-Gdzie on może być-powiedziałam na głos kiedy ktoś nagle podbiegł do mnie od tyłu, złapał w pasie i mocno do siebie przytulił.
-Hej mała-mocno pocałował mnie w szyję na co ja się zaśmiałam i odwróciłam w jego stronę.
-Tęskniłam-powiedziałam i wbiłam się w jego rozgrzane usta. Długo nie musiałam czekać na odwzajemnienie pocałunku,ba! Ja w ogóle nie musiałam czekać. Śmiałam się pomiędzy pocałunkami ponieważ Harry cały czas mnie gilgotał, widzę, że dobry humor mu dzisiaj sprzyja. Oderwałam się od niego i z jakiejś przyczyny pogłaskałam go po policzku. Tym razem to on się uśmiechnął pokazując te swoje zniewalające dołeczki.-Jestem po wykańczającym treningu, pewnie cała śmierdzę, a ty mnie jeszcze przytulasz-powiedziałam na co chłopak wybuchł śmiechem.- No o co Ci chodzi?-starałam się dopytać.
-Nawet nie wyobrażasz sobie jaka słodka minkę przy tym zrobiłaś. Jestem w stanie przytulić Cie w każdej postaci.
-no dobrze, dobrze. Już się tak nie podlizuj. Ja się idę wykąpać i później będziemy musieli porozmawiać Hazza, to ważne.
-w takim razie czekam
**
Prysznic ukoił moje splatane nerwami ciało, ale trwało to niewyobrażalnie krótką chwilę gdyż wiedziałam, że nie mogę stać pod tym prysznicem wieki i rozmowa w końcu musi się odbyć. Szybko ubrałam na siebie bieliznę krótkie spodenki i męską koszulkę, jedna z tych w których mam w zwyczaju trenować. Mokre włosy tylko rozczesałam i pozostawiłam sobie samym. Gotowa do rozmowy wyszłam z łazienki i poszłam do salonu gdzie na kanapie rozłożony był Harry. Od razu mnie zauważył, jakby miał jakiś czujnik wyczuwający moja obecność. Uśmiechnął się szeroko gestem ręki wołając mnie do siebie. Usiadłam tuż przy nim mocno go do siebie przytulając. Chciałabym aby ta chwila trwała wiecznie, zero kłótni, zero przeszkód. Cisza, spokój i miłość. Chłopak gładził mnie po plecach co chwila całując w szyję nie odzywając się przy tym ponieważ był bardzo zainteresowany jakimś programem bądź filmem. Ja natomiast nie mówiąc nic zamknęłam się w sobie myśląc. Myśląc nad najważniejszą decyzją w moim życiu, decyzją, którą będę musiała podjąć prawdopodobnie już jutro. Mecz planowo ma się zacząć o 11 a tak jak mówił trener przed dziesiąta mamy być na hali a ja jeszcze muszę porozmawiać z An i Mattem. Mimo naszej chwilowej sprzeczki nie podejmę tak trudnej, życiowej decyzji bez nich.Z samego rana muszę do nich pojechać, nie wiem jak tam się dostanę, nie wiem jak zareagują na moje przybycie. Po prostu muszę tam być. Chwyciłam po telefon aby napisać wiadomość do An o tym, że mam zamiar ich jutro odwiedzić w bardzo ważnej sprawie. Jeszcze raz spojrzałam na lokowate włosy chłopaka, nabrałam powietrza w usta i zaczęłam mówić.
-Harry, my na prawdę musimy porozmawiać- zaczęłam. Drżącymi palcami zaczęłam się bawić jego włosami gdyż niesamowicie mnie to uspakajało.Chłopak szybkim ruchem wyłączył telewizor i spojrzał na mnie wyczekująco. To właśnie jedna z milionów rzeczy, które w nim kocham, dla rozmowy ze mną skończy robić totalnie wszystko.Gdy był teraz przez dwa dni w wirze wywiadów również znajdywał dla mnie czas, nawet podczas rozmowy z dziennikarzem.
-no mów o co chodzi, widzę, że Cie to męczy.
-nie wiem czy wiesz, ale gram jutro na prawdę bardzo ważny mecz sezonu
-tak wiem o tym kochanie-chłopak przerwał mi zapewniając, że jest tego świadomy-zrobię wszystko aby tam być.
