauracji niedaleko klubu Tiger, później możecie tam iść z dziewczynami.- obudził mnie głos trenera w słuchawce mojego telefonu. Jak to często bywa z początku sądziłam, że uciążliwe dzwonienie to budzik, i go wyłączyłam. Dopiero za drugim podejściem albo może i trzecim odebrałam naciskając w końcu zieloną słuchawkę. Nie wiedziałam dokładnie o co mu chodzi więc z natury postanowiłam przytakiwać, jednak nie rozumiałam jednego, dlaczego ja mam uczestniczyć w spotkaniu ze sponsorami? Miałam się już o to pytać, jednak mężczyzna wyprzedził moją wypowiedź. - Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. Sponsorzy chcą was poznać i ustalić kilka szczegółów dotyczących waszej roli w całym przedsięwzięciu. O godzinie osiemnastej widzę Cię wyszykowaną przy restauracji, czy wyraziłem się jasno?
-Tak trenerze, będę na pewno.- odpowiedziałam zaspanym głosem i już po sekundzie słyszałam w słuchawce odgłos zakończonego połączenia. Czy oni na prawdę nie dadzą mi odpocząć w jeden dzień wolnego? Właściwie nie do końca wolnego bo jak się okazuję muszę iść na jakieś spotkanie, na które mi się nie pali. Przewróciłam się na drugi bok i jeszcze na chwilkę przymknęłam oczy, całkowicie nie miałam ochoty wstawać z wygodnego łóżka. Jednak od kiedy pojawiłam się w Londynie pojawiły się sny które nie miały miejsca wcześniej. Śniła mi się zawsze ta sama postać, chłopak o kręconych ciemnych włosach, uśmiechu, który powalał na kolana i tych oczach w których człowiek mógł się zatracić. Harry. To on śnił mi się od dawna, jednak nie wiem, dlaczego, czy my się już kiedyś spotkaliśmy? Nie jest to raczej spotykane aby śnił mi się chłopak, którego nigdy wcześniej nie wiedziałam a spotkałam go dopiero po owych snach. W łóżku leżałam jeszcze kilka minut kiedy to postanowiłam się z niego wygramolić i zejść na dół. Salon zastałam jak zawsze pusty niczym nie przypominający salonu z poprzedniego domu. Kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami nasz dom był strasznie głośny, wypełniały go kłótnie, krzyki smutku i radości. Nigdy nie można było wysiedzieć w ciszy. Razem z tatą miałam ten sam charakter, nie ustępliwy w niektórych sprawach i zawsze mama jako ta poważna musiała nas dzielić, jednak i jej zdarzało się wplatać w naszą dyskusję. Tutaj jest całkowicie inaczej, domownicy wychodzą o rannych godzinach świtu aby wracać późnymi wieczorami do swoich czterech ścian, pozostawiając dom samemu sobie na całe godziny. Jak już miałam w zwyczaju poszłam do kuchni zrobić sobie herbatę i kromkę chleba z serem. Z moim jakże bujnym śniadaniem udałam się przed ekran telewizora aby obejrzeć jakiś serial. Skacząc po kanałach natknęłam się na jeden z moich ulubionych seriali, a nie oglądam ich wielu, plotkara. Serial opowiadający o problemach typowego nastolatka, który stara się przetrwać w wielkim świecie jaki go otacza. No może nie do końca zwykłego nastolatka, ponieważ bohaterowie serialu na brak pieniędzy nie narzekali, jednak dotykały ich te same problemu co dotykając nas w codziennym życiu. Podczas przerwy jak szalona przełączałam kanały zatrzymując się na programie muzycznym gdzie właśnie mówili o słynnym One Direction. Dowiedziałam się, że są właśnie po trasie koncertowej i odpoczywają nagrywając kolejną płytę. Puszczono ich singiel, który wypromował całą ich karierę. Nie powiem, piosenka wpadająca w ucho, śmiać mi się chciało kiedy widziałam młodziutkiego Harrego, ale ten jego głos porywał już wtedy. Cały czas patrząc na niego miałam wrażenie, że skądś znam tego chłopaka, ale jest to raczej mało prawdopodobne. Resztę poranka spędziłam na oglądaniu plotkary po czym poszłam na tak zwaną werandę przed domem aby usiąść na ławeczce i poczytać książkę.

Po południu postanowiłam zabrać się za przygotowania do wyjścia, miałam wielki problem, którym było to w co się ubrać. Jednak jest to spotkanie ze znajomymi w parku więc wypadałoby się ładnie ubrać. Jednak nie jestem typową dziewczyną, nie kręcą mnie spódniczki, sukienki i tego typu rzeczy. Postanowiłam ubrać jak już miałam w zwyczaju czarne rurki, wysokie buty na szpilce do tego biała koszula z czarnym kołnierzykiem. Na wszelki wypadek wezmę ze sobą również żakiet jakby nie daj boże zechciało się rozpadać. Podczas przygotowań odbyłam jeszcze rozmowę telefoniczną z Caroline. Jest to dziewczyna, mojego drugiego trenera, którą wręcz ubóstwiam. Nawet nie wiecie jaka była moja radość, kiedy dowiedziałam się, że i ona będzie na spotkaniu ze sponsorami. Chciałam spotkać się z nią za pięć osiemnasta pod restauracją, jednak ta się uparła, że po mnie razem z Jeremy'm przyjadą i nie mam nawet co się kłócić. Dzięki temu, mam dodatkowe kilka minut zatem podłączyłam prostownicę aby wyprostować moje lekko kręcące się końcówki włosów oraz nałożyłam delikatny makijaż. Postawiłam na naturalność, jak to już miałam w  zwyczaju. Użyłam tuszu do rzęs oraz pudru aby zakryć niedoskonałości. Szczerze powiedziawszy wychodzę z założenia,że kobiety nie malują się dla chłopaków ale dla innych dziewczyn aby im się przypodobać. Może dlatego na co dzień nie chodzę pomalowana? To może być powód, wiem jedna jak już się pomaluję to dla siebie a nie dla osób trzecich. Gotowa zeszłam na dół pochwyciłam jabłko i czekałam na moich towarzyszy.

Punkt osiemnasta razem z innymi zasiadałam przy dostojnym stole w niesamowicie eleganckiej restauracji w centrum Londynu. Czułam się troszkę  głupio ponieważ nie pasuję do takich miejsc, takiego towarzystwa.  Poważni ludzie, przeprasza. Biznesmeni. W garniturach z teczkami w dłoni, nie mogłam się tu odnaleźć. Dziewczyny zagadywały, śmiały się i dyskutowały ze wszystkimi a ja siedziałam jak taka sierota tylko sie uśmiechając.
-A która z was moje Panie to Lena? - nagle usłyszałam swoje imię, które wypowiedział jeden z poważnie wyglądających mężczyzn w średnim wieku. Chciałam zapaść się pod ziemię, gdy wszystkie pary oczu skierowały się w moją stronę.
-To ja.- powiedziałam lekko podnosząc wzrok znad talerza, uśmiechając się do rozmówcy.
-chciałbym Ci bardzo pogratulować udanego meczu, na prawdę cieszymy się, że tu z nami jesteś.Mam nadzieję, że i Tobie się tutaj podoba.- widziałam jak wszyscy wyczekują wręcz mojej odpowiedzi, która nie oszukujmy się nie byłaby prawdziwa, gdybym powiedziała to co myślę. Więc postanowiłam skłamać, jednak nie do końca.
-Dziękuję. Londyn to wspaniałe miasto i ciesze się, że mogę tutaj grać razem z dziewczynami i rozpowszechniać tę wspaniałą dyscyplinę sportu. Jednak mam nadzieję, że jak się uda wyjadę stąd mogąc rozwijać się na parkietach zagranicznych klubów.
-Właśnie do tego chciałem nawiązać, teren wspominał mi, że takie są twoje plany i jest możliwość zdobycia dla Ciebie kontraktu. Nie mogę zdradzać szczegółów, jednak chcę abyś była tego świadoma.- Po tych słowach od razu uśmiech wkradł mi się na usta a w sercu zakiełkowała nadzieja. Podziękowałam i dalej nie zagłębiałam się w mało ważne już dla mnie rozmowy. Po spotkaniu zamierzałam od razu uciekać do domu, jednak czego ja się spodziewałam po tak szalonej dziewczynie jaką jest Caroline, wiedziałam, że możliwość pójścia do klubu jest nie do odmówienia i niestety zostałam przekonana na wyjście razem z nimi. Blondynka od razu uwiesiła się na szyi swojego chłopaka i  szybko wybiła na przód grupy. Ja w zwyczaju miałam chodzić jako ostatnia i tak było też dzisiaj. Szłam spokojnie mijając ludzi, którzy stali w kolejkach do klubów, nie wiem dlaczego ich mijaliśmy, ale czułam, że nasza przewodnicząca ma jakiś plan i, że najnormalniej w świecie zostaniemy wpuszczeni bez stania w nie kończących się kolejkach. To są plusy znajomości. Nagle zaczepił mnie jakiś chłopak, około dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Z początku go ignorowałam i szłam przed siebie, jednak nagle zostałam złapana za rękę tym samym, zostałam całkowicie z tyłu... ja juz nawet nie widziałam swojej grupy.
-Hej mała, nie chcesz tu z nami się zabawić, zaraz wejdziemy- zaczął do mnie się zbliżać lekko podpity juz mężczyzna.
-Nie dziękuję. Jestem ze znajomymi.
-Jakoś nie widzę tu twoich znajomych.
-Na pewno na mnie czekają.- starałam się wyrwać z uścisku i jednocześnie nie wpadać w panikę. Nagle usłyszałam za sobą znajomy głos.
-Ona jest ze mną- chłopak odepchnął napalonego mężczyznę i objął mnie ramieniem. Popatrzyłam na mojego chwilowego bohatera, ponieważ nie wiem czy dałabym radę sama i ujrzałam Harrego.
-Śledzisz mnie?- Zapytałam spoglądając na loczka. Nie wiem czemu ale jakoś spodobało mi się to określenie.Spojrzał na mnie uśmiechając się. Byłam w jednoznacznie chujowej sytuacji ponieważ mieliśmy oczy na tej samej wysokości, i jak tu się nie zapatrzeć?
-O hej, też się cieszę, że Cię widzę. Nie ma sprawy, zawsze chętny do pomocy.
-hahaha, bardzo śmieszne.- odpowiedziałam z uśmiechem.- Dziękuję. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Chciałabyś.- powiedział pewny siebie i odszedł ode mnie. Zaczyna się. A przez chwilę pomyślałam, że nawet on może się normalnie zachowywać, pomyłka. Szłam za nim i już znaleźliśmy się pod klubem, kiedy zdałam sobie sprawę, że przecież ja nie wejdę. -Idziemy!- krzyknął w moim kierunku Harry i chcąc lub nie chcąc musiałam do niego podejść i z nim wejść do środka. Zdziwiłam się, że jeszcze żadne fanki na niego nie napadły, ale jestem miło zaskoczona, oczywiście. Podeszłam do chłopaka i już po sekundzie obydwoje byliśmy w środku. Od razu starałam się dojrzeć w tłumie twarze znajomych mi osób. Dopiero po kilku chwilach dostrzegłam blondynkę, jednak czuję, że nie mogłabym jej teraz oderwać od Jeremy'ego. Jak zaraz  pójdą do łazienki to chyba zaczną się tutaj rozbierać. Zaśmiałam się cicho pod nosem i podeszłam do baru, gdzie spotkałam nasza kapitankę od której się dowiedziałam, że postanowiły iść gdzieś indziej i już po chwili wszystkie opuszczały lokal.

