sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 16

-no dobrze dzieciaczki, widzę, że słodko wam się razem śpi, zresztą nie od dzisiaj.- obudził nas głośny i dość donośny głos mamy Harrego. Nie wiedziałam za bardzo co się dzieję, więc przekręciłam się w stronę swojego chłopaka i wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Poczułam, że on również się przebudza.- No wstajemy, raz, raz- Annie chyba podeszła do okna i odsłoniła rolety ponieważ nagle ścieżka jasnego światła zaatakowała prosto w nasze twarze. Wiedziałam, że muszę wstawać, im szybciej tym lepiej. Tym bardziej, że jestem tutaj gościem.
-już wstaję, wstaję- powiedziałam siadając na łóżku przecierając zaspane oczy dłonią, widziałam jak kobieta uśmiecha się gdy jej syn gdy tylko się podniosłam położył się na moim miejscu rozpościerając szerokie ramiona i długie nogi na całą szerokość.
-na dole czeka na was śniadanie. Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów i zechciałabyś mi troszkę pomóc w kuchni?
-oczywiście. Nie mam planów, ponieważ przyjazd tutaj był całkowicie nie zaplanowany. Już schodzimy i jestem do twojej dyspozycji. Teraz trzeba tylko jakoś tego śpiocha obudzić- wskazałam głową dalej o dziwo śpiącego Harrego.
-ja z tym walczyłam przez 19 lat, teraz twoja kolej. Czekam na was na dole- powiedziała brunetka i z uśmiechem na twarzy wyszła z pokoju. Z zaciekawieniem wyciągnęłam się sięgając do torby po telefon aby zobaczyć, którą mamy godzinę. O mało nie spadłam z małego skrawka łóżka z którego i tak prawie spadałam gdy zegar wykazywał siódmą trzydzieści. Z całym szacunkiem dla mamy Hazzy, ale teraz to chyba oszalała. No, ale cóż, trzeba wstawać.
-Harry, wstawaj, bo inaczej twoja mam nas zabije- powiedziałam, jednocześnie klepiąc chłopaka w plecy. Uznałam, że żadne powolne, ciche a nie daj boże romantyczne budzenie na nic się w takiej sytuacji nie zda, więc trzeba podjąć się radykalnych środków. Kucnęłam przy nie rozpakowanej jeszcze walizce, szukając odpowiednich na dzisiaj ubrań, chociaż o tak wcześniej porze w Anglii ciężko zgadnąć co będzie dalej. Uznałam, że uniwersalne i wygodne będą czarne leginsy za kolano oraz jakaś dłuższa koszulka na ramiączka. Nagle coś, a raczej ktoś na łóżku zaczął się wiercić.
-Harry wstawaj, ja mówię poważnie. Idę się ogarnąć do łazienki a jak wrócę masz już być na nogach, w innym przypadku pogadamy inaczej.
-uwielbiam jak jesteś taka stanowcza- powiedział tym swoim zachrypniętym głosem i przewrócił na drugi blog. No zabić to mało. Poirytowana wyszłam z pokoju z kosmetyczka pod ręką kierując się korytarzem w stronę łazienki wpadłam na Robin'a.
-przepraszam, z rana jestem z lekka skołowana- powiedziałam sympatycznie uśmiechając się do mężczyzny.
-nie ma sprawy kochanie. Moja kobieta obudziła was tak z rana, więc Ci wybaczam- zaśmiał się sympatycznie a mi się zrobiło miło na sercu gdy usłyszałam takie słowa od tego mężczyzny, który mnie praktycznie nie znał.-a czy ten śpioch już wstał?
-nie, jakoś mu się nie śpieszy, ale może to dlatego, że wie co mama dla niego szykuje.
-tak, to może być powód, ale ja wiem jak go obudzić. -nie wiedziałam na co się szykować. Mężczyzna podszedł do ściany wyłożonej panelami obok drzwi pokoju chłopaka i palcami po nich przejechał tak, że wydobył się głośny irytujący odgłos, który w pokoju musiał wydawać się jeszcze gorszy.
-wstaję Robin, juz wstaję!-wydarł się straszliwie Harry.
-robię tak od kiedy pamiętam. Nienawidzi tego. -szepnął mężczyzna i puścił mi oczko po czym zszedł po schodach.- pośpieszcie się póki śniadanie jest ciepłe.
Po tych słowach weszłam do łazienki w której starałam się wszystko zrobić jak najsprawniej. Jako pierwsze umyłam zęby a następnie chłodzącą wodą obmyłam całą twarz. Zero makijażu ani niczego takiego, dzisiaj jest całkowicie nie potrzebny. Włosy splotłam w szybkiego kłosa, a na koniec popryskałam się mgiełką do ciała o zapachu malin z cynamonem, moją ulubioną. Wyszłam z łazienki i swoje kroki skierowałam z powrotem do pokoju, gdzie zastałam Harrego leżącego w łóżku. No teraz to mnie zdenerwował. Chwyciłam szklankę stojącą na biurku i poszłam do łazienki aby napełnić ją lodowatą wodą. Chłodny prysznic z rana jeszcze nikomu krzywdy nie zrobił. Wróciłam do pokoju i podeszłam do łóżka. Spał tak słodko, w normalnych okolicznościach nie mogłabym mu tego zrobić, ale dzisiaj musiał na prawdę wcześnie wstać, zaraz ósma, a ja nie chcę zawieść jego mamy. No nic raz się żyje. Całą zawartość szklanki wylałam prosto na loczka, który niczym z petardy wyskoczył z łóżka, w którym jeszcze przed chwila drzemał.
-Zamorduję Cię- powiedział patrząc mi głęboko w oczy i powiem, że na prawdę się przestraszyłam. Ruszyłam do drzwi i jak dziecko zbiegłam na dół aby mnie nie dorwał. Do kuchni wbiegłam cała w skowronkach jakbym  co najmniej pobiła swój rekord, którego nie posiadam w zbieganiu po schodach.
-co Cię tak cieszy Lenka, juz Ci daję gofry- zapytała mnie kobieta stawiając przede mną talerz z goframi, które przyozdobione zostały bita śmietaną i owocami.
-Po prostu musiałam użyć bardzo radykalnych środków aby obudzić twego syna- powiedziałam wkładając do ust pierwszy kawałek jak się okazało przepysznego śniadanie-mmm przepyszne -powiedziałam na co Annie szeroko się uśmiechnęła.
-gdzie ten Harry, ma on dzisiaj tyle na głowie a jeszcze nie zamierzał zejść na dół.
-już jestem mamo,niespodziewanie wziąłem szybki prysznic.-powiedział na co ja prawie udusiłam się kawałkiem gofra, które właśnie miałam w ustach. Chłopak popatrzył na mnie z pogardą przez co wzmocnił moje dławienie się ze śmiechu.
-Harry! Pomógłbyś się, widzisz, że się zadławiła- wykrzyczała do syna Annie. Jednak ja zaczęłam machać rękoma, że nie trzeba i po chwili uspokoiłam się, jednak byłam pewna, że kolor buraczkowy na mojej twarzy jeszcze pozostał. Hazza usiadł na krześle tuż obok mnie i w ciszy zajadaliśmy się śniadaniem, jednak widziałam, że co chwila spoglądał na mnie spod tej swojej rozczochranej grzywki.
-mamo, co to za misje dla nas miałaś na dzisiaj?-zaczął lokers, gdy w tempie wręcz ekspresowym pochłonął swoją porcję. Annie zaśmiała się pod nosem.
-wiesz synku, Robin pracuje a trawa sama się jednak nie skosi. Trzeba będzie jakieś zakupy zrobić, na obiad zarówno na dzisiaj i na jutro a po drodze coś się wymyśli. Ja z Lenką przygotuję obiad.
-czyli rozumiem skazujesz mnie na pracę fizyczną?
-oj nie marudź Harry-powiedziałam-podnoś swoje gwiazdorskie cztery litery i kierunek Tesco- klepnęłam go w ramię i wstałam od stołu.
-szkoda, że w nocy tak go nie nazywasz- odpowiedział Harry przez co chciałam zapaść się pod ziemie i bez słowa poszłam na górę. Zastanawiałam się, co sobie o nas pomyśli mama chłopaka. Gdy stałam w pokoju i szukałam okularów przeciwsłonecznych do pomieszczenia wpadł Hazza zamykając za sobą drzwi i przybliżając się do mnie z zadziornym spojrzeniem. Nie zwracałam na niego większej uwagi i dalej szukałam okularów. Chłopak podszedł do mnie i popchnął mnie w stronę ściany przy której stała tylko komoda.
-Harry musimy wychodzić- powiedziałam, gdy domyśliłam się jakie plany ma chłopak. Nic nie odpowiadając po prostu mnie pocałował. Jego zachłanne ruchy szybko spowodowały, że jego język odnalazł się z moim. Przywarł mnie do ściany obejmując w tali. Nie chciałam tego przerywać, ale wiem, że musiałam.
-Harry- ponowiłam próbę, ale to na nic się nie zdało. Chłopak zaczął całować moją szyję przez co musiałam odchylić głowę aby dać mu pełny dostęp do tego miejsca- Harry, przestań, musimy iść. Wrócimy do tego wieczorem- odsunęłam chłopaka od siebie na odległość ramion i szczerze powiedziawszy widziałam pożądanie w jego spojrzeniu.
- Trzymam Cię za słowo- ostatni raz skradł mi buziaka i w szybkim tempie zmienił koszulkę przez co nie mogłam się na niego napatrzeć tyle ile bym chciała.

**

Sądziłam, że chociaż tutaj w Holmes Chapel fanki dadzą mojemu chłopakowi trochę swobody, spędza czas z rodziną, jest na wakacjach. Jednak najwyraźniej się myliłam. Jednak mogłam posłuchać chłopaka i powinniśmy pojechać do tego sklepu. Ja oczywiście,zapominając o tym kto idzie ze mną wolałam iść na piechotę. Oczywiście nie wszystkie dziewczyny były tylko fankami, które chciało zdjęcia. O dziwo spotkaliśmy wielu znajomych, oni przede wszystkim rozpoznawali Hazzę, ale co po nie których i ja znałam. Miło jest tak czasami powspominać. Z jedną dziewczyną i jej chłopakiem umówiliśmy się dzisiaj do klubu, jakoś nie miałam wielkiej chęci aby tam iść, ale Harry był taki szczęśliwy gdy tylko o tym myślałam, więc dla niego mogę to zrobić. Kiedy to wreszcie doszliśmy do supermarketu z pospiechem złapaliśmy za koszyk i ruszyliśmy pomiędzy regałami.Annie dała nam na prawdę sporych rozmiarów kartkę i musieliśmy te wszystkie rzeczy jakoś tutaj odnaleźć. Kiedy po dobrej godzinie udało nam się prawie wszystko odnaleźć na naszej liście została jeszcze jedna rzecz.
-mleko. Gdzie w tym zasranym sklepie jest mleko?-powiedział Hazza i podrapał się po głowie trzymając biała kartkę w swoich wielkich dłoniach.
-no nie wiem, może przy nabiale?-powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem w głosie, którego nie dało się nie dosłyszeć. Lokers popatrzył na mnie kolejny raz popatrzył na mnie wzrokiem pogardy.
-ty się dzisiaj prosisz o mój gniew-wycedził przez zęby i poszliśmy w poszukiwanie mleka, które jak się okazało było na końcu ostatniego korytarza po lewej stronie. Znam te wszystkie sztuczki, które wykorzystują w sklepach. Dobrze wiedzą, że człowiek przychodzący po najprostsze artykuły takie jak chleb, ser, a nawet najgłupsza mąka skusi się na coś więcej. Przez to takie przedmioty są na samym końcu i tak nie zauważając kiedy twój koszyk jest pełen rzeczy, o których wcześniej nawet nie myślałeś.
-jest!-powiedziałam z trumfem podnosząc karton mleka, który następnie włożyłam do koszyka, dzielnie prowadzonego przez Loczka. - możemy iść do kasy- próbowałam wyminąć koszyk jednak chłopak kolejny raz mnie do siebie przyciągnął jedna dłonią do siebie. Drugą złapał mnie za policzek i mocno pocałował. Jego idealne odcieniu jasnego różu usta przywarły do moich  nie chcą ich puścić.
-wiesz, tak sobie pomyślałem-zaczął chowając kosmyki moich włosów za ucho-może powiemy światu, że jesteśmy razem co? Wolę aby dowiedzieli się tego od nas niż od brukowców czy innych.-znowu mnie pocałował, kiedy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam w głębie jego zielonego przeszywającego spojrzenia. Pokiwałam głową i ponownie wbiłam się w jego usta po czym skierowaliśmy się w stronę kas.