-wiem, wiem, że zrobisz wszystko, ale daj mi wyjaśnić. Chodzi o to, że będzie tam bardzo ważny mężczyzna, który jak zobaczy, że gram na prawdę dobrze, może mnie powołać do najlepszej drużyny, jaką znam.
-no to świetnie- wybuchł Harry oczywiście nie pozwalając mi dokończyć.- to może jakiś szampanik?Dobrze wiemy, że Cię wezmą, bo jesteś najlepsza, w końcu jesteś moja. Musisz tam iść- chłopak pełen energii wstał i prawie w skowronkach pobiegł do kuchni, moje czyste wkurwienie na jego reakcję. Słyszałam jak czegoś szuka po szufladach a ja już nie wytrzymałam.
-Harry do cholery, to jest we Włoszech! Rozumiesz na drugim końcu Europy a ty otwierasz jakiegoś posranego szampana!-wykrzyczałam a reakcja na moje słowa był odgłos tuczonego szkła. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam za odgłose. Zobaczyłam rozbite kieliszki na podłodze i Harrego wlepiającego wzrok za okno.
-nic Ci nie jest?-zapytałam przerażona.
-Kiedy miałąś zamiar mi powiedzieć, że to jest w Italii?
-Czy ty siebie słyszysz? Właśnie próbowałam Ci to powiedzieć.
-Jestem pewien, że dowiedziałeś się o tym o wiele wcześniej, ale tak. Ja się muszę dowiadywać ostatni.-odwrócił się twarzą do mnie a w jego tęczówkach widziałam zdenerwowanie z odrobiną poirytowania.
-Dowiedziałam się dzisiaj na treningu, tak to jest w życiu sportowca. Zmieniamy kluby aby się uczyć, poznawać inne metody, style gry. To moja praca, jak twoją jest śpiewanie-starałam się to wszystko na spokojnie wyjaśnić.
-ale ja nie muszę wyjeżdżać do jakiś pieprzonych Włoch!
-ale ja jeszcze do cholery nigdzie nie wyjechałam ! Nie wiem czy dostanę propozycję, nie wiem co zrobię! rozumiesz? Nie wiem. Chciałam tą decyzję podjąć z Tobą, a ty zamiast ze mną porozmawiasz, krzyczysz na mnie, jakbym była człowiekiem wyprutym z uczuć!-po moich policzkach pociekły pierwsze łzy, jednak zdołałam mówić dalej.-twoje trasy będą trwać po kilka miesięcy, ale ja słowa nie powiedziałam ! Teraz zamiast tam stać powinieneś mnie do cholery przytulić-po tych słowach juz całkowicie się rozpłakałam. Na szczęście chłopak oprzytomniał, podbiegł do mnie. Objął mnie swoimi dużymi ramionami i zaczął głaskać po głowie.
-Masz rację przepraszam, jutro na ten temat porozmawiamy. Kocham Cię, wiesz o tym prawda? Nawet jak będziesz na drugim końcu świata to uczucie nie zgaśnie. Jednak musisz mi coś wybaczyć. Nie przyjdę jutro na twój mecz, nie będę w stanie patrzeć jak moja dziewczyna gra rewelacyjnie, dostaje ofertę życia... a ja będę musiał pozwolić jej odejść.-tylko pokiwałam głowa, ale niewyobrażalnie bolało mnie serce na myśl, że go tam nie będzie.
**
-dziewczyno i ty się pytasz czy masz jechać? Oczywiście!-ciocia An dzisiaj rano zareagowała prawie tak jak Harry wczoraj wieczorem, nie wiedząc jeszcze dokąd pojadę, tylko, że ona wiedziała. Siedzę u nich już od 7:30 a za parę chwil muszę się zbierać gdyż dochodzi 9.
-An, mówiłam Ci..
-wiem, Harry. Ale on zrozumie kochanie, nawet mężczyzna jest w stanie takie cos zrozumieć-powiedziała i zaśmiała się widząc minę mojego wujka.
-wiesz, że za nim nie przepadam, ale z tego co mówisz wierzę, że dacie radę-pierwszy raz dzisiaj na ten temat wypowiedział się wujek.-mam nadzieję, że nie zachowa się jak dupek i Cię nie zostawi. A ty.. co tu dużo mówić Lenka, dasz radę. Zawsze dajesz.
-dziękuję.Na prawdę teraz przekonaliście mnie, że jest to dobre wyjście. Teraz muszę się zbierać ponieważ jak juz mówiłam, mecz.. szkoda, że nie możecie przyjść. Wychodzi na to, że nikogo ze mną nie będzie.