*oczami Louis'a*

Leżałem właśnie w łóżku i zamierzałem kłaść się spać, kiedy dostałem esemesa od mojego przyjaciela.
"Cnotka nie wydymka, zostanie zaliczona już dziś wieczorem, mam nadzieję, że jej wysportowane ciałko jest takie giętkie na jakie wygląda na boisku. Szykuj się na jutrzejsze zakupy skarpetek, bracie."
Szczerze powiedziawszy rozbawił mnie ten esemes i nie wierzyłem, że ta dziewczyna tak szybko da się Harremu. A może ją przeceniałem, może jest jak wszystkie inne?
"Skąd mam mieć pewność, że dzisiaj kogoś rozdziewiczysz?"
Odpowiedź dostałem szybciej niż po mrugnięciu oka.
"czekają Cie piękne zdjęcia jutro rano"
Postanowiłem już nic nie odpisywać i iść spać, nie mogąc się doczekać jutrzejszego poranka, ciekawe czy pewność siebie nie zabije mojego przyjaciela.

*oczami Leny*

Nie nasiedziałam się zbyt długo sama ponieważ po chili obok mnie pojawił się Harry zamawiając od barmana po kolejce czegoś mocniejszego. Nawet nie wiem co to było, nie znam się na tym. Chłopak popatrzył się na mnie i opróżnił pierwszy kieliszek, podsuwając mi drugi. Popatrzyłam się na niego wymownie, mając nadzieję, że to podziała.
-źle zaczęliśmy naszą znajomość- przysunął się jeszcze bliżej mnie, teraz jego kolana ocierały się o moje, czym wprawił mnie w zakłopotanie.-Jestem Harry- wyciągnął do mnie swoja dużą dłoń i czekał aż mu podam swoją.
-Lena- uścisnęłam ciepłą dłoń Harrego.
-A więc Leno, nie chciałabyś się może czegoś napić?- zszedł z taboretu i stanął przy moich nogach, a właściwie zamierzał stanąć między nimi jednak mu na to nie pozwoliłam. Machnął dłonią na barmana na co ten przyrządził brunetowi ten sam napój.
-Nie, wiesz. Ja nie piję.
-nie wygłupiaj się, ze mną się nie napijesz?
-Na prawdę nie piję alkoholu i nie zamierzam nawet z Tobą.
-No dobrze, to może zatańczymy? - czekał na moją decyzję wpatrując mi się w oczy. Uznałam, że czemu nie. Skoro chce zacząć znajomość od nowa, może nam się uda. Weszliśmy na parkiet i jak na złość właśnie została puszczona teoretycznie wolna piosenka. Chłopak bez większego zastanowienia mnie objął i zaczął kołysać się w rytm muzyki. Szczerze powiedziawszy było mi bardzo przyjemnie. Po kilku sekundach poczułam jak loczek swymi dłońmi jeździ po moich plecach, poczułam przyjemne mrowienie, starając się to ukryć odwróciłam głowę. Po tym manewrze usłyszałam śmiech bruneta. Nie minęło kilka chwil kiedy te same dłonie zaczęły mi wjeżdżać pod koszulkę. Wyciągnęłam raz jego dłonie spod swojej koszulki pozostawiając to bez komentarza. Jednak po nie całej minucie Harry przesadził, jedna z jego dłoni wylądowała na moich pośladkach a druga była głęboko pod koszulką.
-Harry przestań- odepchnęłam chłopaka od siebie.
-nie udawaj, wiem, że Ci się podoba.- nie przestawał jeździć swoimi dłońmi po moich plecach.
-Przestań!-krzyknęłam i wyrwałam się z objęć zszokowanego chłopaka. Po czym łapiąc żakiet, który zostawiłam przy barze opuściłam klub. Szybkim krokiem zmierzałam na przystanek kiedy to usłyszałam za sobą głos bruneta.
-Chyba nie chcesz, się teraz szlajać po mieście.
Nie zareagowałam, postanowiłam dalej iść przed siebie, nie zważając na nic ani na nikogo.
- Nie zachowuj się jak dziecko! Czego ty się spodziewałaś po pójściu do takiego klubu? Że co, że sobie nie pomacam? Jestem facetem, potrzebuję tego a wiem, że Ci się podobało!- no teraz to mnie na prawdę zdenerwował, ale taka ciota jak ja nawet nie umiem mu odpowiedzieć.
-Nic o mnie nie wiesz, zostaw mnie.-powiedziałam i szłam dalej.
-A czy ja muszę być Bogiem, żeby wiedzieć, że Ci się podobało? Nie muszę Cię znać, żeby to wiedzieć.

Nie zwracałam na niego żadnej uwagi i po prostu szłam, zdenerwowanie buzujące we mnie nie pozwoliło mi myśleć o strachu ani o chłodzie, który mi doskwierał już o tak późnej godzinie. Za kogo ona się uważa? Chłopaczyna, wielki gwiazdor, który myśli, że może mieć każdą na kiwnięcie palcem. Ze mną nie pójdzie mu tak łatwo, a tak właściwie czemu sie uczepił akurat mnie? Miliony mażą o tym aby chociaż z nim porozmawiać, a mnie spotkał ten zaszczyt w nieszczęściu jakim było spotkanie słynnego Pana Styles'a. Zmorę ostatnich i jak mniemam najbliższych dni.

\
___________________________________________
O to i piąteczka! Trochę dłuższy od poprzedniego, z czego jestem zadowolona, mam nadzieję, że wy również. Dziękuję za dziesięć komentarzy pod spodem i mam nadzieję, że pod tym postem również będziecie się udzielać i wyrażać swoje opinie. ;) 

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 4

MECZ- jedno, krótkie słowo a u każdego zawodnika wywołuje emocje nie możliwe do opisania dla zwykłego śmiertelnika. Dla każdego gracza mecz jest czymś przy czym może pokazać się z jak najlepszej strony. Pokazać wszystko co potrafi i wszystko dla czego wylewał siódme poty na treningu. Teraz tutaj na boisku nie liczy się to kim jesteś, skąd jesteś, ile zarabiasz, jak się ubierasz. Liczy się to jak grasz i czy jesteś w stanie dla tej gry zrobić wszystko. Czy jesteś skłonny do poświęceń, czy kochasz to co robisz, a może jest to tylko hobby. Dla mnie to zdecydowanie nie było hobby tylko coś czym chciałabym się zająć na poważnie, dlatego już od pierwszego meczu ligowego trzeba dać z siebie wszystko. Dzisiaj walczymy z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, ale to nie zniechęciło ludzi do przyjścia na mecz a już na pewno nie nas do walki, a na pewno nie mnie. Stałam właśnie na płycie boiska w końcowej fazie rozgrzewki przygotowując do ataku. Prawe skrzydło, lewe, zagrywka. Zostały dwie minuty. Szybko łyk wody przebranie koszulki i krótka rozmowa z trenerem. Wychodzę w pierwszej siódemce z libero, moje skrzydło jak zawsze prawe. Mimo tego, że jestem dość dobrą przyjmującą trener woli abym nie zajmowała się odbiorem a wyłącznie atakiem. Stałam już na swojej pozycji w drugiej strefie kiedy nagle go zobaczyłam. Przyszedł razem ze swoim przyjacielem na mój mecz i jak można się było tego spodziewać posiadał miejsca te najlepsze i odgrodzone od pozostałych aby nikt go nie otoczył. Skąd wiedziałam, że to on ? To proste mimo kaptura na głowie  i nisko pochylonej głowy umiałam go rozpoznać nawet z takiej odległości. Jego sposób chodzenia i te ubrania nie typowe jak na chłopaka strasznie wyróżniały  go z tłumu. Bo który chłopak nosi obcisłe rurki do tego dość eleganckie buty. Do tego zwykła biała koszulka i szara bluza. I kto w takim zestawieniu wygląda równie dobrze?
-Lana jesteś tam?- przed twarzą machała mi koleżanka z drużyny podając piłkę. Była moja kolej na zagrywkę a ja zamiast meczem całkowicie pochłonięta byłam obserwowaniem najbardziej chamskiego chłopaka jakiego ostatnio poznałam. Szybko wymazałam sobie z głowy obraz chłopaka  i poszłam na zagrywkę.