**

-jesteśmy!-wykrzyczał Harry gdy tylko minęliśmy próg domu.
-no nareszcie. Już miałam do Robina dzwonić aby was poszukał-Annie wyleciała z kuchni z fartuchem i ciastem w ręku.
-jejku, przecież miałam pomóc-powiedziałam i czym prędzej wniosłam razem z Harrym zakupy do kuchni i zaczęliśmy je wypakowywać.
-wiem, kochanie. Ja tylko zaczęłam przygotowywać ciasto na babeczki.
-Mamo, co Cię wzięło na takie gotowanie?
-Goście dzisiaj do nas na obiad przychodzą. Są to znajomi Robina z pracy, których bardzo lubimy. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.
-oczywiście, że nie przeszkadza, ale wieczorem razem z Leną dostaliśmy zaproszenie do Lexi, pamiętasz ją? Chodziłem z nią w drugiej klasie gimnazjum do klasy, później się przeniosła.
-tak, tak. Pamiętam. Więc skoro chcecie wyjść. To ty lecisz kosić trawę a my do gotowania moja droga.
Hazza tak jak został poproszony poszedł na ogród a my zaczęłyśmy pichcić. Moim zadaniem było pokrojenie pieczarek, kiełbaski, papryki i kilku innych rzeczy do leczo a Annie kończyła ciasto na babeczki po czym zabrała się za krojenie niezbędnych artykułów razem ze mną. Jednak za bardzo nie mogłam się skupić na krojeniu ponieważ co chwilę zaglądałam przez okno patrząc na Harrego w samych spodenkach koszącego trawę. Wyglądał tak.. pociągająco. Kończyłam właśnie kroić paczkę pieczarek, kiedy Annie pierwszy raz podczas pracy sie do mnie odezwała.
-to opowiedz jak się odnaleźliście?
-pewnego dnia Harry wraz z Louisem przyszli do mnie do pracy, a pracuję w kawiarni i tak się zaczęło. Może nie przyjemnie na początku, ale teraz jest lepiej.-odpowiedziałam wlepiając wzrok w papryki aby tylko nie spoglądać na mamę chłopaka.
-dlaczego nie przyjemnie?-dopytywała się kobieta, a ja wolałam nie opowiadać wszystkich sytuacji z zakładem, którego byłam głównym celem, ani całej sytuacji z Caroline, więc postarałam sie odpowiedzieć zgodnie z prawdą omijając kilka szczegółów.
-na początku się nie rozpoznaliśmy. Wiele lat minęło od naszego pierwszego spotkania i dopiero nie dawno Gemma nam powiedziała, że się znamy. A Harry, jak to on. Z początku zapatrzony w siebie dupek, którego nikogo do siebie nie dopuszcza- dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam i ugryzłam się w język.-przepraszam, nie powinnam tak mówić.
-nie masz za co mnie przepraszać złotko. Wiem, że mój syn się zmienił przez to wszystko, a ja niestety ma coraz mniejszy wpływ. Cieszę się, że jest z kimś kto nie ma takiego parcia na jego sławę.
-wiesz, że bym nie mogła.
-wiem, kochanie wiem.
Po tej krótkiej ale jak ważnej dla mnie rozmowy zdałam sobie sprawę, że Anie na prawdę mnie lubi i wiem, że mogę jej wszystko powiedzieć. Na kilka chwil  zapomniałam o wszystkim i dalej kroiłam produkty po czym nie zostało mi już nic i wszystko co pokrojone wrzuciłam do brytfanki aby można to wstawić do piekarnika. Podeszłam do zlewu z brudnymi naczyniami i zaczęłam je przepukiwać aby następnie schować je do zmywarki i niestety albo stety okno przed zlewem wychodziło na podwórko od tej strony gdzie Hazza kosił trawę i co chwilę mój wzrok wędrował w jego stronę. Przypatrywałam się jego wszystkim tatuażom, które robiły wielkie wrażenie, jednak wrażenie równie duże robiło jego umięśnione ciało. Chłopak po chwili zauważył, ż emu się przyglądał i słodko się do mnie uśmiechnął pokazując palcami basen obok którego wstał. Z jego obszernej gestykulacji wywnioskowałam, że chce on abym do niego przyszła abyśmy następnie  wskoczyli do wody. Kręciłam głową nie zgadzając się na to na co chłopak udawał, że zaraz wpadnie i będzie potrzebował mojej pomocy na co się zaśmiałam.
-no idź to niego. Ja juz wstawiam Leczo więc tylko zostało mi schowanie foremek z ciastem do lodówki ponieważ wstawię je chwilę przed przyjściem gości.
-jeżeli jestem jeszcze do czegoś potrzebna to proszę mi powiedzieć. Harry poczeka, nic mu się nie stanie.
-mi zostało nie wiele a ty idź do niego.
Odwiesiłam ścierkę na jej miejsce i z uśmiechem opuściłam kuchnię wychodząc do loczka, który z początku mnie nie zauważył ponieważ chował kosiarkę. Zastanawiałam się kiedy sie odwróci.
-wiem, że tam stoisz i się uśmiechasz.-powiedział i dopiero później się odwrócił, popatrzyłam na niego z na prawdę wielkim zdziwieniem. - co tak patrzysz? Wskakujemy do basenu.
-ja nie mam stroju- postawiłam na najprostszą wymówkę jaka tylko mogłam i w duszy miałam nadzieję, że chłopak to łyknie.Niestety się myliłam.
-rozbieraj się. Wchodzimy w bieliźnie, ale jak wolisz to możemy bez- charakterystycznie poruszał brwiami powodując u mnie kolejną falę śmiechu. Ten nie zwróciwszy na  mnie większej uwagi zaczął się rozbierać. Szczerze powiedziawszy za dużo do ściągania to on nie miał ponieważ stał w samych spodenkach, a po sekundzie już bez nich.-no Lenka, prooooszę, dla mnie chyba możesz to zrobić-popatrzył na mnie tymi swoimi proszącymi ślepiami, że nie miałam ochoty się przeciwstawiać. Tak jak stałam zaczęłam się rozbierać zaczynając od koszulki kończąc na leginsach. - i tak bardziej podobasz mi się bez tego- rękoma wskazał na moje pozostałości po ubraniach i szyderczo się uśmiechnął. Zatrzymaliśmy się tuż przed wodą- skaczemy na trzy. Raz, dwa- i wtedy wpadłam na genialny pomysł-trzy!-chłopak wystartował wpadając na bombę do wody a ja dalej suchutka stałam przed basenem zwijając się ze śmiechu. Gdy chłopak wyłonił się spod wody na początku starał się mnie znaleźć, jednak mu się nie udało i dopiero po chwili połączył wszystkie fakty-zabiję Cię.-powiedział i widziałam, że zmierza w stronę barierki. Teraz to sie bałam nie na żarty i zaczęłam się zastanawiać dokąd mam uciekać. Chłopak wychodził z basenu a ja w nogi byle jak najdalej. -i tak mi nie uciekniesz- wiedziałam, że jest już na powierzchni i teraz tylko marzy o zemście.
-Tylko się nie przelicz!-krzyknęłam biegnąc na drugi koniec podwórka od drugiej strony domu. Zatrzymałam się tuż przy samej bramie zastanawiając się z której strony chłopak mnie zaatakuje. Zaczęłam się po kilku chwilach zastanawiać gdzie jest i dlaczego wszędzie jest tak cicho, za cicho. Gdy sądziłam, że wszystko jest pod kontrolą nagle Hazza wybiegł przez główne drzwi domu wpadając prosto na mnie przerzucając mnie sobie przez ramię. Zaczęłam piszczeć i krzyczeć, że ma mnie w tej chwili postawić, jednak na nic się nie zdało. Lokers postanowił się przejść przez dom co najmniej jakbym była jakimś jego trofeum, które właśnie zdobył. Annie gdy nas zobaczyła zaczęła się śmiać w niebo głosy, ale nie dziwię się jej, jak to musi wyglądać? Jej syn paraduję po domu w samych bokserkach mając przerzuconą przez ramię dziewczynę w samej bieliźnie, która wali go po plecach aby ją puścił. Cyrk na kółkach. Doszliśmy do basenu i ja sobie wtedy zdałam sprawę z tego co właśnie robimy.
-widzisz, nie przeliczyłem się- klepnął mnie w pośladki za co normalnie zrobiłabym aferę ale teraz nie miałam czasu ponieważ chłopak właśnie wskakiwał do basenu.
-ja nie umiem pływać- wykrzyczałam gdy wskakiwaliśmy do środka. Wystarczyło kilka ułamków sekund i już oboje byliśmy pod chłodną wodą. Chłopak wynurzył się pierwszy z przerażeniem szukając mojej osoby, chwile później wynurzyłam się z pod wody z uśmiechem.
-czy ty chcesz abym ja na zawał padł? Gdy krzyczałaś te słowa na prawdę się przestraszyłem. Nie rób tak więcej proszę Cię.-mocno mnie do siebie przytulił i pocałował w usta, po czym ponownie zanurkował. Tak do końca nie kłamałam, może i umiem pływać, ale nie lubię tego robić, więc podpłynęłam do ściany i się o nią oparłam przyglądając sęe poczynaniom chłopaka w wodzie. Nie musiałam długo na niego czekać i po około trzech minutach płynął w moja stronę.
-nawet nie wiesz jaką mam ochotę Cię teraz pocałować-powiedział obejmując mnie mocno. Abyśmy mogli spokojnie się utrzymać na niewielkim podpórku, Hazza musiał mocno mnie przycisnąć do ściany. Stanął okrakiem pomiędzy moimi nogami tak aby jego również się zmieściły. Dawno nie byłam tak blisko niego. Jego głowa zawisła nad moją uważnie mi się przyglądając, a ja zaczęłam bawić się jego włosami, które przez wodę stały się całkiem proste.
-jesteś moim największym skarbem Lena. -powiedział kciukiem unosząc mój podbródek i delikatnie masując policzek-wiesz o tym prawda?-dawno nie czułam się tak przez kogoś kochana i z powodu uczuć i tego wszystkiego do moich oczu napłynęły łzy szczęścia, które owładnęły całym moim ciałem.Pokiwałam głową potwierdzająco tym samym odpowiadając na jego pytanie. Stanęłam na palcach i złożyłam na ustach chłopaka pocałunek. Nie był taki jak wszystkie był bardziej delikatny, pełen uczucia, którym go darzę.
-ślicznie razem wyglądacie- usłyszałam niedaleko głos Annie. Hazza uśmiechnął się podczas pocałunku i oderwał ode mnie spoglądając na swoja rodzicielką.
-mamo mam do Ciebie prośbę..-zaczął.
-wiem, już sobie idę.
-nie, nie. Obok moich spodni powinien leżeć mój telefon proszę zrób nam zdjęcie.-kobieta tak jak poprosił chłopak wygrzebała z kieszeni spodenek telefon-a teraz chodź tu do mnie-podniósł mój pod brudek i całując usta. Usłyszałam charakterystyczny dzwięk robionego zdjęcia.
-może jeszcze jedno? Ale takie bardziej jak widać nasze twarze?-zaproponowałam, na co Harry zaśmiał się tym swoim uroczym donośnym śmiechem. Przytuliliśmy się do siebie i popatrzeliśmy w aparat.
Po mini sesji wyszliśmy z basenu okrywając się ręcznikami i usiedliśmy na trawie.
-zaraz zmontuję to zdjęcie i dodam na twittera.- przyglądałam się jak chłopak wrzuca oby dwa zdjęcia do instagrama, łącząc je w jedno troszkę poprawiając światło. Po kilku kliknięciach zdjęcia przedstawiające nas w basenie było w internecie na portalach społecznościowych z dopiskiem " Wolałem wam powiedzieć, przed brukowcami, ale i tak jestem pewien, że wiedzieliście. To moja najukochańsza dziewczyna" oczywiście bez potrzeby zostałam oznaczona i teraz każdy będzie wiedział kto ja jestem.
-teraz wiedzą wszyscy, a my musimy iść się szykować zarówno na obiad jak i wieczorne wyjście do klubu.

