sobota, 3 sierpnia 2013

Rodział 20

Pamiętam jakby te wszystkie niesamowite i smutne rzeczy w moim życiu wydarzyły się wczoraj. Czuje się co najmniej tak jakbym zaraz miała zejść do kuchni w  moim dużym domku w Holmes Chapel, gdzie mama czeka na mnie ze śniadaniem i nowymi plotkami. Za kilka chwil będę musiała wyjść na poranny trening a później na spotkanie ze znajomymi, ale nie. To już się nie wydarzy, nie wróci nigdy. Moich rodziców nie ma tak samo jak i domu w Homles jak i tamtejszych znajomych, nie ma nic. Przeprowadzka. Nowy dom, nowa rodzina, nowe miasto, nowa praca, nowa drużyna. Wszystko spadło na mnie tak nagle, szybko wcześniej niczego nie sygnalizując. Pierwszy dzień w Londynie pamiętam doskonale. Potok łez, który nie kończył się przez kilka dni. Nie chciałam tam mieszkać, nie mógł do mnie dojść fakt, że trzeba zaczynać wszystko na nowo, powolutku wdrapując się po schodkach życia.Jak się okazało nie było tak strasznie. W szybki jak na siebie sposób zaaklimatyzowałam się w nowym domu a przede wszystkim pokoju, ale nie mogłam znaleźć swojego miejsca w tym wielkim mieście. Nie jestem typem człowieka lubiącego mieszkać w wielkich metropoliach w której w tamtej chwili niestety się znalazłam. Jestem pewna, że gdyby wujek nie załatwił mi pracy w kawiarni nawet nie wychodziłabym z domu dalej niż do hali treningowej. No właśnie treningi. Nowa drużyna z można by powiedzieć idealnymi dziewczynami. Wysokie, szczupłe z zadatkami na siatkarkę, ale bez tego czegoś, bez błysku w oku, który w sporcie jest niezbędny. Bez błysku, i chęci, które ja na pewno miałam w sobie, szczególnie w tamtym okresie życia, gdzie robiłam wszystko aby zapomnieć o niemiłych wspomnieniach. Może i przez ten zapał nie zostałam polubiona, nie wiem, ale rozumiem. Przyszła jakaś nowa dziewczyna, która od razu stała się gwiazdką trenera...nie fajnie. Moje dni wtedy wyglądały tak jak by mi je ktoś od górnie zaprogramował. Pobudka,śniadanie, trening, praca,spanie i tak w kółko i kółko. No właśnie...praca. Coś tak prostego co wywróciło moje życie do góry nogami. Co spowodowało, że chciałam żyć i cieszyć się każdą codzienną czynnością.To właśnie w tej głupiej kawiarni poznałam Harrego. Ale jakby mi ktoś dwa miesiące temu powiedział, że zwiążę się z tym zarozumiałym, bezczelnym, pewnym siebie dupkiem to bym chyba była przykładem śmierci poprzez śmiech. Cóż, nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej. Kłótnie, awantury, krzyki, łzy. Już na początku ten chłopak budził we mnie emocje, których dawno nie czułam. Ale były też dobre chwile pełne śmiechu i wszechobecnego szczęścia. Ktoś by pomyślał idealna para. Ja myślałam dupek w którym chyba się zakochuję, nie mając jeszcze pojęcia, że taki podrywacz może odwzajemniać uczucia do tak dziwnej postaci, która jestem. Nie pijąca, nie mająca doświadczenia w imprezowaniu i relacjach damsko męskich nałogowo czytając książki marząc o księciu z bajki, nie wiedząc, że to właśnie swojemu księciu podaję właśnie kawę. Te wszystkie zdarzenia, powolne zbliżanie się do siebie sprawiało, że nasze uczucie rosło w siłę której jak się okazuje nasze dominujące charaktery nie umiały w żaden sposób zniszczyć. W końcu po jakimś czasie, stało się zostaliśmy parą. Zdecydowanie nie zaliczamy się do idealnych związków, ale sie staramy, a teraz przed nami największe wyznanie. Próba na którą jesteśmy wystawieni my sami, nasze uczucie, praca, wybuchowość i psychika z którą w tym momencie może być najgorzej. Siedzę w samolocie spoglądając przez okno już prawie widzę kraj ku któremu zmierzam. Italia, coś o czym każdy sportowiec marzy trawiło się właśnie mnie. Pewne chińskie przysłowie mówi "uważaj na marzenia bo jeszcze się spełnią". Powinnam zacząć uważać. Marzyłam o miłości dostałam ją, marzyłam o najlepszej drużynie, właśnie ją dostaję, ale nigdy nie marzyłam o wyborze pomiędzy tą dwójką. Dziś zaczynam nowy rozdział z niezamkniętym poprzednim, którego nie chcę zamykać. Sześć miesięcy bez niego ale z inną miłością. Bez Harrego z siatkówką. Czy damy radę przebrnąć tą próbę i nasza miłość wygra? Tego jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że nie długo się dowiem i sądzę, że znam odpowiedź na to pytanie, ale czy prawidłową?

____________________________________________

No i wróciłam z pięknej Hiszpanii z której bym nie wyjeżdżała..
Taki krótki rozdział, który pewnie już wam wyklarował, że jest to ostatni rozdział tej serii, przed nami zwiastun kolejnej i troche przerwy ponieważ w ogóle nie mam chęci pisać mimo, że mam pomysł.
Jak wam się podoba nowy szablon? Bo mi bardzo i cieszę się, że w końcu jakoś ten blog wygląda. 
Im więcej będzie komentarzy tym szybciej nowy rozdział się pojawi<3

Buziaki.