*oczami Harrego*

Jak zawsze kiedy jestem w Londynie postanowiłem przejść się na mecz siatkówki. Jest to jeden z moich ulubionych sportów, ale żeby oglądać, nie grać. Tak się składa, że mamy utaj na prawdę dobrą drużynę więc czemu nie ? Wyrwałem z domu Louis'a który już zamęczał mnie opowieściami dziwnej treści. Bardzo nie chciałem pozostać rozpoznany ponieważ ten dzień należy to osób grających a nie do mnie a wiemy, że gdyby ktoś mnie rozpoznał zaczął by się dziki szał i wszyscy podchodzili by po autograf, zdjęcie i tak dalej.
Usiedliśmy w wyznaczonym sektorze i zacząłem przyglądać się grze. Na zagrywkę szła własnie naprawdę ładna z tej perspektywy dziewczyna, która dziwnie kogoś mi przypominała. Była naprawdę dobra. Mało kto potrafi wykonać zagrywkę z wyskoku i to jeszcze tyle z rzędu. Albo ma dobry dzień albo jest najlepsza.
-Hej, Louis ja chyba znam tą dziewczynę co teraz jest na zagrywce, ale nie wiem skąd- zwróciłem się do przyjaciela.
-Na prawdę jej nie rozpoznajesz? To dla niej jesteś ostatnio takim chamem- ja chamem? Nie przypominam sobie... chyba, że.
-To ta dziewczyna z kawiarni?
-tak to ona.
-całkiem spoko jest- powiedziałem jakby od niechcenia.
-Harry nie napalaj się na nią. Widać, że się Tobą nie interesuje, a zresztą widać, że cnotka.
-Sugerujesz, że nie dałbym rady?
-Mogę się założyć, że nie zaliczyłbyś jej do końca wakacji.
-Dobra, o co się zakładamy?- nie wierzyłem, że to robię, ale ja miałbym nie dać rady rozkochać w sobie dziewczyny? Co druga poszła by ze mną do łóżka po piętnastu minutach rozmowy.
-Ale pamiętaj jak się w niej zakochasz zakład dalej będzie aktualny. Jeżeli wygram i jej nie przelecisz do końca wakacji zetnę Ci włosy a jeżeli ty wygrasz będę nosić skarpetki przez miesiąc.
- Ja miałbym się zakochać w niej ? Proszę Cię.Jest to nie sprawiedliwy podział nagród, ale nie ważne wiem, że wygram.
Podaliśmy sobie dłonie i osoba siedząca obok przecięła je w symboliczny sposób. Zakład oficjalnie wszedł w życie a ja muszę w dwa miesiące rozkochać w sobie dziewczynę, która jest dla mnie zagadką. Daję sobie kilka dni i po sprawie. Nic nie mówiąc zapatrzyłem się na grę i dziewczynę w koszulce numer dziewięć, to ona będzie moją kolejną zdobyczą.

*oczami Leny*

Mecz całkowicie rozwijał się korzystnie dla nas i jesteśmy już blisko końca. Mimo tego, że jest to tylko trzy setówka jestem strasznie zmęczona, prawie cały ciężar ataku spadł na mnie. Nie wiem czy rozgrywająca boi sypać piłki do innych czy co jest grane, ale każda idzie do mnie. Ostatnia piłka. Libero przyjęła piłkę idealnie w strefę zero. Ostatnia piłka meczu w górze. Widzę jej tor lotu i zaczynam wyskok do ataku. Trzy dwa jedne. Po meczu. Radość była wielka, jednak trzeba było jeszcze pożegnać się z przeciwnikami i ludźmi na widowni. Jak zawsze pod siatka podałyśmy sobie dłonie. Następnie każda dostała piątkę od trenera a na koniec weszłyśmy z powrotem na parkiet aby podziękować za doping. Wyszukałam wzrokiem chłopaka, który mnie interesował i jak się okazało przyglądał mi się a już po chwili zbierał się aby zejść na dół. My natomiast miałyśmy ustawić się ko dziewiątym metrze boiska i oczekiwać kto zgranie MVP  czyli kto zdaniem obserwatorów był dzisiejszego dnia najlepszy na boisku. Stałyśmy wszystkie w wyznaczonym miejscu i czekałyśmy na werdykt. Widziałam, że to będzie ktoś od nas, ponieważ najczęściej zostaje MVP zawodnik drużyny zwycięskiej.
-A MVP dzisiejszego meczu zostaje...Panie i Panowie brawa dla nowej zawodniczki naszego klubu Leny Devine, która pociągnęła swoja drużynę do wygrania dzisiejszego spotkania.
Trochę wryło mnie w ziemię, że juz na pierwszym meczu dostałam tak cenną statuetkę, jednak trzeba przyznać, że zagrałam dobrze. Nie lubię siebie chwalić, ale dzisiejszy mecz  mi wyszedł. Podeszłam do mężczyzny, który wręczał statuetki podziękowałam mu serdecznie i wróciłam do drużyny. Nagle na boisko wtargnął Harry demaskując się tym samym coś do mnie krzycząc.
-Lena, czekaj!
Wtedy wybuchł chaos większość ludzi znajdujących się na boisku chciało się dostać na boisko co nie było trudno wystarczyło pokonać drabinki i już się było. Dziewczyny rzuciły się na chłopaka a ja patrzyłam na to wszystko z osłupieniem. Co on chciał ode mnie i od kiedy to on się przyznaje do tego, że mnie zna? Nagle obok chłopaka znalazło się dwóch ochroniarzy, którzy odepchnęli napalone fanki i kazano im wyjść grożąc policją. Dziewczyny zeszły z boiska nie wychodząc jednak z obiektu. Dobre i to. Chłopak podbiegł do mnie i stanął blisko czym spowodował, że wszystkie oczy zwróciły się w nasza stronę. Zrobiło mi się głupio i chciałam jak najszybciej stąd wyjść.
-Nawet się nie przywitasz?-powiedział uśmiechając się szeroko poprawiając grzywkę.
-Wiesz, powiedziałabym Ci cześć gdybyśmy się znali.
-Ale my się znamy.
-Ostatnio tak nie twierdziłeś, a teraz przepraszam, ale muszę już iść.- próbowałam wyminąć chłopaka jednak ten nie pozwolił mi zrobić nawet jednego kroku.
-Wybacz tamto, chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić.
-To może kiedy indziej. Na prawdę muszę iść. Ci ludzie się patrzą na mnie jakby mieli mnie zabić. Nie mogę tu tak stać- tym razem pozwolił mi się wyminąć. Chyba dałam dobry powód dla którego muszę wyjść. W szatani zostałam zaatakowana milionem pytań skąd znam Harrego a czy może się z nim umawiam i czemu nic nie powiedziałam. Bla, Bla, Bla. Nagle ze mną rozmawiają. To jest dobry przykład tego jak sława może zwrócić w głowie innej osobie. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wyszłam z hali. Po drodze zamieniłam kilka słów z trenerem i kilkoma innymi osobami, którzy gratulowali mi statuetki.Jakie było moje zdziwienie kiedy na chodniku przed halą zastałam Harrego. Taka sława usiadła na ziemi, nie wierzę. Wyminęłam go udając, że go nie widzę i poszłam dalej mając nadzieję, że to mi się uda. Jednak myliłam się i to bardzo ponieważ chłopak szybko wstał i podbiegł do mnie.
-Nie udawaj, że mnie nie zauważyłaś- naskoczył na mnie a mi zrobiło się głupio, to naprawdę mogło być niegrzeczne.
-przepraszam, ale się śpieszę.
-mogę Cię odwieść.
-nie, nie trzeba. Dojdę.
-Ale ja chcę.
-Harry o co ci chodzi. Jeszcze dwa dni temu udawałeś, że mnie nie znasz a teraz chcesz mnie odwozić do domu? - powiedziałam do niego patrząc na jego zielone oczy. To był zdecydowanie zły ruch z mojej strony.
-a nie wpadłaś na to, że może chcę Ci to wynagrodzić.?
-Wybacz, ale nie wierzę, człowiek nie zmienia swojego zachowania z dnia na dzień a teraz muszę iść. Cześć Harry.
Odeszłam od niego kierując się w stronę domu zastanawiając się dlaczego zachowanie chłopaka względem mnie tak diametralnie się zmieniło. Tak jak wspomniałam niemożliwe aby człowiek zmienił się o 180 stopni a już na pewno niemożliwe aby to on się zmienił. Ja po prostu w to nie wierzę.Jutro znowu nie będzie pamiętał jak mam na imię a ja wolę nie pakować się w znajomość z kimś takim.

W domu pierwszy raz od dłuższego czasu spędziłam czas z wujkiem i ciocia. Zasiedliśmy przy stole w salonie z kanapkami i herbatą w dłoni i zaczęliśmy grać w moja ulubiona grę jaką są skrable. Niesamowicie wciągająca jest ta gra i potrafię grac w nią godzinami. Jak byłam mała grałam w nią z tatą, który zawsze dawał mi wygrać a ja miałam przy tym tyle zabawy i radości. Piękne wspomnienia których nie zamieniłabym na żadne inne. Szkoda, że ich już nie ma, ale może własnie tak musiało być? Wierzę, że oni cały czas przy mnie czuwają. To trochę jak wiatr nie widzę ich, nie słyszę ale czuję ich obecność. Może Bóg ma dla mnie jakiś plan na życie sprowadzając mnie właśnie do tego miasta.