____________________________________________
Jest i 16. Nie jest powalająca za co przepraszam, i ostatni widzę też wam się nie spodobał bo komentarzy malutko. Jeżeli wam się coś nie podoba, lub chcielibyście abym coś zmieniła to mi napiszcie, to wiele dla mnie znaczy.
No jedna dobra wiadomość, na reszcie mamy wyczekiwane wakacje :) Jakie macie plany na te cudne 2 miesiące?

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 15

Po śniadaniu wzięłam szybko prysznic a z braku jakichkolwiek kosmetyków jakie by mi przypasowały postawiłam na całkowitą naturalność. Ubrałam spodnie, które miałam wczoraj w pracy i najmniejsza koszulkę Styles'a jaką tylko znalazłam, ale mimo to była na mnie za duża.Kiedy wróciłam do kuchni wszystkie naczynia były pozmywane a Harry stał przy oknie sprawdzając coś w telefonie. Kiedy tylko mnie zauważył na jego twarzy zagościł uśmiech, który powalał na kolana.
-to jak, jedziemy? -zapytał, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że obok niego leży sporej wielkości torba, na której widok wybuchłam śmiechem.
-matko boska Harry na ile ty chcesz tam jechać? Ja mam wolny tylko weekend.
-no właśnie. Co za mało rzeczy wziąłem?
-miałam bardziej na myśli, że za dużo ty mój lovelasie. Wiesz, że na początek musimy pojechać do domu mojego wujka i wszystko im wyjaśnić? Telefon mi się wyładował i mam wrażenie, że w domu zastanę niezłą aferę.
-będę z Tobą, spokojnie- objął mnie w pasie całując w głowę. Gdyby on tylko wiedział, że to właśnie o niego się martwię. Mój wujek może nie zrozumieć, że to nie jest chłopaka wina, że zostałam tutaj na noc.. no właściwie jest. Ale to dzięki niemu natrętny koleś przestał się do mnie dobierać i spędziłam najlepszą noc mojego życia. Kiedy upewniliśmy się, że wszystko wzięliśmy zeszliśmy do podziemnego parkingu i ruszyliśmy przed siebie. Jechaliśmy w błogim stanie chill'u, który roznosił się w powietrzu dzięki lecącej w radiu muzyki i promieni słonecznych, które dzisiaj zawitały do Londynu, akurat kiedy wyjeżdżam-pomyślałam. Minęliśmy właśnie znajoma mi przecznicę, gdy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy już na prawdę blisko, a ja do końca nie wiem jak mam to wszystko im wyjaśnić. Poczułam jak faza chillout'u zamienia się w jeden wielki stres, który spowodował nasilone bóle brzucha. Pięknie, wiedziałam, że nabroiłam i to jest na prawdę źle. Zajechaliśmy na podjazd pod domem, na którym o dziwo stał samochód, szczerze w duszy liczyłam na to, że An z Mattem są najnormalniej w świecie w pracy.. miliłam się.
-iść z Tobą? -zapytał Harry gdy wyłączył silnik wielkiego czarnego samochodu. Bez większego zastanowienia szybko go pocałowałam i pokiwałam głową. Zamknęłam za sobą drzwi samochodu i podeszłam do chłopaka, aby spleść z nim palce naszych dłoni. Niepewnie weszłam na schodki werandy i przed otworzeniem drzwi wzięłam głęboki wdech.
W domu panowała cisza, która przerywał tylko odgłos wychodzący z telewizora. Za pewnie oglądają jakiś film i nawet nie zwrócą na mnie uwagi. Marzenia. Niestety tak się nie stało i gdy tylko Harry zamknął drzwi obok nas zmaterializowały się dwie postacie. Z mojej strony Ana a z Harrego niestety Matt.
-czy ty jesteś nie poważna, gdzie się szwędałaś całą noc?-naskoczyła na mnie ciocia, u której pierwszy raz widziałam taka złość. Starałam się zachować spokój i odpowiadać na zadawane mi pytania.
-Spokojnie, nigdzie się nie szlajałam. Byłam z Harrym.-poczułam jak chłopak mocniej ściska moją dłoń, dodając mi otuchy.
-a z tym Harrym, przez którego jeszcze dwa dni temu leżałaś zapłakana w łóżku, mylę się?-wypalił nagle wujek.
-Nie, nie mylisz się, we własnej osobie. -wycedziłam przez zęby.-ale to dzięki niemu jeszcze tutaj stoję-powiedziałam chcąc dalej kontynuować wyjaśnienia, jednak nie było mi to dane. Przez zagotowanego Matta.
-Nie obchodzą mnie twoje wyjaśnienia! Dzwonił twój szef, mówiąc , że macie do pogadania. Jeżeli stracisz ta pracę, to po tobie.- nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę od niego te słowa. To on powtarzał, że nie muszę pracować, że jakoś damy sobie radę, a teraz daje mi do zrozumienia, że bez tej pracy nie mam po co do domu wracać. Do moich oczu napłynęły łzy.- Nie wracasz do domu na noc, przez jakiegoś tam chłopaczka, nie informując nas o tym, co się z Tobą dzieje Lena? To wszystko jego wina.
-Po pierwsze nie jakiegoś tam chłopaka a mojego chłopaka Harrego. Będę z nim wychodziła kiedy tylko najdzie mnie na to ochota a wam nic do tego. Po drugie, nie stracę tej pracy a nawet jeśli to co? Nie dawał byś mi na chleb? Po trzecie jadę razem z Harry'm do domu i wrócę w niedzielę wieczorem. - odeszłam od całego zgromadzenia pozostawiając Oszołomionego chłopaka samego z moim oszalałym wujkiem. Wbiegałam na schodach kiedy głos odzyskała moja ciocia.
-Lena, wiesz, że nie o to Mattowi chodziło. Jesteś pod naszą opieką i tak pozostanie jeszcze długo. Nigdzie sie nie wybierasz masz szlaban.- zamroziło mnie na te słowa. Ostatni raz szlaban dawał mi mój tatuś, było to dwa dni przed ich wylotem. Pokłóciłam się wtedy z nim i dopiero gdy byli na lotnisku wszystko sobie wyjaśniliśmy. A ja do dzisiaj żałuje tych ostatnich dwóch dni na wojnie z nim.
-Nie jesteś moją matką, żeby dawać mi szlabany a co gorsza mi rozkazywać. Wiecie, chyba jednak wrócę później. Dziękuję wam bardzo, za takie zrozumienie dziewczyny, która straciła rodziców i dopiero teraz odnajduje szczęście. Wbiegłam do pokoju i cała zapłakana zaczęłam wrzucać ciuchy do dużej torby treningowej. Wzięłam tego zdecydowanie za dużo niż na dwa dni.Nie wiem co zrobię po weekendzie, zapytam się trenera czy nie załatwi mi jakiegoś akademika czy coś. Słyszałam jak na dole ciocia kłóci się z wujkiem a drzwi trzaskają tak głośno, że o mało szyby z okien nie wylatują. Zbiegłam na dół wtulając się w Harrego, który widział jaka jestem roztrzęsiona mocno objął mnie ramionami. Mieliśmy własnie wychodzić, kiedy podbiegła do nas ciocia.
-wujkowi przejdzie, a ty chłopcze dbaj o naszą Lenką- powiedziała i posłała nam ciepły uśmiech.
-o to się pani nie musi martwic- odpowiedział i już nas nie było .Szybko wrzuciłam torbę na tylne siedzenie i usiadłam na miejscu pasażera zapinając pasy. Już po dwudziestu minutach opuszczaliśmy granice Londynu i dopiero teraz dotarło do mnie to co zrobiłam. Pierwszy raz postawiłam sie komuś w taki sposób i można powiedzieć, że w jakims małym stopniu uciekłam z domu. Teraz jak kalejdoskop wspomnień powróciła do mnie rozmowa z Gemmą, starszą siostra mojego chłopaka, a moją przyjaciółką. Boję się spojrzeć jej teraz w oczy, a na pewno się dzisiaj zobaczymy.

 -i wydaje mi się, że Harry dalej ma na Ciebie zły wpływ-powiedziała z całkowitą powagą.
-wydaje Ci się.
-oj nie wydaje mi się. Zobacz co się z tobą dzieje. Stałaś się opryskliwa dla ludzi nawet w pracy.
-oj nie pieprz głupot- powiedziałam zirytowana.
-widzisz. Przeklinasz, nigdy wcześniej tego nie robiłaś, a na pewno nie przy mnie. Gdzie jest moja kochana szara myszka, która czyta książki i nie pozwala jakiemuś tam chłopakowi przewrócić sobie w głowie. Dziewczyno włamujesz się ludziom na konta. Co on  z Tobą zrobił- pierwszy raz ktoś od dawna powiedział mi tak okrutną prawdę. Teraz dopiero widzę co on ze mną zrobił i jak to negatywnie wpłynęło na całą moją osobę. - tylko nie mów mi, że on jest inny. Nic z nim nie zrobisz, on przez ten cały światek też się zmienił Lenka.