-kochanie, jesteśmy zawsze z Tobą, nawet jak tego nie widzisz, a powiedz nam kiedy wrócisz do domu?
-nie wiem wujku. Teraz chcę spędzać czas z Harrym Przepraszam.
-rozumiem. To może chociaż przyjdziecie na jakiś obiad czy coś. Chyba będę musiał go przeprosić.
-jejku dziękuję- rzuciłam się mężczyźnie w ramiona- nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
-wiem, wiem. Czego się nie robi dla mojej księżniczki. A teraz uciekaj na mecz.-ucałowałam ich jeszcze w policzki i w wyśmienitym humorze ruszyłam w stronę hali.
**
Nastawienie w drużynie było bojowe. Każda z nas nastrajała się w inny sposób, ja w swój standardowy. Ubrana w rozgrzewkową koszulkę, spodenki oraz dres klubowy ze słuchawkami w uszach biegałam po boisku robiąc kółka wokół całej jego szerokości. Wolałam odseparować się od świata i zając się poszczególną partią mięśni w swoim ciele. Po indywidualnej rozgrzewce zaczęłyśmy rozgrzewać się całą dwunastka wykonując sprinty do siatki i z powrotem. Kilka padów, przewrotów i zaczęły się skoki do bloków. Po normalniej rozgrzewce zabrałyśmy się za piłki. Rzuty, plasy-podstawa. Jeszcze nie czułam bólu w nadgarstku, ale gdy zaczęłam odbijać górą poczułam lekkie szczypanie, jeszcze zdatne do zniesienia. Jednak gdy koleżanka mi spasowała pod same nogi aby wyłapać piłkę musiałam się rzucić na parkiet. Piłkę obroniłam, ale słyszałam jednocześnie, że coś w nadgarstku gruchnęło.
-Nie, to nie możliwe, nie teraz, nie dzisiaj- nie umiałam dopuścić do siebie informacji, że mogłam skręć lub nie daj boże złamać nadgarstek. Szybko pobiegłam do pielęgniarki, która jak na każdym meczu siedziała w wyznaczonym miejscu. Po prostu pokazałam jej nadgarstek i pozwoliłam się nim zająć nic nie mówiąc. Słyszałam jak spiker mówi "gwieździe gospodarzy Lenie Devine zostaje udzielana pomoc lekarska, czy dziewczyna zagra w pierwszym składzie?".
-oczywiście, że zagram-powiedziałam na głos nie zwracając na pielęgniarkę.Czułam jak na moim nadgarstku rośnie ilość plastrów i ściągaczy, które swoją obecnością tylko mnie irytowały. Jestem typem osoby, która leczy się sama, jednak dzisiejsza ranga meczu nie pozwoliła mi na prywatna klinikę we własnej kuchni. Starsza kobieta dała mi jeszcze dwie tabletki przeciwbólowe, zamroziła mięśnie sąsiednie z nadgarstkiem i pozwoliła mi powrócić do rozgrzewki. Kiedy weszłyśmy na siatkę, czyli mówiąc w zrozumiałym języku zaczęłyśmy atakować, zauważyłam, wielkie zamieszanie na trybunach. Nagle w jednym sektorze pojawili się wszyscy a bynajmniej tak mi się wydawało. Pierwszy wszedł Louis a zaraz za ni El, Zayn, Pezz,Liam, Dan oraz Niall ze swoja miłością życia czyli żelkami. Nigdzie nie widziałam Hazzy, tak jak mówił, nie przyjdzie. Zauważyłam, że zawzięcie szukali czegoś w swoich torbach i nagle powyciągali różne plakaty z napisami "dawaj nasza gwiazdko" "Lena dzisiaj czadu da bo Horana na trybunach ma" i wiele wiele innych haseł. Nagle kamera najechała na ich uśmiechnięte twarze a mi w oczach pojawiły się łzy. No nic, musiałam dalej się rozgrzewać. Po Lewym ataku weszłyśmy na moje skrzydło, później środek i zagrywka. Koniec.
Od tej pory jesteśmy robotami. Podbiegłyśmy niczym zaprogramowane do ławek i przebrałyśmy koszulki, gwizdy na trybunach były teraz tak ciche jakbyśmy były same, totalnie wyłączone od rzeczywistości. Szybka narada z trenerem, ustalona wyjściowa szóstka. Zaczynamy.