___________________________________________________
Krótko bo krótko ale wydaje mi się, że ciekawie. Dziękuję za 15 obserwujących i dotychczasowe komentarze. Cieszę się, że tak się udzielacie. Mam  nadzieję, że pod tym rozdziałem również pozostawicie po sobie jakiś ślad <3

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 3

Do domu wróciłam po dwudziestej pierwszej ponieważ wybrałam się na spacer aby wszystko sobie przemyśleć. Całe moje życie było do niczego od kiedy rodzice zginęli,jednak wcześniej też nie było kolorowo, ale teraz wszystko przechodzi ludzkie pojęcie. Dziewczyny z drużyny sądzą, że staram się odbić chłopaka wspaniałej Caroline i, że robię mu dobrze aby mieć indywidualne treningi. To jest śmieszne, że można o coś takiego osądzić człowieka. Śmieszne? To jest żałosne. Jakaś gwiazda udowadnia tobie, że jesteś nikim i jestem pewna, że jeszcze kiedyś się spotkamy i o ile mnie przeczucie nie myli będzie to już nie długo. I jak tu się cieszyć wakacjami a przede wszystkim życiem? W domu nie miałam ochoty na jedzenie ani rozmowę z An ani wujkiem. Poszłam prosto do pokoju i położyłam się do łóżka ponownie zanosząc się płaczem. Opanowałam się po około piętnastu minutach i zaczęłam czytać książkę, która tak mnie wciągnęła, że poszłam spać jakoś o drugiej w nocy.

-Lenka wstawaj mała, obiad już na stole.- ze snu wyrwał mnie głos wujka. Ale zaraz, zaraz obiad na stole? To która jest godzina? Ręką wyciągnęłam telefon spod poduszki i oślepiłam swoje zaspane oczy tapetą telefonu. Dostrzegłam godzinę trzynasta pięćdziesiąt i nie wierzyłam własnym oczom. Owszem jestem śpiochem i to wielkim, łóżko to moje drugie najlepsze miejsce zaraz za boiskiem, ale nie pamiętam kiedy ostatnio mogłam sobie pozwolić na tyle godzin snu. Zgramoliłam się z łóżka i  rozciągnęłam mięśnie. Usłyszałam charakterystyczne strzykanie kości, które bolą jak zawsze. Mówi się, że sport to zdrowie, ale nie zawodowy a ja jestem tego dobrym dowodem.Zajrzałam za okno i dostrzegłam nie wiarygodnie ładną pogodę. Wyczuwam krótkie spodenki. Szybko umyłam zęby, przebrałam się i zbiegłam na jak to się okazało, obiad. An próbowała wyciągnąć ze mnie informacje na temat wczorajszego dnia, ale wolałam nic nie mówić i w ciszy zjeść posiłek. Nie zjadłam Bóg wie jak jakiej porcji, ale się najadłam a to wystarczyło. Wróciłam do pokoju gdzie zabrałam się za porządki. Już dawno nie miałam wolnego popołudnia na takie sprawy więc dzisiaj wypadałoby troszkę ogarnąć. Otworzyłam okno na całą szerokość aby wpadło do pomieszczenia trochę świeżego powietrza i zabrawszy się za wycieranie kurzy zaczęłam tańczyć w rytm muzyki wcześniej włączonego radia. Kiedy kurze i mycie podłogi miałam już za sobą poczęłam sprzątać w szafkach. Poukładałam stare zeszyty, książki, dokumenty. Zdjęcia walające się luzem  po całym pokoju posegregowałam i powkładałam w albumy. Łezka się w oku zakręciła widząc jeszcze raz uśmiechnięte twarze rodziców jednak nie mogłam się rozkleić. Kiedyś obiecałam mamie, że nie będę za często płakać kiedy ich zabraknie i muszę dotrzymać obietnicy.Już prawie wszystko miałam dopięty na ostatni guzik, zostało mi tylko zmienienie pościeli. Postawiłam na fioletową w różnokolorowe paski, moją ulubioną. Wszystko było wysprzątane i spokojnie mogłam opaść na łóżko aby chwilę odpocząć. Tylko chwilę ponieważ mam dzisiaj pierwszy raz na nocna zmianę i chyba jeszcze się zdrzemnę przed nocką. Tak jak planowałam tak i uczyniłam i jeszcze na godzinkę przymknęłam oko.

Do pracy wyszłam dokładnie o siedemnastej trzydzieści gdyż miałam na osiemnastą a jechałam autobusem. Na miejscu byłam przed czasem i jak już to miałam w zwyczaju poszłam do pomieszczenia dla pracowników aby ubrać firmowe ubrania. Humor jakoś specjalnie mi nie dopisywał. Chciałam już stąd wyjść a tak naprawdę dopiero przyszłam. Może nie darzyłam tej pracy wielką nienawiścią ale kochać to jej nie kochałam. Genialna ja zapomniałam ze sobą zabrać czegokolwiek do czytania więc byłam skazana na czytanie czasopism leżących pod lada. Dobre i to. Dawno nie czytałam żadnych plotkarskim gazet ani portali. Na początku tłoczyło się wiele osób przewinęło się przez naszą kawiarnie nawet kilka wycieczek. Ciężko było nadążyć za zamówieniami, ale, że ja miałabym nie dać rady? Kiedy wybiła godzina 22 ludzie zaczęli opuszczać nasze progi i rozchodzili się do domu. Ja usiadłam na taborecie wyciągając gazety. Pierwsza strona gazety jak zawsze największe jak ja to mówię  newsy z dupy. A bo ktoś jest z kimś w ciąży, a bo ktoś powiększył sobie piersi a bo jeszcze ktoś inny kogoś zdradził. I jak tu starać się zachować jakąś minimalną prywatność skoro ludzie wchodzą z butami do twojego życia pisząc w gazetach nawet o której godzinie byłeś w toalecie. Niektóre rzeczy przechodzą ludzkie pojęcie. Przekartkowałam kilka stron kiedy natknęłam się na artykuł o ostatnich gościach naszej kawiarni. Słynne One Direction. Artykuł nie mówił właściwie wiele. Informował kiedy chłopaki graja koncert w którym miejscu i gdzie można kupić bilety. Z tego co wyczytałam dzisiaj grali koncert w Londynie i to zaraz powinni skończyć, ale co mnie to tak właściwie obchodzi. Gazeta podniecała się tym, że najlepszy zespół świata jest właśnie z Anglii i, że powinniśmy buc dumni, że ktoś taki reprezentuje nasz kraj. Tak bądźmy dumni, że piątka nastolatków nas reprezentuje, mamy z czego pękać z dumy. Czasami czytając te artykuły mam wrażenie, że pisze je jakąś napalona fanka, która dorwała się do komputera, ale nie mnie oceniać treść tych gazet na szczęście nie jest to mój problem. Nagle ciszę która wypełniała pomieszczenie przeszył dzwonek wiszący nad drzwiami. Dzwonek, którego normalnie się nie słyszy teraz mnie przeraził. Nie sądziłam, że ktoś około 24 będzie się szlajał po kawiarniach. Jakie było moje zaskoczenie kiedy do pomieszczenia wpadł Harry z kolegami z zespołu. Jak mieć pecha to widzę na bogato i tylko ja. Chłopacy byli mocno wstawieni i nie wyglądali na takich którzy chcieliby wyjść kiedy im powiem, że zamknięte. Podeszli od razu do lady aby coś zamówić. Przekrzykiwali jeden drugiego co chciał i wyszedł jeden wielki harmider z którego i tak nic nie zrozumiałam. Co jakiś czas spoglądałam na Harrego jednak ten cały czas wpatrzony był w swój telefon. Nie wiem z kim on tak esemesuje, nie wnikam ale jest minimalnie irytujący. Każdy z nich w końcu zamówił coś innego z czego blondyn zamówił najwięcej, ale jak już powiedziałam wcześniej nie wnikam. Wszyscy oprócz Harrego odeszli od lady i usiedli przy stoliku.
-O widzę, że jednak Cię zainteresowałem- powiedział wskazując palcem gazetę, której ja kretynka nie schowałam.
-to nie to co myślisz- powiedziałam i spaliłam buraka.
-spokojnie, wiele osób o nas czyta, nie musisz się za to wstydzić. Przyzwyczaiłem się- jezu czy on naprawdę musi być taki zapatrzony w siebie?- a tak w ogóle to Harry jestem.- Powiedział i odszedł od lady.
-Lena- cicho powiedziałam wpatrując się jak chłopak odchodzi.
Siedzieli w kawiarni jeszcze dobre kilka godzin rozwalając przy tym wszystko co było pod ręka. Jak przystało na małe dzieci rzucali się jedzeniem, oblewali napojami. Co alkohol robi z ludźmi ? A ja będę musiała to później posprzątać. Gdyby nie ochroniarz pewnie by nawet nie wyszli, na szczęście wielki goryl wpadł po nich zdyszany i za szmaty wyciągnął z pomieszczenia.Ja  za to zabrałam się za sprzątanie które ciągnęło się i nie miało końca. Pod koniec zmiany byłam już tak niewyobrażalnie zmęczona, że wyglądałam jak wrak człowieka. Szef przyszedł o dziewiątej rano i o tej magicznej godzinie skończyła mi się zmiana. Powolnym krokiem wyszłam z kawiarni kierując się do domu i do mojego łóżeczka. Poruszałam się jak mucha w smole nie mogąc dojść do miejsca w którym muszę spędzić resztę wakacji. Nagle na skrzyżowaniu go zobaczyłam, szedł w moją stronę. Wiedziałam, że się miniemy, ale nie wiedziałam czy mam mu powiedzieć cześć, a może olać. Nie umiem olewać ludzi, ale jego chyba będę musiała. Nie, nie dam rady. Wiedziałam, że jestem za miękka w takich sprawach. Kultura osobista wymaga powiedzenia zwykłego cześć, a ja się do tych osób zaliczam. Byłam już metr przed nim więc uznałam, że ta odległość jest adekwatna.
-cześć Harry- powiedziałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi. Przeszedłby obok mnie całkowicie obojętnie gdyby nie staruszka, która szła przed nim krokiem jeszcze wolniejszym niż ja. - Halo nie słyszysz mnie? -Zapytałam chłopaka.
-A czy my się znamy, że mi mówisz cześć? Nie przypominam sobie abym kogoś takiego jak ty poznawał.  Gdybym odpowiadał cześć wszystkim osoba na ulicy, którzy mnie zaczepiają buzia by mi się nie zamykała.
Powiedział i poszedł dalej a ja stanęłam jak wryta. Czy ja rozmawiałam własnie z tą sama osobą z którą rozmawiałam w środku nocy? Nie, teraz rozmawiałam z jakimś ostatnim zapatrzonym w siebie dupkiem.
Szczerze powiedziawszy mimo to, że tak na prawdę nie powinnam się jego osoba przejąć zabolało mnie to, jak mnie potraktował. Rozumiem, że może i nie jestem jakąś super gwiazdą, modelką ale skoro się znamy to mógłby okazać troszkę szacunku. No ale o co ja proszę osobę której woda sodowa uderzyła do głowy?
Powolnym wręcz ślimaczym krokiem doczłapałam się do domu i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam kąpiel i wyszłam na dach, gdzie uwielbiałam przesiadywać. Zabrałam ze sobą koc na który się później położyłam  i leżałam rozmyślając. Często własnie tutaj odnajduje swoje ciche miejsce do różnych rozważań, refleksji.Jestem całkiem sama ze sobą i swoimi myślami. żałowałam, że dzisiaj nie ma treningu ponieważ przez cały dzień nie mam nic do roboty a trening zawsze się przyda a już na pewno po takim dniu a właściwie nocy i poranku. Nie wiem kiedy zasnęłam i śniło mi się coś a właściwie ktoś, kto śni mi się juz którąś noc z rzędu.