Czy ja się na prawdę zmieniam aż tak bardzo? Może Gemma miała rację, może nie powinnam tego robić. Powinnam wrócić, do bycia Leną przed Harrym a nie z Harrym. Ale czy to oby na pewno wina tylko i wyłącznie jego? Czy jakbym go nie poznała czy nigdy nie postawiłabym się opiekunom? Nie, na pewno bym to zrobiła bo wcześniej czy później znalazłabym sobie chłopaka, więc wina jest całkowicie po mojej stronie. Gemma może mówić, że to jej brat mnie zmienił, może i miał na to wpływ ale to ja decydowałam. To ja zdecydowałam wysłuchać loczka, to ja zdecydowałam się pójść z nim do łóżka to ja zdecydowałam postawić opór wujkowi. To nie były jego wybory, a moje.
-Harry, muszę Cię o coś zapytać-przerwałam ciszę pomiędzy nami, która ciągnęła się od domu moich wujków.
-już myślałem, że się do mnie nie odezwiesz, ale wolałem dać ci czas do namysłu.
-dziękuję. To mogę się o coś Ciebie zapytać?
-Nie pytaj mnie o pozwolenie, po prostu zadaj to pytanie.
-ale zjedź z drogi, bo muszę widzieć twoją twarz.- tak jak poprosiłam razem z chłopakiem staliśmy już na poboczu. Obróciłam się do Harrego i teraz widziałam w całej okazałości jego piękną twarz. -czy ty sądzisz, że się zmieniłam? Wiesz kiedy sie poznaliśmy byłam taka, inna. Nie kłóciłam się z rodziną, nie robiłam problemów w pracy, czytałam książki, nie przeklinałam i byłam zamknięta w sobie, a przez myśl mi nawet nie przeszło przespanie się z chłopakiem, którego na dobra sprawę ledwo znam. Czy to co się ze mną dzieje, przeszkadza Ci?
-cała sytuacja w pracy nie była twoją winą. Jesteś po prostu piękną kobietą, która pociąga mężczyzn. -czułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec.- nie znam Cie do końca takiej jaka byłaś kiedyś. Czytanie książek, lub ich nie czytanie jeszcze nie oznacza, że człowiek jest lepszy bądź gorszy, Jeśli chcesz, przeczytamy coś dzisiaj razem. Nie chcę abyś zmieniała siebie ze względu na mnie. Jeżeli wolisz być cichą myszą ja to akceptuje. Nie spodobała mi się wybuchowa dziewczyna, która ze wszystkiego robi aferę. Zamąciła mi w głowie dziewczyna, siedząca za ladą z powalającym uśmiechem, tą drugą połowę ciebie też uwielbiam- pochwycił moja twarz w swoje wielkie dłonie, przez co spojrzałam w głęboki zieleń jego oczu- a co do seksu, kiedyś i tak bys to zrobiła, prawda? Ja teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, że to właśnie ze mną spędziłaś swój pierwszy raz. Wiesz chce być ostatnim. Pozwól mi być twoim ostatnim pierwszym pocałunkiem - zanucił piosenkę i wbił się w moje usta. Nie protestowałam, bo po co? Odwzajemniłam pocałunek a swoje dłonie przerzuciłam na jego szyję. Po jego słowach w oczach pojawiły się szklanki wody. Łzy delikatnie spływały mi po policzkach podczas pocałunku, ale były to łzy szczęścia. Oderwałam się od chłopaka i popatrzyłam się w jego hipnotyzujące oczy.
-Największy kobieciarz Londynu chce być moim ostatnim pocałunkiem, uszczypnij mnie bo nie wierzę- wyciągnęłam do niego rękę na co ten zareagował głośnym śmiechem.- Może już jedźmy, nie jestem fanką błąkania się na cmentarzu wieczorami.
-jak sobie życzysz o Pani.

Kilka godzin później w Holmes Chapel..

-hej śpiochu, już jesteśmy- obudził mnie głos Harrego i delikatne smyranie po policzku. Z niechęcią otworzyłam oczy i przeciągnęłam się na fotelu niczym kotka.Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że usnęłam, ale nie ma co mi się dziwić, byłam padnięta. Jednak głupio mi się zrobiło, że zostawiłam Harrego "samego".
-jej przepraszam, nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.
-oj nie wygłupiaj się. Dobrze, że się zdrzemnęłaś. Gdzie chcesz jechać? Bo chyba od razu do moich rodziców nie chcesz.
-nie, nie. Wysadź mnie proszę przy centralnym cmentarzu. Jak wszystko załatwię to jakoś się skontaktujemy bo telefon mi się wyładował.
-pamiętasz gdzie mieszkam?
-o ile się nie przeprowadziłeś.
-to zrobimy tak, jest 17. Jeżeli do godziny 19 nie pojawisz się u mnie w domu wychodzę Cię szukać. -powiedział lokers gdy już wychodziłam z samochodu- a nie zapomniałaś o czymś?- totalnie nie wiedziałam o co mu chodzi dopiero jak pokazał na swoje usta zdałam sobie sprawę, co temu chłopakowi chodzi po głowie. Wróciłam do samochodu i cmoknęłam go w usta. Ten zrobił smutną minkę, ale nic na to nie poradzę. Śpieszyłam się. Zamknęłam drzwi a chłopak odjechał zostawiając mnie samą sobie. Rozejrzałam się po okolicy, która aż tak bardzo się nie zmieniła. Może urosło trochę więcej drzew i trochę więcej domów zostało wybudowanych ale po za tym, to cały czas to samo miasto..moje miasto. Uchyliłam skrzypiącą furtkę cmentarza i weszłam do miejsca, które zawsze wywołuje u mnie ciarki. Szłam przed siebie tą samą ścieżką co zawsze, mijając te same groby i te same stare drzewa. Grób moich rodziców znajdował się mniej więcej po środku obok pomnika, pod którym w zwyczaju miałam siadać i "rozmawiać" z bliskimi. Rodzina w pierwsze tygodni po wypadku strasznie się o mnie martwiła, wszelakie ciotki zjeżdżały się z całego świata aby wspierać sierotę. A ta sierota wolała siedzieć tutaj, opierając się o zimny kawałek betonu mówiąc do powietrza mając nadzieję, że jednak te słowa nie idą na marne. Z czasem rodzina wyjeżdżała a ja dalej tutaj siedziałam. Dopiero Ana z Mattem zdecydowali się mną zaopiekować, ale wydaje mi się, że zrobili to tylko dlatego, że Matt był bratem mojego ojca i czuł, że po prostu musi to zrobić. Jednak nigdy na ten temat z nim nie rozmawiałam, bałam się tego co mi powie i tego, że moje przypuszczenia są słuszne. Gdy doszłam  do grobu rodziców szczerze bardzo się zdziwiłam ponieważ przy tabliczce leżały świeże kwiaty, jakby dopiero co ktoś tutaj był. Usiadłam pod pomnikiem i zaczęłam swój monolog.
-Hej mamo, hej tato. To ja, Lena. Przepraszam, że dopiero teraz do was przyjechałam, ale tyle rzeczy się zmieniło gdy odeszliście ode mnie. Zamieszkałam z Ana i Mattem, ale to pewnie wiecie. Dalej gram w siatkówkę, i to ona pozwala mi być dalej tą samą osobą, i pozwala mi na odrobinę szaleństwa w życiu. Bo niestety bez was nie jestem już tą samą szczęśliwą dziewczyną, jednak staram się.Dla was staram się uśmiechać wszędzie i do każdego- przerwałam na moment a do oczu napłynęły mi łzy- ale wiecie, ten kto się najwięcej uśmiecha najbardziej cierpi. A mi ostatnio uśmiech z twarzy nie schodzi. Zastanawiacie się pewnie co mnie tutaj sprowadza.. szczerze? Potrzebuję rady. Znalazłam chłopaka, świetnego chłopaka, który jest dla mnie ważny. To Harry, znacie go.Spotkaliśmy się przypadkowo i tak wyszło, że jesteśmy razem, ale chodzi o to, że zaproponowano mi grę za granicą, jednak nie wyjadę tam. Nie zrobię tego. Nie zostawię go, boję się, że gdy wyjadę on o mnie zapomni, a nie chcę go stracić. Czy dobrze robię? -cisza, wiedziałam , że to mnie spotka, jednak czułam złość. Dlaczego nie mogę tak po prostu zapytać rodziców o radę, dlaczego to mi odebrano dwie najważniejsze osoby w życiu? Po raz kolejny dzisiejszego dnia wybuchnęłam płaczem. Skuliłam się w kłębek i naprawdę długo siedziałam pod tym pomnikiem myśląc nad swoim życiem i nad tym, co zrobię z tym wyjazdem. Ocknęłam się dopiero słysząc głośne bicie dzwonów, które wskazywały godzinę 19. Cholera, Harry pewnie się martwi. Szybko wstałam otrzepałam ubrania i wybiegłam z cmentarza. Dokładnie wiedziałam dokąd biegnę i nie patrzyłam specjalnie przed siebie. Nagle na kogoś wbiegłam, i jak sie okazało był to równie zmachany Harry.
-Jejku Lenka, przed kim uciekasz? -zapytał mocno mnie do siebie przytulając martwiłem się.
-Wiem, wiem. Przepraszam, zasiedziałam się. I dopiero dzwony kościoła poinformowały mnie, która godzina, więc zaczęłam biec i ..- musiałam przerwać, bo nie mogłam złapać oddechu.
-hej, spokojnie. Ale wiesz, chodźmy już. Fanki się dowiedziały, że tutaj jestem i bezpieczniej będzie jak już stąd pójdziemy, tym bardziej, że mam nie wie, że ze mną przyjechałaś. Powiedziałem tylko, że wychodzę po niespodziankę dzisiejszego wieczoru.
-Jak tak mówisz zaczynam się stresować.- nie kłamała. Na prawdę dawno nie widziałam się z Annie, i nie wiem jak na mnie zareaguje, o ile jeszcze mnie pamięta. Pod dom chłopaka zaszliśmy bardzo szybko ponieważ na prawdę duży kawałek pokonałam biegnąc jak szalona przede mną. Harry wszedł do środka, prawie siłą mnie tak zaciągając.
-Mamo, Robin ! Jesteśmy !- wydarł się na całe gardło a jego mama jak petarda wystrzeliła z kuchni.-Mamo, pamiętasz Lenę? Lenę Devine?- mina Annie na moje nazwisko diametralnie się zmieniła. Kobieta podeszła do mnie i mnie mocno przytuliła szepcząc do ucha " Przykro mi z powodu twoich rodziców, wiedz, że zawsze jesteś tutaj mile widziana"
-Co się dzieje Harry, że tak krzyczysz?- zza drzwi wyłonił mi się nieznany mężczyzna, ale gdy przytulił się do mamy chłopaka mogłam wnioskować, że jest to jej nowy chłopak. Jezu jak to dziwne brzmi, że matka mojego chłopaka ma nowego chłopaka. -kogoż tu mamy?
-Kochanie to koleżanka Hazzy z dzieciństwa- mężczyzna podał mi dłoń, którą z chęcią uścisnęłam, wydawał się bardzo porządnym mężczyzną.- Kochanie jak wyście się znaleźli ? Tyl lat minęło. Zapraszam do salonu, nie będziecie tak tutaj stać. - Tak jak prosiła kobieta usiedliśmy w salonie. My z Harrym na jednej kanapie a Annie z Robinem, o ile dobrze pamiętam na drugiej. -wiesz synku, mogłeś mówić, że kogoś przywieziesz, ponieważ nie przyszykowałam pokoju.
-no mamo.. bo ten. My możemy spać razem- powiedział Harry przez co na mojej twarzy zagościł jeden wielki burak. A mina rodzicielki chłopaka sprawiło, że mi się śmiać zachciało.
-oh, no dobrze. Rozumiem, znaczy nie rozumiem, ale niech wam będzie. Czy wy ?
-tak mamo jesteśmy razem.-teraz to juz wybuchłam smiechem, bałam się, że zrażę tym do siebie Annie ale reszta domowników również podchwyciła mój śmiech.
-nie no Ann, ale miałąs wyraz twarzy- powiedział Robin o mało nie dławiąc się własna śliną.
-Cieszę się, że tak was rozbawiłam.