Pierwsza akcja. Dość szybka ponieważ zakończona błędem przeciwniczek, dobry początek. Nasza zagrywka. Przebita na drugą stronę, odpowiedź lekkim plasem, podbicie piłki i wystawa do mnie. Wycofanie zapamiętany w głowie układ nóg lewa, prawa,lewa, wyskok, wygięcie w łuk, wyprowadzenie rąk, skręt nadgarstka, uderzenie. Wylądowanie. Aut. Nie wierzę, mój pierwszy tam poważny błąd w uderzeniu a za czym idzie strata punktu.Szybkie otrząśnięcie się i pozycja do odbioru. Zagrywka idzie w moją stronę, nie przyjęłam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Spojrzałam wymownie na koleżanki dając do zrozumienia, że jestem atakującą i nie przyjmuję. Powinny mnie kryć. Jednak wiem, że mnie o to chodzi. Gram dalej, kolejny atak 2 metry w aut, zagrywka w siatkę. Ból nadgarstka, niepokój w głowie. Nie umiem się wyłączyć, coś się we mnie, w moich mechanizmie zepsuło. Nagle słyszę "czas na żądanie naszego trenera" Cała w stresie zeszłam z boiska chwytając za bidon z wodą.
-Lena jak zaraz tam nie wejdziesz i nie zagrasz tak jak potrafisz zmieniam Cię, jasne?-powiedział trener na krótkiej trzydziestu sekundowej przerwie. Wytarłam twarz ręcznikiem i wróciłam na parkiet. Zagrywka przeciwników dobry odbiór piłka, już nie posłana do mnie a koleżanka zdobywa punkt. Radość, ale wiem, że normalnie ta piłka poszła by do mnie. Spojrzałam wymownie na mój "obóz" na trybunach i bezgłośnie wymówiłam "gdzie on jest" widziałam, że El mnie zrozumiała i szeptała coś Louisowi na ucho. Teraz tylko czekać na jego przyjście. Przerwa techniczna, przegrywamy 5:8, jeszcze nie jest tragicznie. Chwila oddechu i ponowny powrót na boisko. Poprosiłam rozgrywającą, aby nie wystawiała mi do póki jej nie powiem, zgodziła się i najbliższe punkty grałam jako asekuracja.Nagle na boisku wybuchło kolejne zamieszanie i pisk kilku dziewczyn. Wiedziałam, wiedziałam, że to on. Spojrzałam w tamta stronę i się szeroko uśmiechnęłam a chłopak zrobił tą swoją głupkowata minę siedząc już na trybunach. Zaśmiałam się i krzyknęłam do
rozgrywającej, że już jestem. Kolejna piłka, ja w pełni gotowa do ataku ale piłki nie dostałam a druga dziewczyna nacięła się na blok. Pięknie, jak teraz się nie pozbieramy to pierwszy set w plecy. Nie dostałam równiez kolejnej piłki.
-Podaj do Leny! Słyszysz? Do Leny!-krzyczał trener, ale nawet jego krzyki niczego nie wnosiły-idiotko podaj do Leny!
W końcu gdy nasza skrzydłowa po raz kolejny dostała buty(ściana z bloku) nie wytrzymałam i podeszłam do naszej szumnej rozgrywającej.
-czego nie rozumiesz w słowach podaj do Leny?-wykrzyczałam jej w twarz.
-Odwal sie dobra?-o nie, do mnie na boisku tylko trener może takie teksty sypać.
-O co ci kurwa chodzi?-nie wytrzymałam.
-o to, że nie będę każdej piłki wystawiac do nieskutecznego zawodnika!
-ale właśnie to robisz, spójrz na wynik zaraz będzie set w plecy, drugi i kolejny. Ogarnij się wreszcie.-nawet nie zauważyłam kiedy publika ucichła, a kamera była nakierowana na naszą dwójkę.
-jebnij jej Lena-wykrzyczał Nialler, czym spowodował głośny śmiech na całej hali. Jednak odpoczynek nie mógł trwać długo ponieważ sędzia nakazał powrót do gry. Kolejna akcja, już moja i od początku Wycofanie zapamiętany w głowie układ nóg lewa, prawa,lewa, wyskok, wygięcie w łuk, wyprowadzenie rąk, skręt nadgarstka, uderzenie. Wylądowanie. Atak po prostej, punkt.