_____________________________________________________

Jest i zacny rozdział 3.
 Zachęcam do komentowania i pozostawiania po sobie opinii zarówno tej dobrej jak i tej negatywnej.




sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 2

Strumień gorącej wody pobudzał moje zastygłe w nocy mięśnie do życia, kiedy stałam pod prysznicem. Pierwszy dzień wakacji, godzina ósma rano, Lena Devine już na nogach. Czy się wyspałam ? O dziwo tak, nie miałam problemu z zaśnięciem, ponieważ usnęłam od razu, ale śnił mi się ktoś. Chłopak, o brązowych lokowatych włosach i zielonych oczach, jednak nie pamiętam wyrazu jego twarzy, próbuję sobie odtworzyć jego wygląd w głowie, jednak nie mogę coś mnie blokuje, nie umiem wyobrazić sobie owego mężczyzny.
Wyszłam spod gorącego prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Wracając do pokoju po drodze spotkałam zaspanego wujka maszerującego do łazienki. Jedyny plus jego pracy? To chyba to, że ma dopiero na jedenastą. Ma szansę na awans aby zostać dyrektorem pewnej firmy, wtedy wszystko by się polepszyło w domu, więc wujek bardzo się stara. Posłałam do niego poranny uśmiech i poszłam się przebrać. Jak zawsze do pracy ubrałam czarne rurki, których mam kilka par ponieważ są to moje ulubione spodnie. Do tego bawełnianą koszulkę na ramiączka koloru zielonego a raczej limonkowego i szarą bluzę. Z włosów wygramoliłam sobie luźnego kłosa i byłam gotowa. Zbiegłam na dół i zjadłam lekkie śniadanie przygotowane przez An. Kochana ciocia przed wyjściem do pracy często robiła mi kanapki i malinową herbatkę. Zjadłam w tempie ekspresowym, umyłam naczynia i wyszłam z domu. Z racji, że miałam troszkę czasu wybrałam opcję spaceru. Pogoda dopisywała więc mogłam na nos założyć okulary. Szłam spokojnym krokiem uliczkami Londynu. Dlaczego mimo nienawiści do tego miasta wybrałam spacer? Ja po prostu uwielbiam chodzić na wszelkie spacery, dłuższe, krótsze sama , z kimś. Obojętnie, spacer jest czymś co kocham. Włożyłam słuchawki do uszu i w rytmie muzyki przemierzałam przed siebie, przez życie. Do kawiarni weszłam około pięć minut przed rozpoczęciem zmiany więc szybko pobiegłam na zaplecze i przebrałam się w robocze ubrania. Podbiegłam do dziewczyny z którą pracuję na zmiany i dałam jej znak, że jestem gotowa do pracy. Dziewczyna wydała ostatnie zamówienie, starła blat i wyszła prawdopodobnie do domu. Nie dziwię jej się, że tak szybko się zmyła. Gdybym pracowała na nockę robiłabym to samo. Taki los pracowania w kawiarni, która jest czynna całą dobę. Dzisiaj ruch był troszkę nędzny. Ludzie przychodzili jakby chcieli a nie mogli, ale to dobrze dla mnie. Usiadłam sobie za ladą na taborecie wzięłam książkę do ręki i ponownie zaczytałam się w powieści. Jako fanka istot nadprzyrodzonych jak zawsze zaczytałam się w opowiadaniu. Dzisiaj zabrałam się za książkę pod tytułem " Piękne Istoty". Główna bohaterka, moja imienniczka w pewnym sensie przypomina mnie. Dziewczyna, która przeprowadziła się do miasta w którym nie koniecznie chce mieszkać, bez znajomych z którymi mogłaby porozmawiać, cicha dusza, która ma tajemnicę. Ja co prawda żadnej tajemnicy nie mam,ale utożsamiam się z dziewczyną, która w mieście do którego przyjechała znalazła swoja największa miłość. Czy ja też mam szansę na miłość w tym mieście? Nie wiem, ale raczej brak kontaktu z ludźmi tego nie zapowiada.
-ty jak ci tam, mówię do Ciebie- nagle usłyszałam głos jakiegoś chłopaka znad lady. Podniosłam głowę i ujrzałam grupkę typowych mięśniaków od nas z liceum, nie cierpiałam ich, a za nimi stały jeszcze gorsze typowe barbie z wypchanymi ustami.
-co podać?-zapytałam jak gdybym nie usłyszała wcześniejszych słów w kierunku mojej osoby.
-osiem latte i pięć kawałków jakiegoś ciasta.
-jakiego?
-dobrego, szybko.
Jak na złość przy maszynie od kawy stałam około piętnastu minut udając, że tyle się parzy kawa a Ci idioci jakby mieli coś w tych swoich móżdżkach to by zauważyli, że obok mnie stoi już osiem zapełnionych kubków. Podeszłam do chłodnic z ciastami i dałam im moim zdaniem najgorsze ciasto jakie mieliśmy. Z uśmiechem podeszłam z powrotem do grupki "znajomych" ze szkoły i podałam im zamówienie, skasowałam doliczając minimalny napiwek i miałam ich z głowy. Usłyszałam jeszcze kilka złośliwych komentarzy na mój temat, ale już się nimi nie przejmowałam. Nagle do kawiarni wpadł tłum nastolatek z uśmiechami od ucha do ucha z aparatami w dłoniach, nie wiedziałam co się dzieje i z zaciekawieniem patrzyłam na ciąg dalszy wydarzenia. Do pomieszczenie weszło dwóch chłopaków, jednak dobrze ich nie widziałam. Wiedziałam jedno, musieli być w tym mieście kimś skoro taki tłum dziewczynek przybiegł za nimi i ochroniarze, którzy zaczęli wypraszać nastolatki, które nic nie zamawiały. Zastanawiałam się czy owa dwójka chłopaków coś zamówi ponieważ usiedli jak gdyby nigdy nic i czekali chyba aż podejdę. Nie zemną te numery. Przyglądałam się nowym gościom i dostrzegłam, że jeden z nich ma znajome loki, jednak nie wiem skąd te włosy utkwiły w mojej głowie. Drugi miał włosy postawione na żel i się głośno śmiał, tyle widziałam i słyszałam. Nagle do lady podszedł jeden z ich ochroniarzy.
-Przepraszam, ale moi goście czekają na obsługę.- wysoki mężczyzna lustrował mnie swoimi wielkimi oczyma.
-Przepraszam, ale w tym lokalu nie obsługujemy gości przy stolikach- odpowiedziałam najmilej jak umiałam ale szczerze powiedziawszy bałam  się jak nigdy. Na moje szczęście mężczyzna odszedł i miałam chwilę czasu aby opanować swoje  zestresowane ciało. Spoglądałam w ich stronę i nie wiedziałam co się dzieje ponieważ cała trójka się naradzała. Nagle jeden z nich wstał i zmierzał w moim kierunku a moje serce zaczęło szybciej bić z niepokoju. A co jeżeli się wkurza i doniosą na mnie szefowi a ten mnie wyrzuci z pracy? A może w mediach czy gdzie tam sobie są sławni obrzuca błotem tą kawiarnie? Zaraz chyba oszaleję albo co gorsza padnę tu na zawał. Od stolika wstał brunet w lokach,a ja ciągle miałam nie odparte wrażenie ze gdzieś widziałam te włosy, ten sposób poruszania się. Niestety  lokowaty robił coś na telefonie i nie widziałam jego twarzy, która zbliżała się coraz to bliżej i bliżej aż w końcu stanął na przeciwko mnie i zlustrował mnie wzrokiem. Wtedy sobie przypomniałam skąd znam chłopaka. To on mi się śnił  to na pewno był on. Nie widzę innej opcji. Te włosy ten uśmiech i to spojrzenie  którego nie mogłam sobie przypomnieć wcześniej. Jak głupio by to nie brzmiało stal przede a właśnie chłopak z moich snów ale nie wydaje mi się aby ta konwersacja, która nas czeka była mila i przyjemna.
-dzień dobry, w czym mogę służyć ?- zapytałam najspokojniej jak umiałam, ale serce biło mi jak szalone.
-chciałbym zamówić coś dobrego, daj coś co uważasz za najlepsze w tej knajpie- powiedział nawet na mnie spoglądając z powrotem wlepiając swój wzrok w ekran swojego telefonu. Co za palant, myśli, że będę mu usługiwać? A kim on właściwie jest? Nie znam typa a ten do mnie z takim tekstem.
-Albo Pan powie czego sobie życzy albo nie będę mogła zrealizować tego zamówienia- dlaczego ja to powiedziałam? Ale ze mnie idiotka, pewnie teraz wyjdą i nigdy nie wrócą, szef mnie zabije. Ten chłopak tak mi działa na nerwy swoim stylem bycia, że mam ochotę przywalić mu w tą jego śliczną buźkę.
-Louis! Chodź tu bo mam ciężki orzech do zgryzienia- ręką zawołał swojego przyjaciela siedzącego przy stoliku. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego śliczny głos, który wręcz przyciągał swoją barwą. Drugi chłopak zaśmiał się i podszedł do naszej dwójki.-co chcesz, wybierz coś, bo inaczej nas nie obsłużą.
-spokojnie, lewą nogą dzisiaj wstałeś?-poklepał swojego kolegę po plecach i zwrócił się do mnie.- ja proszę jedną ciemną kawę i ciasto z galaretką-uśmiechnął się miło i wrócił do stolika.
-a dla Ciebie?- czy ja na prawdę muszę przechodzić takie męki tylko dlatego, że ktoś ma zły humor?
-czy ty wiesz kim ja jestem?-zwrócił się wreszcie do mnie, chowając telefon do kieszeni. No teraz to się zaczyna ciekawie.
-niestety nie wiem, więc czego sobie życzysz?- dalej starałam się być miła.
-jestem Harry z One Direction.- No teraz to mnie rozwalił. Kim on jest? Co to One Direction?
-Wow, to twój sposób na podryw? Chyba Cię rozczaruję, ale nie mam pojęcia kim jesteś.
-złotko, nie chciałbym podrywać kogoś takiego jak ty, nie jesteś w moim stylu. Przynieś mi szarlotkę a później  najlepiej już mi się na oczy nie pokazuj- powiedział i odszedł.
Łzy napłynęły mi do oczu, jakiś chłopaczyna obraża mnie tylko dlatego, że nie jestem sławna? Co to ma do rzeczy, nie może być po prostu miły dla obsługi. Widać, że woda sodowa uderzyła do głowy i przyszedł czas wywyższania się nad wszystkimi. Szybko przygotowałam zamówienie i zaniosłam chłopakom do stolika. Chłopak i kręconych włosach nawet nie podniósł głowy a Louis widząc moją twarz tylko się uśmiechnął. Wróciłam do pracy a kiedy nieszczęśliwi klienci wyszli odetchnęłam z ulgą. Reszta dnia minęła szybko i sprawnie i już o szesnastej mogłam wyjść do domu ponieważ na wieczorną zmianę przyszedł szef. Cały dzień myślałam o chłopaku, który najpierw nawiedził mnie w śnie a następnie potraktował jak nic nie wartą osobę w pracy.Zdecydowanie muszę iść na trening i wyzbyć się nie potrzebnej złej energii, a dzisiaj mam do tego idealną okazję ponieważ mam indywidualny trening.