Reszta wieczoru minęłam nam w bardzo wesołych nastrojach, dużo musiałam opowiadać o sobie, ponieważ brunetka ciągle zasypywała mnie pytaniami typu "co robię" "gdzie mieszkam" co planuję robić w przyszłości" "jak się trzymam" i tak dalej. Zapewniła nas również, że zawsze wiedziała, że będziemy kiedyś razem.Udało mi się wtrącić pytanie gdzie Gemma, a jak się okazało ta jest na studiach i niestety w ten weekend nie mogła przyjechać. Po kolacji, którą przygotowała Annie, razem posprzątaliśmy i około 23 postanowiliśmy iść spać, ponieważ jutro czeka nas jak to powiedziała Annie " dużo misji" , o które aż sama się bałam zapytać. W łazience szybko sie ogarnęłam i weszłam do łóżka gdzie leżał już Harry. Łóżko to nie było za wielkie, zresztą jak cały pokój Lokersa.  Pokój ten, prawie nie zmienił się od czasów przedszkola. Z półek jedynie poznikały samochodziki, pojawił się komputer i kilka nagród chłopaka, w wielu dziedzinach. Położyłam się wygodnie obok niego wtulając się w jego ramiona.
-nie było tak źle prawda? -zapytał, gładząc mnie po włosach.
-było fantastycznie jedyne czego się boję to jutrzejszych misji u twojej mamy.
-powiem, Ci, że ja też.

_____________________________
Tak jak obiecałam rozdział pojawił się wcześniej :) 
Podoba się ? Mam nadzieje, że tak i pozostawicie jakiś komentarz, za które serdecznie dziękuję :)
+zapraszam na mojego pierwszego bloga ! <3






poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 14

Jeżeli chcecie jeszcze bardziej wczuć się w ten rozdział włączcie http://www.youtube.com/watch?v=nwF35zmyBSY  tą piosenkę. Jak się skończy to włączajcie jeszcze raz. Na prawdę nadaje urokowi temu rozdziałowi, i to przy niej to wszystko pisałam. Miłego czytania ! <3


-proszę przestańcie go krzywdzić!-krzyczałam do trzech pijanych mężczyzn, którzy rzucili się na Hazzę gdy ten znokautował ich kolegę, który jakby było mało dobierał się do mnie. Nie spodziewałam się, że lokers stanie w mojej obronie, sądziłam, że będzie siedział na swoim miejscu patrząc na wszystko z uśmiechem na ustach. A teraz przeze mnie ledwo trzyma się na nogach. Na moje szczęście lub nie szczęście do kawiarni wpadła ochrona. Spodziewałam się, że jest to ochrona chłopaka, który stanął w mojej obronie, ale nie spodziewałam się, że tak szybko rozprawią się z całym zamieszaniem. Po nie całych dwóch minutach napastnicy zostali poturbowani i wyrzuceni z kawiarni, która po chwili i tak została cała zamknięta ponieważ przed nią zrobiło się niezłe zamieszanie. Harremu z wargi leciała krew a dłoń była cała czerwona jak gdyby spuchnięta. Popatrzył się na mnie z wzrokiem, którego nie chciałam widzieć. Chciał coś powiedzieć, ale wyprzedził go wielki mężczyzna na którego musiałam patrzeć w zadartą głową.
- Masz zakaz spotykania się z tą dziewczyną. Miałeś nam mówić, że wychodzisz.A ty- zwrócił się do mnie, jednak nie kończąc ponieważ w zdanie wbił mu się mój ... wybawca.
-Ona ma imię to po pierwsze. Gdzie jest Paul? Tylko z nim będę rozmawiać. Ty tutaj dla mnie pracujesz i twoim zasranym obowiązkiem jest chronienie mnie. Miałeś okazję. Brawo. Nie muszę Ci meldować każdego mojego wyjścia. A teraz zawozisz nas do mnie do mieszkania. - powiedział Harry który był tak stanowczy, że aż zaczęłam się go bać. -jedziesz ze mną- powiedział do mnie i objął mnie ramieniem jak by się bał, że coś mi się stanie.
-Harry ja muszę porozmawiać z szefem. Zamknęliście jego kawiarnie, co ja mu powiem?
-o wszystko zadba Paul. My chodźmy.-wyciągnął do mnie rękę, a ja zastanawiałam się czy ją złapać. Nie zrobiłam tego, nie chciałam mu dawać do zrozumienia, że ma mnie na każde przysłowiowe wyciągnięcie ręki. A szczerze powiedziawszy w tej chwili miał mnie i to całą. Nie zwracając na niego większej uwagi po prostu go ominęłam i wyszłam z lokalu a za swoimi plecami usłyszałam cichy śmiech Hazzy. Usiedliśmy na tylnym siedzeniu wielkiego samochodu i pojechaliśmy pewnie tak jak chłopak mówił do niego do mieszkania.
-teraz juz wierzysz, że mi na tobie zależy?- szepnął mi do ucha mocno się do mnie przybliżając. Przez te słowa i niewyobrażalną bliskość chłopaka w tym momencie przeszedł mnie dreszcz a na gołych ramionach pojawiła się gęsia skórka. Nic nie odpowiedziałam zamiast tego odwróciłam wzrok w szybę patrząc z jaką prędkością przemierzamy Londyńskie ulice. Nie mierzyłam czasu, nie martwiłam się o jutrzejsze spotkanie z szefem, nie martwiłam się jutrzejszym wyjazdem do domu.Teraz jedyne czym się martwiłam to słowa Gemmy, które dały mi wczoraj wiele do myślenia, a ja znowu jak małe dziecko wchodzę do tej samej rzeki. Ale nic dziwnego, nigdy nie umiałam uczyć się na błędach. Zatrzymaliśmy się na wielkim szarym podziemnym parkingu, nagle jakiś wysoki mężczyzna otworzył mi drzwi. Nie pewnie wyszłam poszukując wzrokiem sylwetki loczka, która zniknęła gdzieś za rogiem. Nie patrząc się za siebie i na odjeżdżający samochód po prostu pobiegłam za chłopakiem, który już stał w windzie przytrzymując ją specjalnie dla mnie. Bez słowa weszłam do środka i nie chętnie z dłońmi skrzyżowanymi na piersi przyglądałam się zmieniającym się numerkom pieter. Przy kolejnej cyfrze zaczęłam się zastanawiać na jakie my tak właściwie jedziemy piętro. Odwróciłam się do loczka i dopiero wtedy zauważyłam, że on...krwawi.
-jezu Harry spójrz na swoją wargę. Trzeba coś z tym zrobić.
-nie przesadzaj, zaraz przestanie- odparł niechętnie i wyszedł z własnie otwierającej się windy. Poszłam w jego ślady i  po chwili stałam w korytarzu sporego apartamentu.
-jeżeli chcesz ze mną porozmawiać to będzie lepiej, jak nie będziesz zachowywał się jak ostatni gnojek i pozwolisz mi zrobić coś ze swoją wargą. Chociaż odkazić wodą.- rzuciłam ściągając buty i wieszając torebkę na wieszaku. Weszłam do salonu i oparłam się o jedną ze ścian przyglądając się poczynaniom chłopaka. Widać było, że czegoś szuka w sposób jak gdyby zależało od tego jego życie.
-Usiądź sobie, a ja zaraz przyniosę wodę i .. po prostu zaraz przyjdę. Jeżeli chcesz coś do picia tam jest kuchnia.- pokazał mi jedno z pomieszczeń kilka metrów ode mnie. Podeszłam więc do wielkiej lodówki wyciągając z niej karton zimnego soku pomarańczowego po czym zaczęłam szukać szklanki, do której ową ciecz bym sobie nalała. Po drodze zauważyłam wiele zdjęć Harrego z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Po nalaniu sobie soku do nareszcie znalezionej szklanki upiłam łyk gojąc pragnienie, które od dłuższego czasu gościło w moim gardle. Wracałam właśnie do salonu kiedy natknęłam się na jedno zdjęcie leżące na regale. Było to zdjęcie, które parę dni temu chłopak ze złości potłukł. Leżało w tej samej ramce, na której prawie nie widać było pęknięć i śladów jakiegokolwiek złamania. W moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy. Delikatnie opuszkami dotknęłam zdjęcia martwiąc się o to, że je uszkodzę.
-widzę, że znalazłaś. Naprawiłem je dla Ciebie. Wiem, że nie jest jak było, ale lepiej nie umiał bym tego zrobić- nagle obok mnie pojawił się Harry, który w jednej wodzie trzymał wodę a w drugiej jakąś watę, czy to było. Prawdopodobnie do obmycia rany.
-Dziękuję, że to dla mnie zrobiłeś. A teraz daj to- wzięłam od niego z ręki owe przedmioty i postanowiłam na stole razem ze swoim sokiem- powiedz mi głuptasie gdzie jest łazienka ponieważ nie będę czyścić ci wargi watą, muszę wziąć jakiś ręcznik.
-tam- wskazał dłonią duże drzwi, do których od  razu podeszłam. Po otworzeniu ich znalazłam się w elegancko urządzonej łazience, typowej dla chłopaka. Moją uwagę przykuł duży szklany prysznic dla dwojga. Dziwnie się poczułam z myślą, że mogło by tu być wiele innych dziewczyn więc czym prędzej chwyciłam ciemny ręcznik, którego końce pomoczyłam wodą i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam, że Harry już siedzi na jednym z foteli i przełącza kanały. Kiedy usiadłam na przeciwko niego, zakończył tą czynność zostawiając na jakimś filmie.
-ponowie pytanie. Wierzysz już, że mi na Tobie zależy? -zapytał kiedy ja zabrałam się za obmywanie wodą jego zaschniętej już krwi. Robiłam do delikatnie ponieważ nie chciałam aby go jeszcze bardziej bolało, ale im dłużej patrzyłam się na jego lekko rozwarte usta i te zielone oczy miałam ochotę go tutaj w tej chwili po prostu pocałować. Jednak wiedziałam, że nie mogę tego zrobić.
-szkoda, że mogłeś to pokazać dopiero jak jakiś koleś zaczął się do mnie dobierać.
-Przepraszam, że wcześniej mi to nie wychodziło. Caroline zamotała mi w głowie, poczułem się przy niej mężczyzną, którym jeszcze jak się okazało nie jestem, a ona mnie po prostu wykorzystywała. I wtedy zrozumiałem, że powinienem być cały czas przy Tobie nie zważając na nic innego.- nic nie odpowiedziałam, pozwoliłam chłopakowi ciągnąc jego monolog kiedy to ja na wacik nalewałam wodę utlenioną- A co do tego zakładu. Jestem kompletnym idiotą, że się na coś takiego zgodziłem, ponieważ tylko raniłem twoje uczucia a na końcu jak ostatni palant powiedziałem, że nie chciałem Cię ranić.
-masz rację jesteś palantem- powiedziałam i nie uprzedzając go przed tym przycisnęłam mu do dolnej wargi wacik nasączony płynem, na co chłopak zareagował  głośnym syknięciem ale nie oderwał się ode mnie, tylko popatrzył na mnie i na mój szyderczy uśmiech.
-rozumiem, że to kara dla palanta, który obiecuje poprawę?
-dokładnie. I tak, wierzę Ci. Wiem, że Zależy Ci na mnie. I powiem Ci coś w tajemnicy Harry. Mi również na Tobie zależy. To może zaczniemy od początku co? Jestem Lena- wyciągnęłam do niego dłoń mając nadzieję, że to wszystko pójdzie w nie pamięć. Jednak chłopak nie zrobił tego. Zamiast pochwycić moją dłoń, odsunął ją na bok odkładając wodę i ręcznik na stół. Zaczął się do mnie zbliżać, a ja jako opcje obronną przybrałam wycofywanie się, jednak nie potrwało to długo ponieważ poczułam za plecami zimne oparcie kanapy. Chłopak oparł się dłońmi pomiędzy moja twarzą i spojrzał głęboko w oczy.
-Nie chcę zapominać o żadnej wspólnej chwili z Panią, Panno Devine. Jedyne czego teraz pragnę co tworzenie nowych radosnych wspomnień razem z Tobą- wpił się w moje usta z taką szybkością, że nawet nie zdążyłam w żaden sposób zareagować.. a może nie chciałam. Odwzajemniłam pocałunek, pierwszy drugi, dziesiąty. Szybkie krótkie pocałunki przerywane śmiechem i nie dowierzaniem z mojej strony zamieniły się w namiętne pocałunki, pełne pragnienia. Nasze języki zaczęły toczyć bitwę a nasze ciała działały na siebie jak dwa magnezy, obydwoje pragnęliśmy siebie i tylko on teraz był w mojej głowie, mojej rzeczywistości. Chłopak przekręcił mnie na siebie tak, że teraz to ja siedziałam na nim ale mimo tego to on ciągnął za sznurki. Przyciągnął mnie do siebie tak blisko, że kroczem siedziałam na jego przyjacielu, który stawał się coraz to bardziej twardy a moje piersi ocierały się o jego klatkę piersiową powodując u mnie przyjemne dreszcze. Dłonie wbiłam w jego włosy niszcząc jego idealną fryzurę. Pozwalał mi na to, przez co byłam w jeszcze większym szoku. Lokers swoje pocałunki przeniósł na moją szyję a ja powoli zaczęłam podwijać do góry jego ciemną koszulkę coraz to bardziej odkrywając jego umięśnione ciało pokryte tatuażami. Siedząc tak na nim gdy nie miał koszulki zaczęłam opuszkami palców jeździć po jego tatuażach, wywołując u niego widoczną gęsią skórkę.
-Każdy twój ruch sprawia, że pragnę Cię coraz bardziej- wyszeptał mi do ucha, lekko zdyszanym i zachrypniętym głosem. Dzisiaj będzie ta noc, ten czas kiedy zrobię to po raz pierwszy i wiem, że robię to z właściwym chłopakiem. Uniosłam do góry obie ręce pozwalając mu pozbawić się bawełnianej koszulki. Chłopak swoimi dużymi rękoma chwycił mnie za brzuch i prostym ruchem do góry odkrywał moje ciało. Zatrzymał się na chwilę przy staniku tym samym zakreślając kciukami kółka na moich piersiach przez co wpędzał mnie w jeszcze większe podniecenie. Dopiero gdy moja koszulka wylądowała gdzieś obok niego delikatnie włożył jedną z dłoni pod zapięcie mojego stanika łącząc przy tym samym nasze usta.
-jesteś pewna?-zapytał, chyba wiedział, że jest pierwszy.Nie miałam ochoty rozmawiać po prostu naparłam niego całym moim ciałem łącząc nasze usta w kolejnym gorącym pocałunku tym samym dobierając się do paska od jego spodni. Czułam jego uśmiech pod swoimi ustami oraz to, że jedno z zapięć mojego stanika poszło w nie pamięć aby za moment i on leżał gdzieś na podłodze. -nie chcę aby twój pierwszy raz rozegrał się na kanapie u mnie w salonie. - wyszeptał napawając się widokiem moim twardniejących piersi. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni delikatnie kładąc na łóżko jednocześnie kładąc się na mnie. Wiedziałam ze nie ma odwrotu po tym jak brunet pozbawił mnie spodni obdarowując każdą moja nogę pocałunkami. Droczył się ze mną co chwilę to podnosząc się i zniżając w taki sposób, że cały czas dotykał mnie swoim kroczem. Delikatnie wsunął palce pod moje koronkowe majtki a ja w stu procentach się na wszystko zgadzałam, jednak nie chciałam abym tylko ja została tutaj bez ubrań więc czym prędzej ściągnęłam z mojego towarzysza spodnie przez co pozostał w samych bokserkach. Jedna z jego dłoni dalej delikatnie zsuwała ostatnią część bielizny ze mnie a drugą jeździł po całym moim nagim ciele. Jego malinowe usta stawały się coraz cieplejsze a nasze oddechy coraz szybsze. Zebrałam się na odwagę, której się po sobie nie spodziewała i zaczęłam ściągać chłopakowi białe bokserki, na których widoczne było już uwypuklenie. Śmiać mi się chciało na ten widok, więc postanowiłam trochę podroczyć się z Harrym i poprzez materiał jego bokserek złapałam w dłoń jego przyjaciela, po tej czynności brunet delikatnie jęknął mi do ust. Wiedziałam, że zbliżamy się do tego momentu i zaczęłam się odrobinę denerwować. Ściągnęłam z Harrego bokserki i spojrzałam głęboko w oczy szukając jakiegoś uczucia i wydaje mi się, że znalazłam to jedno, to odpowiednie, miłość. Wiem, że ona gdzies tam była.
-nie musisz się bać. Ze mną jesteś bezpieczna- wyszeptał i delikatnie wszedł we mnie powodując wygięcie całego mojego ciała w łuk.....