Reszta tego seta skończyła się dla nas pomyślenie. A ja w końcu weszłam na odpowiednie obroty. Ostatnia akcja w trzecim secie przy stanie 2:0 dla nas była początkiem i końcem czegoś pięknego. Wygrałyśmy, ale jakim kosztem, moim kosztem. Przeciwniczki odebrały zagrywkę, piłka była w górze, a ja stałam wycofana w pierwszej strefie do obrony, niespodziewana kiwka, moja obrona i nagle trach. Po nadgarstku. Wiedziałam już, że jest złamany, jednak szybko się pozbierałam i grałam dalej. Punkt, set, mecz. Euforia. Czyste szaleństwo na trybunach.
Na płytę boiska chcieli wbiec wszyscy ale nagle wyłoniła się ochrona. Podbiegłam do mundurowych i poprosiłam aby przepuścili moich znajomych. Jako pierwsze wyściskały mnie dziewczyny, gratulując i obcałowywując. Kolejny był Liam, mimo, że ledwo go znałam wpadłam w jego objęcia po to aby później znaleźć się w objęciach Zayna i Louis'a.
-Mówiłem, że dasz radę?Jestes najlepsza-wyszeptał mi pasiasty do ucha.-idź do Hazzy, chyba musi Ci cos powiedzieć.
Przepchałam się przez tłum ludzi gratulujących mi wspaniałego meczu i wzrokiem starałam się go odnaleźć. Siedział na płycie boiska zbierając konfetti z parkietu. Przysiadłam się do niego i oparłam głowe o jego ramię.
-dziękuję, że przyszedłeś.
-i tak oglądałem mecz w telewizji.
-Harry, jeżeli nie chcesz, to ja nie pojadę, mogę tutaj zostać, też jest mi dobrze. Razem z Tobą.
-nie to ty posłuchaj. Jeżeli ten facet zaproponuje Ci wyjazd, to jedź. Nie zastanawiaj się. Jedź i spełniaj swoje marzenia. Zawsze będę po twojej stronie. Nie odkładaj tego tylko z mojego powodu.
-jesteś pewien?
-dla Ciebie wszystko-wbił się w moje usta a ja odwzajemniłam pocałunek, który był przepełniony miłością. Nie interesowało mnie to, że paparazzi, którzy nagle sie tu znaleźli robili niezliczona ilość zdjęć. Ta chwila była nasza.. do czasu.
-przepraszam, że przerywam. Lena, trener Cię woła. Mnie wzięli, mam nadzieję, że Ciebie również.-przerwała nam tą wspaniałą chwilę koleżanka z druzyny, która razem ze mną miała wyjechać do Włoch.
-dobrze, juz idę. A i poznaj mojego chłopaka.To jest Harry
-Hazz to jest Maddie.
Zostawiłam tę dwójkę i pobiegłam do trenera.Starszy mężczyzna stał niedaleko ławki rezerwowych rozmawiając z wysokim brunetem w garniturze, od razu wiedziałam kim on jest.
-o jest i nasza gwiazda- trener objął mnie ramieniem-Lena to jest Marco, jest prezesem klubu Trentino i zaoferowali Tobie oraz Maddie miejsce w drużynie, mam nadzieję, że twoja odpowiedź jest prosta.-przedstawiłam się mężczyźnie, który wyglądał mniej więcej na 40 lat. Chwilkę porozmawialiśmy a ja bez dłuższego zastanowienia zgodziłam się na wyjazd do słonecznej Italii. Podziękowałam za ofertę oraz zapewniłam, że nie mogę się doczekać wspólnej pracy i odeszłam od mężczyzn. Nie wiedząc co ze sobą zrobić pobiegłam do Harrego, który teraz stał razem z resztą moich przyjaciół. Wbiegłam w kółko i wykrzyczałam
-jadę do Włoch-rzuciłam się chłopakowi w ramiona i mocno pocałowałam dookoła zabrzmiały oklaski i gwizdy a ja nie miałam ochoty się od chłopaka odrywać.
-to co, jedziemy do nas na grilla!-zarządził Louis
**
-Lena! pierś z kurczaka a'la Louis zjesz?-krzyczał pasiasty przy grillu podczas kiedy ja razem z dziewczynami siedziałam nad basenem mocząc nogi i sie opalając.
-A'la Louis jeszcze nie jadłam więc poproszę !
-To co Lena, niedługo się rozstajemy-powiedziała Dan sącząc drinka.