Postanowiłam do domu wrócić autobusem aby być w nim jak najszybciej i pierwszy raz od dłuższego czasu włączyłam komputer. Nie wchodziłam na żadne portale społecznościowe na których się i tak nie udzielałam od razu weszłam w wyszukiwarkę i wpisałam hasło " One Direction". Jaki wielki był mój szok kiedy zobaczyłam ile stronek jest poświęcone owym chłopakom z kawiarni i trójce ich pozostałych przyjaciół. Zdjęć Harrego w internecie było więcej niż ja mam wszystkich zdjęć z mojego życia, nic dziwnego, że tak się zachowuje skoro jest bożyszczem w Londynie i jak się okazuje na świecie. Nie, ja nie usprawiedliwiam jego zachowania ponieważ zachowuje się jak kretyn, skończony kretyn. Jednak widzę powód którym jego zachowanie może być spowodowane. Wyłączyłam komputer i zeszłam na dół zrobić obiad sobie i moim nieobecnym jeszcze współlokatorom. Nie jestem mistrzem gotowania więc po prostu zrobiłam kotlety z piersi kurczaka wypełnione serkiem, ziemniaki i mizerie. Taki typowy jak na mnie obiad. Zjadłam swoją porcję naczynia umyłam i pozostawiłam do wyschnięcia na suszarce. Pobiegłam do pokoju aby zapakować swoją torbę na trening. Wyciągnęłam sporej wielkości czarną torbę z szafy i zaczęłam wrzucać do niej niezbędne rzeczy. Skarpetki, buty,spodenki, nakolanniki, koszulka, stabilizator, ręcznik, płyn do mycia oraz klapki. Mam w zwyczaju kąpać się po treningach, jednak nie zawsze mam czas. Dzisiaj tego czasu będę mieć aż nadmiar, ponieważ nie mam żadnych planów na wieczór.

Na halę doszłam trzydzieści minut przed czasem. Poszłam do szatni gdzie kręciło się już kilka dziewczyn, przywitałam się  z  nimi i zaczęłam się przebierać. Gotowa już zbiegłam na dół gdzie napotkałam drugiego trenera.
-My mamy dzisiaj przeprowadzić indywidualny trening tak?- zatrzymał mnie kiedy wchodziłam na salę. Nie znaliśmy się i nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy więc nie dziwię się, że nie zna mojego imienia.
-tak mnie poinformowano ostatnio.
-w takim razie idź na drugie boisko i zacznij się rozgrzewać a ja zaraz przyjdę.
Weszłam na salę i przywitawszy się z trenerem poszłam na drugie boisko. Widziałam na sobie zazdrosny wzrok dziewczyn, które dzisiaj będą miały siłownię a ja.. no własnie ciekawie co zostało dla mnie przygotowane. Przeszłam do standardowej rozgrzewki czekając na trenera, który zjawił się po około dwudziestu minutach.
-gotowa?
-zdecydowanie.
-w takim razie dzisiaj zajmiemy się atakiem mam nadzieję, że masz dobrze rozgrzany bark. Maszyna będzie ci rozgrywać piłki a twoim zadaniem jest ominięcie atrapy podwójnego blogu. Chciałbym abyś skupiła się na ataku po prostej, wszystko jasne?
-zdecydowanie, ale możemy jeszcze chwile poodbijać?
-pewnie.
Szybko dogrzałam się piłką i mogliśmy przejść do ataku. Szło mi różnie, raz dobrze, raz źle i dość często jak na mnie celowałam w atrapę.
-Lena co się dzieje?- usłyszałam głos starszego trenera.- omijaj tą atrapę dziewczyno.
-staram się, ale coś mnie blokuje.
-co się stało? - podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-jestem, zła. Miałam straszny dzień w pracy i muszę się pozbyć tej złej energii.
-to dziewczyno pozbądź się tej złej energii tutaj na boisko skupiając się na dokładnym ataku. Wiem, że dasz radę. Za tydzień zaczynamy ligę, musisz być w formie.
-wiem trenerze.
-no to do roboty.
Po rozmowie z trenerem zaczęło mi iść lepiej, zdecydowanie lepiej ponieważ już ani razu nie nabiłam się na atrapę. Cały czas myślałam o chłopaku o brązowych kręconych włosach i o tym jak mnie potraktował i wszystkie złe emocje które były skumulowane w jego stronę wyładowałam tutaj, na boisku.
-Kończymy!
Nagle z transu wyrwał mnie głos trenera.Dobra robota, podbiegł do mnie i dał mi piątkę po czym wręczył bidon z wodą. Możesz już uciekać.
-dzięki.
Wyszłam z sali, o dziwo pustej sali i poszłam do szatni, gdzie dziewczyny były już prawie gotowe do wyjścia. Poczułam na sobie zazdrosny wzrok "koleżanek" z zespołu i w ciszy podeszłam do torby.
-no przyznaj się co zrobiłaś żeby mieć indywidualny trening z Jerem'ym? -zapytała druga zaraz po mnie atakująca zespołu.
-pokazałam się na treningu, na którym wam nie raczyło się ruszyć dupska- odpowiedziałam blondynce.
-wiesz co, w dupie mam to jak dobrze grasz, ale w tej drużynie żeby mieć indywidualne treningi trzeba sobie zasłużyć. Co zrobiłaś mu dobrze? Zabawiacie się gdzieś? Jesteś dziwna, więc nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Pamiętaj on ma dziewczynę i ktoś taki jak ty go od niej nie zabierze. Nie jesteś jego warta- powiedziała mi prosto w twarz i wyszła z szatni a za nią cała reszta drużyny. Zostałam sama. Drugi raz dzisiejszego dnia dano mi do zrozumienia, że jestem nikim, a dziewczyny z drużyny sądzą, że moja gra jest do niczego i żeby coś osiągnąć muszę zrobić dobrze trenerowi. Jak ja chcę już się stąd wyrwać, nienawidzę tego miasta. Poszłam pod prysznic w którym dałam upust swoim emocjom i najnormalniej w świecie się rozpłakałam. Tak zakończył się pierwszy dzień wakacji. Najgorszy dzień wakacji, jaki mogłam sobie wyobrazić.