Następnego dnia rano..

Ze słodkiego błogiego snu wyrwało mnie ciche pogwizdywanie i niesamowity zapach wywodzący się prawdopodobnie z kuchni. Otworzyłam oczy i spojrzałam za zegarek. Była dopiero dziewiąta a ja już byłam tak strasznie głodna. Usiadłam na łóżku przytrzymując kołdrę przy ciele i przeczesując włosy myśląc o tym co wczoraj zrobiłam z Harrym. Był to zdecydowanie najlepszy wieczór mojego życia i nie zamieniłabym go na żaden inny. Popatrzyłam się dookoła pustego pokoju i z podłogi podniosłam dolną część bielizny, którą szybko na siebie zarzuciłam do tego postanowiłam ubrać jakąś jego koszulę, wiecie jak na amerykańskich filmach. Do niskich się nie zaliczałam a mimo to, koszula chłopaka idealnie zasłaniała to co miała zasłaniać i odsłaniała to co miała odsłaniać. Zaszłam do łazienki szybko myjąc twarz i zęby nową szczoteczką, którą znalazłam w jednej z szafek. Gdy odkładałam ją do pojemniczka ze szczoteczkami ciepło mi się zrobiło gdy zobaczyłam nasze dwie szczoteczki obok siebie. Niby nic wielkiego a cieszy. Szybkim krokiem na boso pobiegłam do kuchni. Zatrzymałam się w rogu i popatrzyłam jak chłopak szykuje nam śniadanie i krząta się przy kuchence.
-co tam tak robisz?-zapytałam na co chłopak szybko się odwrócił i uśmiechnął tym swoim zniewalającym uśmiechem.
-mógłbym mieć taki widok codziennie rano,  chodź tu do mnie skrzacie-  rozprostował ręce szeroko a ja na nic nie czekając po prostu do niego podbiegłam i mocno przytuliłam, zostawiając na jego ustach pocałunek. Ten objął mnie w pasie nie chcą puścić.
-mam najwspanialszą dziewczynę na świecie- powiedział a ja nie wiedziałam co powiedzieć.- noo, powiedź coś, bo pomyślę, że  nie chcesz być moją dziewczyną.
-ja nie muszę chcieć nią być, ja już nią jestem. I wiesz co Ci powiem? Mam najwspanialszego chłopaka palanta na świecie.
-a czy chłopak palant nosił by to?-podniósł rękę do góry a tam widniała bransoletka, którą dostał ode mnie jednego dnia.- chyba mogę wiedzieć co jest na niej już napisane.
-no chyba możesz. Jest tu napisane " miłość przezwycięża wszystko" i chyba nie myliłam się wręczając Ci ten rzemyk.
-zdecydowanie sie nie myliłaś. A co robimy dzisiaj?
-po pierwsze to ja muszę zadzwonić do cioci a po drugie jadę do domu Harry. Na grób moich rodziców.
-w takim razie jadę z Tobą- pocałował mnie jeszcze raz i talerze pełne naleśników postawił na stole.