-kto by pomyślał, że ta dwójka idiotów doprowadzi do naszego poznania-zaśmiała się El-zawsze byłam tylko ja Dan i Pezz oraz oczywiście miliony hejtów, bardzo się cieszę, że ktoś do nas dołączył
-nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że do was dołączyłam. A co do hejtów, na prawdę was podziwiam, często w telewizji widzę jak fanki chłopców na was reagują, chyba nie dałabym rady a na szczęście jeszcze nie spotkałam się z nienawiścią z ich strony.
-wchodziłaś na portale społecznościowe?-zapytała Perrie.
-nie, nigdy to nie było moim uzależnieniem a teraz już całkowicie zaprzestałam odwiedzania twittera.
-i bardzo dobrze-zaśmiała się Dan.
Nagle do basenu na bombę wskoczył Harry Zayn i Niall całe nas oblewając wodą.Nie obyło się bez pisków i krzyków. Wyławiający się spod wody Harry i jego słodkość zaraz po tym powodowała, że chciałam go pocałować. Podpłynął do mnie i swoimi umięśnionymi ramionami wydostał się z basenu siadając obok mnie.
-wiesz mam nie pochamowaną chęć zrobienia czegoś-wymruczał mi do ucha kładąc rękę na udo. Dobrze, że Perrie weszła do basenu z Zaynem i teraz się chlapali a Dan i El o czymś zawzięcie plotkowali, bo jestem pewna, że na mojej twarzy pojawił się rumieniec-chciałbym zobaczyć Cię całkiem nagą u siebie w łóżku, całą tylko dla mnie-mówił dalej coraz wyżej podjeżdżając swoją dłonią.
-Jedzenie-wykrzyczał Louis, teraz jestem mu za to niewyobrażalnie wdzięczna.
-mmm ale jestem głodna-powiedziałam i szybko podbiegłam do chłopaka zostawiając Hazzę samego nad basenem. Każdy nałożył sobie na talerz wszystko na co tylko miał ochotę i wszyscy razem usiedliśmy przy ogromnym stole zajadając się przysmakami, śmiejąc się i fantastycznie spędzając czas z przyjaciółmi. Po około czterech godzinach Harry wstał złapał mnie za rękę i zakomunikował.
-no to my już się będziemy się zbierać-powiedział poruszając charakterystycznie brwiami czym rozbawił całe towarzystwo.
-tylko tam za bardzo nie baraszkujcie dzieci-powiedziała Dan czym juz całkowicie rozbawiła towarzystwo. Horan śmiał się do tego stopnia, że cała zawartość jego ust wylądowała na stole.
-cała dzielnica będzie znała moje imię-powiedział Harry patrząc na mnie a ja chciałam w tym momencie zapaść się pod ziemię.
-Harry..-powiedziałam wtapiając się w jego bok.Chłopak się zaśmiał pomachał wszystkim i zaprowadził mnie do samochodu.
**
-Nie wyobrażam sobie sześciu miesięcy bez Ciebie, wiesz? Uzależniłem się od Ciebie, ale oboje mnie znamy-powiedział Hazz gdy leżeliśmy na łóżku mocno się do siebie przytulając. Chłopak gładził moje włosy a ja wysłuchiwałam jego równy oddech.
-damy radę, wiesz, że damy.
-wiem, że ty dasz radę. Jesteś tak niesamowita i jestem pewien, że tam we Włoszech będziesz miała samych adoratorów, ale wiem, że dasz radę. Kocham Cię-pocałował mnie w głowę.
-ja cie kocham mocniej i wiem, że zrobisz to samo.Czuję, że największy łamacz serc i babiarz nie złamie mi serca-pocałował go w usta.
-nigdy cie nie zawiodę, obiecuję-przekręcił się tak, że teraz leżał już na mnie-a teraz chodź tu do mnie-wbił się w moje usta z taką zachłannością miłością i pożądaniem jakiego dawno nie czułam.Jego ręce zawędrowały pod moja koszulkę, której już po chwili nie miałam na sobie...
___________________________________________
dam, dam, dam.Jest to przed ostatni rozdział tej serii. Jeszcze 20 i koniec pierwszej części.
W sobotę wyjeżdżam i nowy rozdział ani na tym ani na pierwszym blogu sie nie pojawi.
Mam nadzieje, że dacie radę zostawić 25 komentarzy.
Dziękuję za ostatnie komentarze i bardzo się cieszę, że zostawiacie takie długie opinie.
Do usłyszenia <3