_______________________________________________

No i jest drugi rozdział. Mam nadzieję, że zaciekawi was to opowiadanie i będziecie tutaj do mnie często zaglądać. Zachęcam do komentowania i dziękuję bardzo mocno za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Widzę przyszły tu za mną osoby z pierwszego bloga za co wam bardzo mocno dziękuję, jesteście wspaniałe.
Mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowane tym opowiadaniem.
Zachęcam do komentowania.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 1

Jak codziennie obudził mnie dzwonek irytującego już budzika. Oczy z ledwością mi się otworzyły spoglądając na dobrze  znany pokój. Z niechęcią zwlokłam się z łóżka i odsłoniłam okno aby do pokoju wpadło trochę światła. Z irytacją patrzyłam na miasto w którym się znalazłam. Nienawidzę tego miasta z całego serca, ale już nie długo się stąd wyrwę. Taki jest mój plan, wyrwać się z tego miasta i najlepiej nigdy nie wracać, ale długa droga przede mną aby to osiągnąć. Jutro zaczynają się wakacje co tylko psuje mi humor. Wiem, że nie powinno mnie to smucić, bo która normalna nastolatka się smuci z powodu wakacji? Tak, Lena Devine jest zdecydowanie nienormalna. Wakacje jest to czas spotykania się ze znajomymi, ale co zrobić kiedy się nie ma znajomych? Przecież sobie ich nie wyczaruję, a dziewczyny z tutejszej  drużyny nie przekonują mnie do siebie swoim trybem życia. Pijackim trybem życia. Tak, kolejny powód do wytykania mnie palcami i wyśmiewania. Mam siedemnaście lat i nie piję alkoholu, bywa, nie zmienię się.
-Lenka, wstawaj- usłyszałam krzyk mojej cioci z dołu.
-już wstałam Ana, ubieram się- Dlaczego mówię do cioci po imieniu? Ponieważ moja ciocia Ana w ogóle nie przypomina stereotypowej cioci. Między innymi ze względu a swój młody wiek. Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać ubrań adekwatnych do dzisiejszej okazji. Zakończenie roku szkolnego jest jedną z takich okazji, na które trzeba się wystroić i wybrać najlepsze ubrania. Nie zaliczam się do tego rodzaju dziewczyn. Wygrzebałam z szafy najzwyklejszą w świecie czarną ołówkową spódnicę, białą koszulę i żakiet. Na stopy założyłam baleriny, zastanawiałam się nad trampkami, ale moja mama z domu by mnie w trampkach do spódnicy nie wypuściła. Mimo, że jej nie ma cały czas żyję według jej zasad ustalonych jak jeszcze byłam małą dziewczynką. Moje ciemne włosy rozpuściłam aby spokojnie falowały po plecach. Co do makijażu nie założyłam tony tapety, nie doczepiłam sobie rzęs jak to w zwyczaju ma  wiele tutejszych  dziewczyn. Tylko pomalowałam rzęsy po czym zbiegłam na dół. Przywitałam An -tak zdrobniale mówiłam o mojej cioci- buziakiem w policzek jak to miałam w zwyczaju już robić. Podeszłam do blatu w kuchni i zrobiłam sobie poranną kawę. Nie lubiłam jeść rano, ogólnie nie lubię jeść. Jem bo muszę. I nie, nie jestem anorektyczką, wyglądam normalnie po prostu jedzenie nie jest moją życiową misją. 
-o której idziesz dzisiaj do pracy?-zagadał Matt, który jest moim wujkiem. Tak, do niego również mówię po imieniu.
-od razu po rozpoczęciu. Zaczynają się wakacje, więc będę tam spędzała więcej czasu. Później idę na trening.- odpowiedziałam siadając na przeciwko mężczyzny przy stole popijając kawę- a wy o której wrócicie?
-wiesz, że nie musisz pracować? Jakoś sobie damy radę. Ja planuję wrócić około 20, An tak samo, może później.
-owszem muszę, nie chcę abyście brali nadgodziny z mojego powodu. Muszę już się zbierać, do zobaczenia.
Wstałam od stołu i wyszłam z domu zahaczając o łazienkę i wieszak z torebkami z której ściągnęłam swoją poręczną torbę w której zmieści się na prawdę wszystko.

Zakończenie roku nie różniło się specjalnie od innych zakończeń w moim życiu. Wszyscy zgromadziliśmy się na wielkim placu który co po niektórzy nazywają dziedzińcem i czekaliśmy na wszelkie moim zdaniem nie potrzebne mowy. Dyrektorka gadała i gadała coraz bardziej oddalając się od powodu dla którego się tu znaleźliśmy. Nie mam nic do długich interesujących przemówień, ale kiedy ktoś zaczyna mówić nie na temat to mnie zaczyna delikatnie irytować.Następnie wyczytywano wzorowych uczniów po odbiór nagrody, nie było tych uczniów wiele a wśród nich byłam ja. Nie uczę się nie wiadomo jak dobrze, ale staram się na koniec wszystko poprawiać i wyciągać na pasek ponieważ dzięki temu mogę liczyć na stypendium. Może nie są one wielkie, ale pieniądze zawsze się przydają. Odebrałam swoją nagrodę jak zawsze bo jakże by inaczej książkową i wróciłam do rzędu swojej klasy. Po apelu na dworze rozporządzono rozejście  się do klas. Nie było to proste ponieważ zbyt duża ilość uczniów i zbyt wąskie drzwi to nie jest dobre połączenie. Po kilku minutach stania w niekończącym się  tłumie ludzi doszłam do swojej klasy. Tam jak to miałam w zwyczaju usiadłam w ostatniej ławce. Zamieniłam tylko kilka słów z dziewczyną z drużyny ponieważ pytała się o której godzinie mamy trening a później ponownie mogłam zamknąć się w swojej mydlanej bańce i nie rozmawiać z innymi zatracając się w myślach. Nauczycielka wygłosiła krótką zwięzłą mowę po czym rozdała nam świadectwa oraz życzyła udanych wakacji. Tak, moje na pewno będą udane.- pomyślała z ironią-  Nie wyobrażam sobie wakacji, mile spędzonych wakacji w tym mieście. Po symbolicznym ostatnim dzwonku wszyscy wyszli przed budynek szkoły, kumulując się w mniejsze grupki i ustalając gdzie się dzisiaj wybiorą aby uczcić pierwszy dzień przysłowiowej wolności. Ja natomiast swoje kroki pokierowałam w stronę samego centrum Londynu do kawiarni w której teraz pracuję.