______________________________________
Wiem, że długo mnie nie było i przepraszam, ale sądzę, że wynagrodziłam wam to czekanie chcociaz w jakimś minimalnym procencie. Dlaczego nie dodawałam tak długo? Proste, brak czasu, siły a przede wszystkim pomysłu. Ostatnie dni szkoły, ostatnie poprawki, zaliczenia. Kilka dni byłam na wycieczce w Warszawie i nie miałam internetu ani komputera, zrobiłam sobie takie kilka dni odpoczynku. Liczę na wasze komentarze i opinie, oraz obiecuje, że następny rozdział będzie dużo, dużo, dużo szybciej :)  to tak jak ostatnio minimum 20 komentarzy. Buziaki <3

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 13

Przy tej piosence pisałam ten rozdział i wydaje mi się, że dobrze pasuje http://www.youtube.com/watch?v=j4y-RzVGrHg
<3

Perspektywa Leny

-Czy możesz mi Gemma wyjaśnić co tutaj się właśnie stało? Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jesteś siostrą Harrego? -powiedziałam z wyrzutem do przyjaciółki z lat dzieciństwa, patrząc jak Harry opuszcza progi kawiarni. Byłam pewna, że ta kłótnia wniesie wiele złego do naszego życia, ale skąd on właściwie tego wszystkiego dowiedział. Z nieba spadła moja zmiana na ladzie i razem z Gemmą mogłyśmy wyjść z mojej pracy.
-To ty go nie pamiętasz, dlatego nie skojarzyłaś faktów- zagadkowo odpowiedziała dziewczyna.-posłuchaj. Znasz się z moim bratem dłużej niż myślisz. Pamiętasz, gdy mieliście dziesięć lat moja mama przyłapała was w letnim domku w sytuacji mało adekwatnej dla dzieci dziesięcioletnich. Od tamtej pory twoja mama zabroniła Ci zadawać się z moim bratem bo miał na Ciebie zły wpływ.- rzeczywiście, pamiętam, to wszystko wyjaśnia. Te sny z początku wakacji. Znałam loczka dłużej niż sądziłam. -i wydaje mi się, że Harry dalej ma na Ciebie zły wpływ-powiedziała z całkowitą powagą.
-wydaje Ci się.
-oj nie wydaje mi się. Zobacz co się z tobą dzieje. Stałaś się opryskliwa dla ludzi nawet w pracy.
-oj nie pieprz głupot- powiedziałam zirytowana.
-widzisz. Przeklinasz, nigdy wcześniej tego nie robiłaś, a na pewno nie przy mnie. Gdzie jest moja kochana szara myszka, która czyta książki i nie pozwala jakiemuś tam chłopakowi przewrócić sobie w głowie. Dziewczyno włamujesz się ludziom na konta. Co on  z Tobą zrobił- pierwszy raz ktoś od dawna powiedział mi tak okrutną prawdę. Teraz dopiero widzę co on ze mną zrobił i jak to negatywnie wpłynęło na całą moją osobę. - tylko nie mów mi, że on jest inny. Nic z nim nie zrobisz, on przez ten cały światek też się zmienił Lenka.
-ale ja go mogę zmienić- powiedziałam przez łzy aż w końcu nie wytrzymałam i na środku chodnika po prostu wybuchłam płaczem- nawet nie wiesz jak ja bym chciała go zmienić- cała zalana łzami na środku drogi wtuliłam się w przyjaciółkę- boje się, że nie dam rady. On woli inną i tylko mu zawadzam-poczułam jak dziewczyna gładzi mnie po głowie.
-spokojnie, mała. Dasz radę, będzie ciężko ale wierzę w ciebie. Ale proszę Cie o jedno. Nie zmieniaj sie dla mojego brata bo nie warto. On się musi zmienić, nie ty.-mocno mnie do siebie przytuliła i szczerze powiedziawszy podniosła na duchu. Kiedy emocje lekko ze mnie opadły jeszcze raz przytuliłam przyjaciółkę i ruszyłyśmy przed siebie.-wiesz co ja pójdę do Harrego, mam nadzieję, że ze mną porozmawia. Nie masz mi tego za złe?
-skądże. Dziękuję Ci za to, że jesteś,a  teraz uciekaj
Po tych słowach dziewczyna złapała taksówkę i pojechała na rozmowę ze swoim bratem. Zaczęły wracać do mnie wszystkie wspomnienia mojego dzieciństwa z lokersem. A tamten jeden dzień kiedy mama zakazała mi kontaktów z przyjacielem pamiętam jakby to było wczoraj...

-Lena a czy ty kiedyś całowałaś się z chłopakiem?-siedziałam razem z kolegą w domku letnim jego rodziców i bawiliśmy się w dom. Ja jak zawsze byłam żoną a Harry moim mężem.
-nie, nigdy. -nie zwracałam uwagi na mojego towarzysza i cały czas udawałam, że gotuje obiad.
-a chcesz się ze mną pocałować?
-Nie.
-dlaczego?
-bo nie umiem.
-to ja ci pokaże.- Harry podszedł do mnie i pierwszy raz stał tak blisko.-tylko się nie ruszaj. Widziałem jak Mama  to robi z tatą.- złapał mnie nie przyjemnie za policzki i pocałował prosto w usta. Prawie nic nie czułam.
-i co, już?-zapytałam.
-tato jeszcze wkładał mamie rękę pod spódniczkę. Więc chyba ja też muszę...

I tak mama chłopaka złapała nas na sytuacji kiedy po pierwsze się całujemy a po drugie Harry trzyma rękę pod moją spódniczką. Cała sprawa obeszła by się echem, ale moja mama oczywiście musiała zrobić z tego wielką aferę, zabraniając jednocześnie spotykać mi się z przyjacielem. Ale dlaczego ja gonie poznałam, a co gorsza dlaczego on nie poznał mnie. Wszyscy dookoła mi mówią, że tylko urosłam, a twarz cały czas ta sama. Zastanawiałabym się nad tym jeszcze dłużej, ale zaczął dzwonić mi telefon. Odebrałam i po drugiej stronie słuchawki słyszałam roześmiany głos El.
-Hej, co porabiasz?
-nic konkretnego stoję na środku ulicy po ładnej dramie sprzed pięciu minut. A coś się stało?
-Jakiej dramie?
-oj opowiem Ci wszystko jak będzie czas.
-no ja własnie w tej sprawie, dawaj do mnie. To znaczy do domu chłopaków bo siedzę chwilowo sama i się nudzę a tak to pogadamy.
-no dobrze, skoro siedzisz sama to już idę.
Nie tracąc czasu zaczęłam szukać jakiejś taksówki, ale jak nazłość żadna nie chciała się zatrzymać albo już była pełna. No ale czego ja się spodziewałam o godzinach szczytu w takim mieście, to jest chyba znak, że pora na prawo jazdy i samochód. Nie wiem ile się nastałam na tej ulicy, aż w końcu po jakiś piętnastu minutach udało mi się złapać to cudo. Wygodnie usiadłam za kierowcą i podałam adres domu chłopaków.
Po kilku minutowej jeździe wysiadłam z taksówki i podeszłam do wielkich drzwi willi.
-Lena a co ty tutaj robisz?- usłyszałam za plecami, że ktoś krzyczy moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla stojącego z paczką żelek. Widocznie się gdzieś wybierał.
-Niall powiedz mi jest  El?
-a no jest, czeka na Ciebie.Ja jadę do miasta, chcesz coś?
-Nie dziękuję.Do zobaczenia. -Powiedziałam do chłopaka, który zniknął za kierownicą swojego samochodu.
Po otworzeniu drzwi od ich domu jak zawsze przytłoczył mnie rozmiar tego miejsca, a przede wszystkim luksus jaki tutaj panował.
-usiądź w salonie, ja za dziesięć minut przyjdę.- krzyknęła El z bliżej nie określonego mnie miejsca. Tak jak poprosiłam usiadłam na wielkim , niewyobrażalnie miękkim wypoczynku i zachwycałam się wystrojem tego miejsca.  Nagle moje rozmyślania nad ich stylem bycia i życia przerwało czyjeś kaszlnięcie. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam Louis'a. No pięknie, a mówiła, że jest sama.
-Co ty tutaj robisz?-jak zawsze zaczyna się ciekawie, dlaczego on mnie tak nie lubi. Co ja mu zrobiłam?
-spokojnie, nie przyszłam do Ciebie.
-Nie nie chodzi mi o to. Co ty tutaj robisz, sądziłem, że Harry już załatwił sprawę..-powiedział od niechcenia i przełączył kanał na wielkiej plazmie na przeciwko mnie.
-co masz na myśli?
-no wiesz, zaliczył Cię. Wygrał więc sądziłem, że zakończył tą jakże żałosną znajomość. Nie wiem czemu moja dziewczyna i reszta tak Cie polubiła.- o co mu chodzi, jak to zaliczył. Czy on sądzi, że Ja i Harry.. ale chwilka, co wygrał. Jednak powoli coś zaczęło mi świtać, jednak wolałam, coś jeszcze od bruneta wyciągnąć.
-a może ta twoim zdaniem żałosna znajomość to coś więcej. Mimo wygranej.
-a czyli powiedział Ci o zakładzie i postanowiłaś dać mu dupy. Widzę, kolejną w sobie rozkochał. Ale nie sądziłem, że zrobisz wszystko aby twój ukochany wygrał i zachował swoje włoski.- Łzy nazbierały mi się w oczach, nie miałam pojęcia o żadnym zakładzie a już na pewno, nie miałam pojęcia, że tylko dlatego Harry się ze mną zadaje. Ale teraz już jest wszystko jasne. Już wiem dlaczego dla kogoś takiego jak ja stał się tak sympatyczna osobą. Normalnie zachowywałby się tak jak dzisiaj w towarzystwie swojej siostry, albo jeszcze gorzej. Ale dlaczego okłamał przyjaciela, czy on już na prawdę aż tak miał mnie dość. Wielkie marzenie o tym chłopaku, o tym, że jeszcze mogę go zmienić znikło w mojej głowie na dobre,Skoro ja byłam tylko celem zakładu on od teraz dla mnie po prostu nie istnieje.
-a skąd ty tak właściwie wiesz, ze ja się z nim przespałam co? -zapytałam pewna siebie. Chłopak wyciągnął telefon i pokzałam mi moje zdjęcie w samej bieliźnie u mnie w pokoju. Załamałam się. W tym momencie sie po prostu załamałam. Może i to nic wielkiego, że stoje tam w samej bieliźnie, ale poczułam się naprawdę upokorzona.-powiedz El, że musiałam iść- zabrałam swoje rzeczy i tak szybko jak tu przyszłam tak jeszcze szybciej wyszłam. Łzy już ciurkiem płynęły po mojej twarzy, a ja nie wiedziałam co myśleć. W głowie miałam tylko jeden wyraz. ZAKŁAD. Dlaczego to zawsze na mojej drodze muszą się pojawić tacy dranie, dla którym jestem nic nie wartą dziewczyną. Chłopacy, którzy na każdym kroku dają mi do zrozumienia, że jestem nic nie warta i można mnie traktować jak szmatę, zabawkę, którą i tak po pewnym czasie wyrzucą.  A co najgorsze tym draniem okazał się ktoś, kogo znałam od małego a co najgorsze kogoś w kim się zakochałam. Nie wiem gdzie biegłam ponieważ nie znam za dobrze tej dzielnicy, a łzy uniemożliwiały mi jakąkolwiek widoczność a natłok myśli zahamował zdrowy rozsądek. Byłam sama gdzieś na obrzeżach Londynu po całkowicie przeciwnej stronie od własnego domu. Tak, własnie się zgubiłam a co najgorsze przez bieg nie patrząc na znaki jestem na środku pustej ulicy. Dookoła tylko kilka starych budynków i las. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ukucnęłam opierają c głowę i zimną ścianę jakiegoś budynku i po prostu zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, dlaczego tak zareagowałam na te zdjęcie, wiadomość. Po prostu sądziłam, że  z nim będzie inaczej. Myliłam się. Trzęsącymi się dłońmi  wystukałam w telefonie numer do mojego wujka błagając o to aby o mnie przyjechał,martwiłam się, że będzie w pracy i najnormalniej w świecie nie będzie miał czasu, albo nie odbierze. Kamień spadł mi z serca gdy usłyszałam jego głos.
-Możesz po mnie przyjechać? - ledwo te słowa przeszły mi przez gardło.
-Jezu, słońce co się stało?Gdzie jesteś?
-nie wiem gdzie jesteś, możesz po prostu mnie znaleźć, proszę.
-musisz mi dać jakieś szczegóły.
Powiedziałam wujkowi na jakiej ulicy mieszkają chłopaki i ze pobiegłam prawdopodobnie w prawo od tego miejsca i wylądowałam na jakimś pustkowiu. Mój wujek próbował zażartować, że przez to, że uprawiam sport mogłam wybiec gdzieś na prawdę daleko, ale po chwili uznał, że rozmowa ze mną jest zbędna. Powiedział, że w tej chwili zwalnia się z pracy i po mnie jedzie, mam tylko czekać i nie robić nic głupiego. A co ja do cholery mogę w tym miejscu zrobić. Usiadłam przy jezdni na swojej kurtce i ze spuszczoną głową bawiłam się palcami. Samochody przejeżdżały co chwilę, nie którzy trąbili na mnie, krzyczeli. Ale nie obchodziło mnie to, na prawdę mnie nie obchodziło. Dopiero po jakimś czasie usłyszałam jak jakiś samochód się obok mnie zatrzymuje a drzwi się w szybkim tempie otwierają. To był mój wujek. Kucał właśnie obok mnie okrywając mnie swoją własna kurtką. Zapytał się co się stało, nie odpowiedziałam w ciszy weszłam do samochodu siadając na tylnym siedzeniu ślepo wpatrując się w szybę samochodu. Cisza która zapadła między nami męczyła mnie, ale teraz zdecydowanie potrzebuję chwili do namysłu. Do zastanowienia się nad swoim życiem. Nie chcę tu mieszkać, nie chcę być tak traktowana. Jak mi brakuje rodziców. Mamy, która teraz by mi trafnie doradziła i taty który odnalazł by Harrego i mu powiedział co o nim sądzi. Tęsknię za nimi, a w takich sytuacjach tęsknota się nasila, a rana na sercu się powiększa. Minęło już tyle czasu, a ona jeszcze nie jest zagojona, i chyba nigdy nie będzie. Matt próbował nawiązać jakąś rozmowę, dowiedzieć się co się stało, ale z mojej strony nastała głucha cisza. Jutro ostatni dzień pracy i weekend. Wyjadę z Londynu, pojadę do Holmes Chapel. Muszę odwiedzić grób rodziców, porozmawiać z nimi. Odpocząć od tego strasznego miasta. Do domu wpadłam jak huragan całkowicie ignorując nawoływanie ze strony Any i Matta. Łzy przestały mi lecieć już jakiś czas temu, nie mam po co płakać, to nie zmniejszy mojego bólu. Weszłam do łóżka mając nadzieję, przykrywając się kocem a do uszu włożyłam słuchawki z których leciała piosenka "far away" Nickelback'a. Uwielbiam ta piosenkę a jej pierwsze wersy zawsze chwytają mnie za serce.
Do mojego pokoju weszła Ana i nic nie mówiąc po prostu stała przyglądając mi się, a musiałam wyglądać na prawdę źle.
-to prze niego prawda?
-kogo?
-nie udawał głupiej Lena, słyszałam o co się wczoraj kłóciliście. Widzę, że Ci na nim zależy więc gadaj prawdę.

-może.- odpowiadałam pojedynczymi słowami bo ta rozmowa naprawdę zaczęła mnie irytować.
-chcesz obiad?
-chcę tylko leżeć w moim łóżku i słuchać smutną muzykę cały dzień.Więc bądź tak łaskawa i wyjdź. A i w sobotę jadę do domu.
-jesteś w domu Lena.
-Nie, jadę do domu, mojego prawdziwego domu, muszę coś załatwić i przy okazji odwiedzę grób rodziców.
-no dobrze.- kobieta zamknęła drzwi i wyszła a ja pogrążyłam się w myślach na temat mojego życia i tego, że może na prawdę powinnam wyjechać grać za granicę. Muszę po wolnym weekendzie poważnie porozmawiać z trenerem, jutro treningu niestety nie ma, bo jest jakieś zgrupowanie trenerów, ale to lepiej dla mnie, może szybciej pojadę do Holmes Chapel. Tak rozmyślając usnęłam i obudziłam się dopiero następnego dnia.

następnego dnia po południu...

Istne szaleństwo w kawiarni trwało już którąś godzinę. Razem ze mną teraz na zmianie były jeszcze dwie inne dziewczyny, których nawet nie znam, ale nie to jest teraz ważne. Na Wembley jakiś ważny mecz dzisiaj leci i wszyscy którzy nie mają biletów zasiadają we wszelakich rodzajach restauracjach, kawiarniach, barach. Nasza kawiarnia ma dwa wielkie telewizory na stanie z tego względu ruch tutaj dzisiaj duży a szef specjalnie na ten dzień sprowadził  beczki z piwem, co jeszcze bardziej przyciągnęło klientów. Zmieniałam się z dziewczynami co godzinę albo ja stałam za ladą jedna wszystko szykowała a inna roznosiła i zbierała a później zmiana. Właśnie kończę najlepszą część czyli stanie za lada i kasowanie, a zaraz czeka mnie ta najgorsza, ostatnia. Kolejka dłużyła się poza brzegi naszego lokalu, a gwara jaką dało się słyszeć w całym pomieszczeniu była nie do pomyślenia.
-Lena musimy porozmawiać.- na przeciwko mnie jako kolejny klient stanął nikt inny jak Harry. Obiecałam sobie coś i postanowiłam dotrzymać obietnicy, nie zwracam uwagi.
-Dzień dobry, czego pan sobie życzy? - powiedziałam standardowa formułkę jaka kazano mi mówić do każdego klienta.- dzisiaj polecamy..
-nie wydurniaj się i ze mną porozmawiaj. Nie odbierasz ode mnie telefonów a dzwoniłem cały ranek-tak, zasypywał mnie wiadomościami, ale po prostu wyłączyłam telefon.- El mi powiedziała co ci powiedział ten idiota, proszę daj mi ze sobą porozmawiać- on jest smieszny. Jego nastroje zmieniają się mu częściej niż kobiecie w ciąży.
-albo Pan coś zamawia, albo muszę Pana wyprosić. Tamuje Pan kolejkę.-już miałam zacząć rozmawiać z kolejnym klientem ale Harry postanowił dalej zabierać mi czas.
-czekaj, zamówię. Więc poproszę czarną kawę bez mleka bez niczego z cukrem, i wiedz, że to nie miało tak być. Po drugie chcę szarlotkę ta samą co zamówiłem u ciebie za drugim razem i pamiętaj, zawsze będziesz dla mnie ważna. Po trzecie dużą porcję lodów truskawkowych i malinowych i wiedz, że chcę Cię przeprosić za wczoraj Gemma mi wszystko powiedziała i nie sądziłem, że jesteś Tą dziewczyną. Po czwarte ile płacę i proszę przynieś mi to wszystko ty abym mógł coś Ci jeszcze powiedzieć.- zatkało mnie i stałam jak wryta lecz szybko się opamiętałam  i nabiłam wszystko na kasę mówiąc chłopakowi ile ma do zapłaty. Ten po zapłaceniu po prostu usiadł przy wolnym stoliku i mi się przyglądał.
-Czy ty wiesz z kim rozmawiałaś?-zapytała mnie jedna z moim dzisiejszych pomocnic.
-tak, niestety wiem.
-i jeszcze to co do Ciebie powiedział, takie słodkie. Dziewczyno bierz się za niego.
-nie mogę, on jest inny- nie wiem dlaczego to powiedziałam, samo ze mnie wyszło.
-co masz na myśli?
-jestem tylko zabawką.- powiedziałam i poszłam między stoliki pozbierać puste już kufle od piwa. Jakiś mężczyzna około trzydziestki zaczepił mnie prosząc o jeszcze jedno piwo płacąc od razu. Był już strasznie pijany ale nie ode mnie zależy to ile on wypije i w jaki sposób wróci do domu.Wróciłam do lady i wzięłam ciasto i kawę dla Harrego. Lody uznałam, że przyniosę mu później ponieważ się rozpuszczą. Tak dbam o niego mimo wszystko i zawsze będę. Podeszłam do stolika i zaczęłam wykładać zamówione rzeczy, słuchając jednocześnie monologu chłopaka.
-Lena to nie miało tak być, nie miałaś się o tym dowiedzieć w  taki sposób, w ogóle nie miałaś się o tym dowiedzieć. Zastanawiasz się pewnie czemu skłamałem, że się z tobą przespałem, albo dlaczego tego nie zrobiłem kiedy byłaś chętna. Wiedziałem, że będzie to wygrana w zakładzie a szczerze powiedziawszy nie chciałem go wygrać w taki sposób, wolałem zrobić to z tobą z powodu jakiegoś uczucia, a nie dlatego, że byłaś zdesperowana. Nie chciałem abyś później żałowała. - nie mogłam go dłużej słuchać ponieważ znowu miałam mętlik w głowie przez jego słowa, kiedy odchodziłam złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie mówiąc- nie jestem z Caroline i nigdy nie byłem. Zostawiłem ją dzisiaj, i już nigdy do niej nie wrócę, obiecuje, dal mi tylko kolejną szansę.- nic nie odpowiedziałam, po prostu odeszłam. Miałam ludzi do obsługi.  Wzięłam na tacę piwo dla owego mężczyzny oraz lody dla Harrego. Postanowiłam najpierw podejść do trzydziestolatka i zostawić u niego piwo. Podeszłam do owego stolika i to był błąd.
-Śliczna jesteś- powiedział jeden siedzący bliżej mnie, ten sam, który poprosił o jeszcze jedno piwo. Nie zareagowałam. -pewnie byłabyś dobra w łóżku z takim ciałem, ile bierzesz? Chociaż sam wyznaczę Ci cenę, a na pewno będzie wysoka. - klepnął mnie w tyłek tak, że o mało się nie przewróciłam.
-idiota- powiedziałam- nie dotykaj mnie zboczeńcu stary.
-co ty powiedziałaś gówniaro ? -wstał wyrwał mi z rąk tacę w pucharem lodów i roztrzaskał ja o ziemię. Słyszałam jak Harry coś krzyczy ale nie słyszałam dokładnie co ponieważ mężczyzna złapał mnie za koszulkę i przycisnął do siebie, jedno dłonią gładząc mój policzek. -dzisiejsza noc będzie nasza. Zapamiętaj to sobie.- nie wytrzymałam i dałam mu po prostu liścia co było błędem ponieważ po tym "zagraniu" zostałam odepchnięta prosto na stół z krzesłami na których wylądowałam uderzając sie plecami i głową.
-ty skurwielu- krzyknął Harry i z całej siły uderzył mężczyznę z pięści w twarz. Widziałam, że to nie koniec tym bardziej, że mężczyzna otrzepał się i próbował oddać Hazzie jednak był tak pijany, że nie dał rady ale to walki dołączyli sie jego koledzy...

___________________________________________________
Tak jak obiecałam jest i rozdział jeszcze w tym tygodniu i to prze 8 czerwca, jak to miałam w planie. Pod ostatnim rozdziałem było 30 komentarzy za co serdecznie dziękuję, ale chcę powiedzieć coś do kochanego anonimka. Pisząc mi pod sobą kilka komentarzy nie sprawisz, że ja przestane umieć liczyć i nie zauważę, że to pisała jedna osoba. Mimo to dziękuję za tak miłe słowa. Czytam wszystkie wasze komentarze i sądzę, że 20 pod tym rozdziałem to będzie dla was bułka z masłem <3