W kawiarni byłam po mniej więcej dwudziestu minutach a do swojej zmiany zostało mi trzydzieści minut. Poszłam na zaplecze i ubrałam się w firmowe ubrania. Nie jest tego za dużo, przede wszystkim zmieniłam strój galowy na coś wygodniejszego co wcześniej zabrałam z domu. Były to czarne rurki,różowa koszulka i stare trampki. Do tego na wierzch musiałam ubrać biały fartuch z logo firmy. Włosy aby mi nie przeszkadzały  z czepiłam w luźnego koczka z tyłu głowy i byłam gotowa do pracy. Jednak musiałam czekać na swoją kolej, ponieważ dzisiaj rano za ladą był szef i on nie pozwalał mi pracować więcej niż powinnam. Swoje kroki pokierowałam do pokoju dla pracowników gdzie usiadłam na fotelu i zagłębiłam się w książkę. Maskarada- druga część powieści " Błękitnokrwiści" całkowicie odrywała mnie od rzeczywistości. Zatracałam się cała w książce nie wiedząc co się dookoła mnie dzieje. Czytam tą część może i piąty raz, ale nigdy nie mam dość. Zapadł mi w głowie jeden mądry cytat " Tak często przybieramy maski wobec innych, że zaczynami przybierać maski wobec samych siebie." Tyle prawdziwości jest w tych słowach. Bo ileż to osób chodzi po tym świecie udając całkowicie inne postacie niż jest się na prawdę. Każdy chce być zauważany, doceniany, modny. Przez to ludzie zaczynają udawać zatracając się w tym tak, że nie można go z tego wyciągnąć.
-Lena, jesteś tam? - nagle usłyszałam głos szefa, który jak się okazało stał nade mną.
-tak, przepraszam, już idę. -Szybko wstałam z fotela i odłożyłam książkę.
-Nie masz za co przepraszać, a teraz już biegnij, klienci czekają.
Nic nie odpowiedziawszy po prostu się uśmiechnęłam i pobiegłam za ladę. Z racji, że dzisiaj zakończenie roku szkolnego dużo młodzieży przychodziło tutaj na kawę i ciastko. Po woli nie nadążałam z zamówieniami, ludzie dwoili się i troili stojąc w kolejkach, a ja wydawałam kawę jedną za drugą z prędkością światła. Ludzie w kolejce się denerwowali, że to tak długo trwa sądząc, że to moja wina, ale co ja poradzę na to, że ludzie zamawiający są tak niezdecydowani. Jedni wiedzą czego chcą a inni stoją i się mnie wypytują o to co polecam, czego nie. Co jadłam i mi smakowało a co było nie dobre. Nie lubię rozmawiać z obcymi ludźmi, stresuję się, że powiem coś nie tak, nie na miejscu, ale muszę być miła dla klientów. Zawsze się uśmiechnę odpowiem na pytania. Mimo, że mnie to męczy jest to część mojej pracy i nie mogę wybrzydzać.
Godziny mijały w niewiarygodnie szybkim tempie i nim się obejrzałam już wybiła osiemnasta. Posprzątałam po sobie i pobiegłam na przystanek nie daleko. O osiemnastej zero trzy miałam autobus do domu skąd musiałam wziąć torbę i biec na trening . Tak jak zaplanowałam tak też zrobiłam. Wpadłam do pustego domu i pobiegłam do pokoju aby zabrać torbę. Następnie zajrzałam do lodówki i skonstruowałam sobie szybko dwie kanapki. Tyle było z mojego siedzenia w domu i szybkim ruchem zamykając drzwi pobiegłam w kierunku sali sportowej.
Jak ogromny był mój szok, kiedy zastałam całkowite pustki w szatni, po głowie zaczęły mi krążyć myśli dotyczące tego, że może dzisiaj nie ma tego treningu, ale wątpię aby trener się na to zgodził. Szybko przebrałam się  w za dużą na mnie koszulkę mojego wujka-uwielbiam grać w takich ubraniach- do tego krótkie czarne spodenki i tego samego koloru nakolanniki. Zanim założyłam buty usztywniłam moje kostki dwoma stabilizatorami. Zawiązałam sznurówki i byłam prawie gotowa. Zbiegając po schodach w kierunku głównej sali szybko zrobiłam kitkę na czubku głowy i byłam gotowa. Otwierając drzwi od razu poczułam charakterystyczny zapach sali, piłek, i potu , który jest świadectwem dobrego treningu.
-Nie jestem zszokowany widząc tu moją najlepszą zawodniczkę- usłyszałam za sobą głos trenera.Do którego się odwróciłam i uśmiechnęłam.
-trener nie przesadza bo się zaczerwienię gdzie reszta?- Zapytałam trenera, który był jednym z niewielu z którymi rozmawiałam.
-reszty nie będzie, pisały, że nie mogą- zrobił minę typu " uważaj bo im kurwa uwierzę"- jeżeli chcą się opieprzać nie moja sprawa, ale na następnym treningu piłki nie zobaczą.
-super.-tak zareagowałam ponieważ wiedziałam co to znaczy. Nie dotknięcie piłek, czyli siłka. Stacyjki i te sprawy.
-Spokojnie, ty dzisiaj przyszłaś i możesz zrobić sobie w ten dzień wolne. Wiem, że sobie nie zrobisz wolnego więc jak przyjdziesz będziesz miała indywidualny trening z drugim trenerem.
-no dobrze, to co robimy dzisiaj?
-ty się rozgrzej a ja za chwilę przyjdę.
Po tych słowach zniknął w swoim gabinecie. Zaczęłam powoli truchtać coraz to bardziej z każdym okrążeniem przyśpieszając. Następnie podeszłam do drabinek rozgrzewając poszczególne partie mięśni. Zazwyczaj podczas treningu nie myślę o błahostkach, jednak zastanawiam się co będę robiła z drugim trenerem. Naszym drugim trenerem jest syn pierwszego. Chłopak ma nie wiem... dwadzieścia lat. Zna się na rzeczy i trochę obawiałam się treningu z nim, ale zmartwienia pozostawię na później.  Po rozgrzaniu się zawołałam trenera, który przyszedł poodbijać ze mną piłkę. Standardowa rozgrzewka, rzucanie piłkami, plasy później odbijanie. Uwielbiałam rozgrzewkę z trenerem ponieważ zawsze dawał wycisk, którego pragnęłam.
-Dobra to teraz ustaw się w szóstej strefie, ja będę stać w zerowej i na sygnał robisz pad odbierając piłkę. Jasne?
-jasne.
Pokierowałam swoje kroki na wyznaczone miejsce i zaczął się trening.
Po półtoragodzinnym treningu usłyszałam gwizdek oznaczający zakończenie dzisiejszego spotkania.
-Znakomicie się spisałaś Lena, cieszę się, że mam taka zawodniczkę. Mam do Ciebie pytanie.
-O co chodzi?
-Jestem w trakcie załatwiania Ci kontraktu siatkarskiego z jednym z najlepszych klubów w Europie. Będziesz mogła się stąd wyrwać tak jak marzysz, co ty na to?
-Bardzo chętnie, ale nie wiem czy jestem wystarczająco dobra.
-Jesteś zajebista. Transfer odbyłby się w połowie września ewentualnie na początku października, poleciałabyś tak od razu na ligę.
-a mogę wiedzieć dokąd?
-tajemnica. Teraz zmykaj.

Moje marzenie może się spełnić, mogę stąd wyjechać i zapomnieć o Anglii, o Londynie i zacząć życie na nowo. Teraz tylko trzeba się postarać jeszcze bardziej na treningach i robić wszystko co w mocy aby mnie chcieli. Smutno mi będzie zostawiać ciocię i wujka, jednak mogę dostać szansę na nowe życie, której nie zamierzam zmarnować.
Do domu wróciłam w nadzwyczaj dobrym humorze. Nikogo nie zastałam, ponieważ tak jak planowała reszta domowników, za pewnie wrócą około dwudziestej pierwszej. Nie mogłam sobie pozwolić na długie siedzenie przy komputerze lub telewizorze więc wzięłam prysznic zjadłam kolację i położyłam się do łóżka. Jutro niestety mam ranną zmianę w pracy więc muszę wstać co najmniej o ósmej trzydzieści, jednak nawet to mi dziś humoru nie popsuje. Nie minęło dużo czasu a odpłynęłam do krainy morfeusza.

_________________________________________
No i jest pierwszy rozdział. Podoba się?
Jeżeli tak, proszę o komentarze !
<3

sobota, 6 kwietnia 2013

Prolog

Londyn. Ogromne miasto tętniące życiem, które nadaje tępo życia wszystkim mieszkańcom. Słońce wschodzi i zachodzi nie zwracając na nic ani na nikogo uwagi. Ludzie starają się nadążyć nad tym tempem  a przede wszystkim normalnie żyć. Każdy ma swoje cele,marzenia do których dąży. Zabiegani Anglicy zatłoczeni na ruchliwych ulicach Londynu  codziennie mijają nowe twarze,których mogą więcej nie zobaczyć. Wśród miliona,miliona osób jest jedna dziewczyna na pozór nie różniąca  się od innych nastolatek. Uśmiechnięta,sympatyczna dla każdego kogo napotka na swej drodze. Służąca dobra radą  wszędzie i zawsze. Ale jak to się mówi? Najpiękniej uśmiechają się ci którzy najwięcej przeszli mają najlepsze rady maja ci którzy nie potrafią pomoc sobie. A Lena zdecydowanie posiada niewiarygodny uśmiech.
Brunetka o ciemnych włosach,ślicznych kościach policzkowych codziennie przemierza ulice Londynu marząc o wyjeździe z tego miasta, do którego dopiero co się przeprowadziła. To nie był jej wybór.Siła wyższa sprawiła ze znalazła się właśnie tutaj, w tym czasie, w tym miejscu. Mieszka wraz  ze swoim wujkiem i jego żoną. Jest to młode małżeństwo na które spadło opiekowanie się nastolatką ponieważ jej rodzice zginęli w wypadku samolotowym. Lena zawsze była cicha i zamknięta w sobie jednak od tamtej pory nie dopuszcza do siebie nikogo zamykając się w pokoju z książką w ręku marząc o nieistniejącym baśniowym świecie.
Lena zaraz po szkole biegnie do pracy aby pomoc rodzinie finansowo, jest świadoma tego ze jej nowi opiekunowie nie śpią na pieniądzach i każda pomoc się przyda. Pracuje w kawiarni w samym centrum wielkiego miasta, codziennie wydając miliony kaw. Gdy tylko wybija osiemnasta udaje się do innego świata. Swojego drugiego, a może i trzeciego życia. Poza swoim pokojem i książką jej odskocznią od rzeczywistości jest siatkówka. Sport  który jest jej pasja od najmłodszych lat. Przemienia cichą dziewczynę w całkowicie inna postać. Dziewczynę walczą a o swoje, która umie krzyknąć na koleżanki kiedy coś jej nie pasuje. Na boisku pokazuje swoje drugie oblicze, które znają nie liczni, ponieważ nie licznym je ukazuje.
Czasami przychodzi na salę w środku nocy po to aby po uderzać piłkę o boisko i wyzbyć się złej, przytłaczającej energii. Lubi do późna przesiadywać na dachu swojego domu spoglądając w gwiazdy i myśląc o wszystkim i o niczym, spędzając tam całe godziny a nie kiedy i dnie. Tak na prawdę to właśnie dach jest jej ulubionym miejscem w pięknym Londynie, którego dziewczyna z całego serca nienawidzi.
Czy Lena zmieni zdanie i postanowi zostać w Londynie, a może ktoś pomorze jej to zdanie zmienić?

_____________________________

No i prolog gotowy ;) Zachęcam do komentowania.

czwartek, 4 kwietnia 2013

wtorek, 2 kwietnia 2013

Witajcie.

Hej możecie mnie kojarzyć z bloga : http://kazdy-pocalunek-staje-sie-slodszy.blogspot.com/
To moje drugie "dzieło" za które postanowiłam się zabrać. Za kilka dni powinien pojawić się prolog oraz filmik jak wykombinuję jak go zrobić.
Mam nadzieję, że ten blog będzie się cieszyć takim samym powodzeniem jak poprzedni, a może jeszcze większym.
Zapraszam !